 |
|
patrzę na ciebie, widzę jak cierpisz i wiesz? nie jest mi cię żal, wręcz przeciwnie. napajam się twoim bólem, patrzę jak reagujesz na nowe ciosy. nie. nie sprawia mi to przyjemności. ja po prostu patrzę w lustro w którym nie widzę siebie, tylko osobę, przez którą cierpiałam tak cholernie i przeraźliwie. zawsze pragnęłam by role się odwróciły, by to ciebie ktoś potraktował tak ja ty mnie. doszłam do celu, widzę twój ból, rozpacz. widzę, że jest ci cholernie ciężko, że nie dajesz rady, że umierasz bez niej, a ja? nie, ja tym razem nie będę dla ciebie pocieszeniem, skoro nigdy nie było miejsca, bym została na stałe w twoim sercu.
|
|
 |
|
nie wiem co zrobić, nie wiem którą drogą pójść, nie wiem czy iść do przodu, czy cofnąć się do tego co było wcześniej. nie wiem jakie decyzję podjąć, nie wiem czy krzywdząc ludzi, dojdę do jakiegoś rozsądnego celu i punktu. nie wiem nic, nie wiem jak mam udowodnić, że jest dobrze. nie potrafię normalnie funkcjonować. z niczym sobie nie radzę, nic nie jest takie jak wcześniej. wszystko wydaje się być obce i jednocześnie fałszywe. nie wiem co wybrać, gdzie pójść, stanąć, zawrócić czy biec do przodu. nic nie wiem - jestem gdzieś pomiędzy tym do czego dążę, a tym co mnie przygniata i osuwa na dno.
|
|
 |
|
znikam rozumiesz? mnie już nie ma. ta dawna ja rozpłynęła się i spadła z ostatnią łzą. nie jestem sobą, nie jestem tą rozpromienioną dziewczyną, która bez oporu radziła sobie z problemami. ja nie potrafię zrobić nawet kroku w przód, nie mówiąc o zapierdalaniu gdzieś na szczyty moich możliwości.
|
|
 |
|
wiesz? życzę ci, byś cierpiał tak ja ja, kiedy odszedłeś. chcę widzieć ból i tęsknotę w twoich oczach, kiedy mijasz mnie na ulicy. chcę poczuć, że to wszystko cię przerasta, że żałujesz, a nie możesz nic z tym zrobić. chcę patrzeć w twoje oczy, kiedy ty próbujesz uchwycić mnie gdzieś w tłumie. chcę wiedzieć, że to wszystko kiedyś wróci i uderzy w ciebie z podwójną siłą.
|
|
 |
|
odpalając kolejnego papierosa, zastanawiała się czy to ma sens. czy dostarczenie kolejnej dawki nikotyny do płuc pomoże. czy wraz z kolejnym wypitym kieliszkiem to minie. czy będzie mogło na dłużej skutkować takim poczuciem humoru, jakie posiada gdy ledwo stoi na nogach. chciała uciec, ale nie miała odwagi. chciała z tym skończyć ale było już za późno. chciała zapomnieć, ale nawracające wspomnienia co noc, nie dawały jej nadziei.
|
|
 |
|
byłam pewna, że to nigdy się nie zepsuje, że to szczęście i uśmiech z twarzy nigdy nie odejdzie, że on będzie zawsze, że tylko on będzie powodem tej całej radości, że tylko on na zawsze i na stałe już zagości w moim sercu. myślałam, że wszystkie jego obietnice są prawdziwe, że jest szczery. przecież zapewniał, że nie potrafiłby by mnie okłamać. mówił, że jestem dla niego całym światem, że gdy odejdę, to zburzę to wszystko co budowaliśmy przez ten cały okres bycia razem. szkoda tylko, że byłam tak cholernie głupia i naiwna, by uwierzyć, że to była prawdziwa miłość.
