 |
|
obudziła się, z podpuchniętą od łez twarzą. dokładnie ją umyła. ułożyła włosy. nałożyła trochę pudru. sięgnęła po telefon. natknęła się na koszt rozmowy z Nim z ubiegłego wieczoru. wyłączyła go. weszła w wiadomości, 'utwórz nową wiadomość'. wybrała adresata, Jego. 'już wiem. będę walczyć. i wiesz, że prędzej czy później dostanę to, czego pragnę.', wysłała. spakowała do torby książkę od biologii, która leżała na szafce nocnej, po rzekomej nauce. włożyła płaszcz i szalik. - witaj, wyzwanie. - powiedziała do siebie, wychodząc z domu.
|
|
 |
|
- przepraszam. - jeszcze raz mnie przeprosisz, to osobiście Ci wpierdolę, pomimo tego, że jesteś dziewczyną. maleńka, za miłość się nie przeprasza.
|
|
 |
|
biegła za Nim. łzy mieszały się z padającym deszczem. - poczekaj! - krzyczała, jednak nadal szedł przed siebie, długimi krokami. - wiem wszystko! - odkrzyknął tylko w odpowiedzi. traciła nadzieję na to, że kiedykolwiek Go dogoni. tym bardziej, że będzie chciał z Nią rozmawiać. - pozwól mi wyjaśnić! - prosiła, totalnie bezradna. zatrzymał się, i odwrócił. - co wyjaśnić? widziałem. wszystko widziałem. jak mogłaś tak perfidnie kłamać, że coś do mnie czujesz? - w Jego oczach ewidentnie, tkwił ból. nareszcie Go dogoniła, miała szansę wyjaśnić, ale czy to miało sens? - wybacz. - tylko na to, było ją stać. podeszła do Niego, chcąc dać buziaka. - daruj sobie. - powiedział, odpychając Ją od siebie. usiadła na chodniku, i patrzyła jak odchodził. spieprzyła wszystko.
|
|
 |
|
nienawidzę kiedy tak na Nią patrzysz.
|
|
 |
|
znów bezczelnie chwytasz moją dłoń. mówisz kocham Cię cholernie, myślisz pieprz się, goń. znów pozwalasz mi zasypiać w cieple Twojego oddechu. wypuszczam fragment szczęścia na każdym wydechu.
|
|
 |
|
widząc, że ktoś zajął Twojego miejsce przed szkołą, na palenie szluga, zacząłeś już to słodkie 'wypierdalaj'. wtedy zobaczyłeś mnie. - od kiedy Ty palisz?! - zapytałeś zły. - od jakiegoś czasu. - odpowiedziałam, i mocniej się zaciągnęłam. ukucnąłeś przy mnie, uważnie się przyglądając. Twoi kumple obserwowali całą sytuację. - wyjmij z ust, to świństwo. - powiedziałeś. pokręciłam z niedowierzaniem głową. rozkazywałeś mi, znowu. oparłam rękę ze szlugiem na kolanie. - bo co, kurwa? - syknęłam, łypiąc na Ciebie spode łba. - bo to, kurwa. - odparłeś, zaczynając mnie całować. wypuściłam szluga z dłoni, a on zaczął mi bezczelnie wypalać dziurę w spodniach.
|
|
 |
|
znowu ta godzina. znowu wypadło na M. cholera, no.
|
|
 |
|
leżałam w łóżku szpitalnym. - te młode dziewczyny. nie możecie się zdrowo odżywiać? ciągle tu trafiacie! - narzekała pielęgniarka. milczałam. - mam nadzieję, że szybko z tego wyjdziesz. - usłyszałam głos mojego przyjaciela, dobiegający od drzwi. uśmiechnęłam się. - nie z takich rzeczy się wychodziło. - odpowiedziałam, myśląc o Naszym rozstaniu.
|
|
 |
|
przytulał ją przy znajomych. całował bez zahamowań przy nauczycielach. zabierał ją zawsze ze sobą. nazywał ją najpiękniej pod słońcem. każdego wieczoru, powtarzał przez telefon jak bardzo mu na niej zależy. rano witał ją słodkim 'miłego dnia.;*'. po raz pierwszy czuła się totalnie szczęśliwa. czuła się, cholera, kochana!
|
|
 |
|
napisał do Niej. warianty były trzy. pierwszy, znów będzie łasił się o kolejną szansę. drugi, najzwyczajniej Mu się nudzi. i trzeci, uświadomił sobie, że jednak ją kocha. zważywszy, na to jakim jest draniem, ograniczajmy się do dwóch pierwszych.
|
|
 |
|
zaczęła dochodzić do wieku, który ją przerażał. zawsze tak bardzo pragnęła dorosnąć, teraz tak cholernie chciała zawrócić o kilka lat, i znów być tą na pozór zwykłą dziewczynką. przestało jej się śpieszyć. nie doceniała małej wagi problemów, otaczających ją.
|
|
 |
|
wielkie sorry, za to, że nie umiem się powstrzymać od śmiechu, kiedy przytulasz laskę, której największym problemem jest złamany tips. zszedłeś na dno. totalne, głębokie dno, frajerze.
|
|
|
|