 |
|
co przyszło- odejdzie. upadnie, co powstało. jutro będzie dużo, tego czego dziś jest mało.
|
|
 |
|
czasem chciałbym umieć być skurwysynem, wszystko co było puścić z dymem, spalić na skutek nie na przyczynę, pierdolić ten cały sentyment.
|
|
 |
|
albo zalewać wódą każdy trwający dramat, i to przed nią padać na kolana..
|
|
 |
|
coraz ciężej ufać sobie, Tobie, komukolwiek. nie rozumiesz? witaj w Polsce. może kiedyś w końcu pojmiesz.
|
|
 |
|
niby czas leczy rany lecą łzy twojej mamy, lecą sny, lecą dni, wiem że świat jest pojebany. tak to my ludzie, tak to nasze cztery ściany, tak to oni nieżywi lecz niezapomniani.
|
|
 |
|
przecież wiesz brat, prawdy nie zbudujesz na kłamstwach. co najwyżej fart, pozwoli Ci wyssać ją z palca.
|
|
 |
|
a gdyby ktoś cię spytał o serce, uczucia, nie szkoda ci wiary, która jeszcze jest tutaj?
|
|
 |
|
miłość to chłam, przeliczana na ilość ran. ran, które zadam i ran, które mam.
|
|
 |
|
może moglibyśmy być dla siebie wsparciem i mogłoby być dobrze i mogłoby być fajnie.
|
|
 |
|
może nie wystarczę, ale będę tuż obok, prócz Ciebie nie ma mnie dla nikogo. ♥
|
|
 |
|
teraz wiem, pozostał nam już tylko niesmak, po tych kłamstwach ukrytych w dyskretnych gestach..
|
|
 |
|
tyle radości może dać ci jedna chwila. ta jedna chwila, która cementuje przyjaźń Inna z kolei zniszczy nagle coś trwałego. i pogrąży cię szybko w monotonii dnia szarego..
|
|
|
|