 |
|
i dziś patrząc na swojego byłego, zastanowiłam się jak całuje. po prostu wlepiłam w Niego wzrok i powstrzymywałam się, żeby tylko nie wstać i wręcz nie wepchnąć mu języka w usta. kiedy się odwróciłam, spostrzegłam, że mój chłopak patrzy na mnie z wyrzutem. skarciłam się w myślach, wiedząc jaką jestem idiotką.
|
|
 |
|
obiecaj, że to wszystko się zmieni. że odnajdziemy się na nowo.
|
|
 |
|
Cholernie zadufana w sobie szmata, manipulantka, oszustka, bezkompromisowa, nic nie warta dziewczyna. Naprawdę tak o mnie myślisz? to trochę dziwne, zważywszy na fakt, że przed naszą kłótnią byłam twoim ideałem. - izuu. ; * genialna, genialna, genialna!
|
|
 |
|
podeszłam do Ciebie, kiedy stałeś z tą barbie. stanęłam między Wami i dałam Jej bez skrupułów w twarz. - zapamiętaj sobie, że nie wolno Ci Go całować. - powiedziałam do Niej. następnie odwróciłam się do Ciebie. - a Ty zapamiętaj, że.. zawsze będziesz mój. - szepnęłam i odeszłam.
|
|
 |
|
pomyśl, zanim powiesz to, czego nie chcę usłyszeć. myślisz, że przejmuję się baniami w szkole? myślisz, że jestem taką słit niunią, która słucha Juli, Verby i innych bOooSkich wykonawców? myślisz, że nie potrafię przeklinać? myślisz, że się nie nawalę? i tu się mylisz. masz trochę stare informacje o mnie.
|
|
 |
|
jeden podstawowy warunek 'drugiej szansy': nie próbuj resztkami wcześniejszego związku, próby pierwszej. nie wyjdzie. odreaguj, odpocznij, zapomnij. a potem pokochaj na nowo. wtedy jest szansa.
|
|
 |
|
poszliśmy razem na bibę. - wznieśmy toast! - krzyknęłam. - za co? - zapytał jeden kumpel. spojrzałam na Ciebie i słodko się uśmiechnęłam. - za to, że zostałam zdradzona.
|
|
 |
|
szłam boso po rozgrzanym asfaldzie, co chwila pociągając Tenuta Montalbano. jedyne co mi przeszkadzało to ciągłe rażące światła i dźwięk klaksonu. beznadziejni kierowcy! słyszałam szczekanie psów, miauczenie, jakieś owady na łące i czyjeś kroki za sobą. chwila, kroki? wtem ktoś pociągnął mnie za ramię. - co Ty robisz? - zapytałeś. zdezorientowana odparłam - hej, kotku. - i zawiesiłam Ci się na szyi. - oh. moja mała idiotko. - szepnąłeś zbolałym tonem, biorąc mnie na ręce. zaniosłeś mnie do swojego domu. delikatnie położyłeś w swoim łóżku. - pieprz mnie! - krzyknęłam. - słucham? - spytałeś, udając, że źle zrozumiałeś. - wiem, że takie laski .. takie wolisz.. wolisz, wolisz! - gadałam bez sensu. - gdybym takie wolał, nie byłoby Cię tu. - szepnąłeś. - teraz śpij. - dodałeś i pocałowałeś mnie w czoło. zasnęłam.
|
|
 |
|
no i co, piękny, fajnie być olewanym i za jedyną odpowiedź jaką się uzyskuje mieć 'spierdalaj'?
|
|
 |
|
a kiedy kumpel o Tobie wspomniał od razu zerwałam się z miejsca i ruszyłam w stronę łazienki. - ej, nie chciałem! - krzyknął za mną. nie miałam siły mu odpowiedzieć. wpadłam jak błyskawica do jednej z kabin. oparłam się o drzwi. wyjęłam komórkę z kieszeni i napisałam do Ciebie 'wiesz co, dupku? mam nadzieję, że nie uda Ci się w tej nowej szkole!'. wiadomość dostarczona, okay. niespodziewanie po moim policzku popłynęła łza. napisałam drugiego sms'a, 'brakuje mi tu Ciebie, kochanie. trzymaj się tam. ;*'. otarłam łzy rękawem, i wróciłam pod klasę.
|
|
 |
|
wszedł za mną na lekcje. - co Ty robisz do jasnej cholery? wychodź! już. zobaczysz, że ta suka wpisze Ci za to uwagę. - po pierwsze: nie zwracaj się tak brzydko, kochanie. po drugie: przyszedłem, żeby chronić Cię przed tą suką. no i po trzecie, najważniejsze: chuj z uwagami, wykorzystam każdą okazję, żeby być bliżej Ciebie. - kocham Cię, wiesz? - nie bardziej, niż ja Ciebie.
|
|
 |
|
i pierwszego września jak na złość to Jego pierwszego spotkałam. prawdę mówiąc - wpadłam Mu w ramiona. - hej. - powiedziałam, i już chciałam iść dalej. jednak coś mnie podkusiło, żeby jednak z Nim chwilę porozmawiać. z powrotem się do Niego odwróciłam. stał osłupiały. - gdzie duch? - zapytałam z uśmiechem. - co, jaki duch? - wyrwał się z zamyślenia. - no, masz minę, jakbyś ducha zobaczył. - wyjaśniłam i szczerze się roześmiałam. odwzajemnił śmiech. - prędzej anioła. - wydusił w końcu. - kurczę, a ja nie zauważyłam! pech. - i wtedy spojrzał na mnie tęsknym spojrzeniem. - na prawdę nie widziałaś? na prawdę dziś rano nie zobaczyłaś go w lustrze? czyż nie jemu czesałaś wczoraj włosy, wieczorem? czyż nie jemu robiłaś płatki z mlekiem na kolacje? nie rozumiesz? Aniele? - mówił, nie dając mi dojść do słowa. - przepraszam. - szepnęłam i poszłam na salę, na której już trwała akademia.
|
|
|
|