|
|
 |
|
każdego wieczoru, kiedy leżę już w łóżku przypominają mi się wszystkie wspomnienia. i choć nie myślę o tobie, choć tak naprawdę nie znaczysz nic, jesteś, stoisz na przeciwko i uśmiechasz się i widzę ciebie, patrzącego z miłością w moje brązowe tęczówki i wiesz, ja też mimowolnie się uśmiecham. patrzę na ciebie, ty podchodzisz, obejmujesz mnie i podnosisz, obracając dookoła i wtedy wszystko wiruje wiesz? i ja krzyczę ' puść mnie ', choć tak naprawdę pragnę byś trzymał mnie w objęciach już na wieczność. i może czasem wybijam na siłę sobie ciebie z głowy to ty wracasz, za każdym razem patrzysz na mnie tak jak dawniej, patrzysz na mnie z taką miłością. patrzysz na mnie, a ja zagryzam wargi z bólu, umierając z bezsilności.
|
|
 |
|
i pytasz czy u mnie w porządku i odpowiadam, że jest całkiem okej. i nawet nie wiesz, że udaję, nie widzisz, że wszystko mi się wali. jesteś zbyt zapatrzony w siebie i swoje pragnienia. nie widzisz, że ranisz innych, że ranisz mnie, że pozwalasz na to bym tak cholernie cierpiała gdy się odsuwasz. nie potrafisz przyznać się, że widzisz w moich oczach łzy. łzy które wylewam z braku ciebie, twojego ciepła i twojej miłości.
|
|
 |
|
początki przepłacałam łzami. wieczorami zawinięta w ciepły koc patrzyłam w półmrok i zastanawiałam się nad tym wszystkim. bywały noce w których nie zmrużyłam oka, umierając z bezsilności. cholerny ból w klatce piersiowej nie dawał mi spokoju. dużo tłumiłam w sobie, dużo wybaczałam, udawałam, że wszystko jest okej, mimo tego, że nigdy mi to nie wychodziło. oszukiwałam siebie, byłam tak cholernie głupia i naiwna. obwiniałam samą siebie. całość winy brałam na klatkę, by próbować ułożyć wszystko na nowo. i ty masz czelność mówić mi, że się nie starałam? nie mów, że dla mnie wszystko jest proste, że jestem obojętna, bo nie wiesz jak się czułam, kiedy czytałam to wszystko, a serce rozpierdalało mnie od środka. nie wiesz jak to jest iść pieprzoną ulicą i płakać z bezsilności. nie wiesz jak się czułam, bo to nie ty krzyczałeś do poduszki i próbowałeś zaszyć serce, które co chwila rozpadało się na kawałki. nie wiesz nic o miłości, więc nie próbuj wmawiać mi, że jestem dla ciebie wszystkim.
|
|
 |
|
nie, ja nie płaczę. to tylko serce przykryte nawałem wspomnień wyrzuca na wierzch słone łzy. nie, ja nie cierpię, ja umieram z bezsilności każdego dnia na nowo. nie, ja nie znikam, ja wtapiam się w szare tło. nie, nie jestem ważna, przecież nie znaczę już nic.
|
|
 |
|
tak, wiem, nie jestem idealna. tak naprawdę nigdy nie będę, zbyt daleko mi do ideałów. a może takie w ogóle nie istnieją? może łudzisz się i głupio wierzysz, że kiedyś znajdziesz kogoś takiego? nie zaprzątaj sobie głowy czymś, co nigdy nie nadejdzie i nie stanie się. ludzie są zbyt egoistyczni i zakłamani, by móc nazwać ich ideałami. nie uciekaj w przeszłość. żyj tym co jest tu i teraz. przecież jutra może nie być.
|
|
 |
|
nie mam Ciebie, tak naprawdę nigdy nie miałam. owszem, byłeś gdzieś tam głęboko w wytworach mojej wyobraźni, ale nigdy nie czułam jak bije ci serce, serce które mogło należeć do mnie. nie wiem jak smakują twoje usta i co robisz w tej chwili. nie mam pojęcia jakich perfum używasz i kim jesteś naprawdę. nie wiem o tobie nic, a mimo wszystko czuję, że znam cię na wylot.
|
|
|
|