 |
|
pamiętaj skarbie, u mnie działa metoda "dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki" więc nie wylatuj mi tu z kwiatami. kurwa nawet mercedesa mi możesz kupić, ni chuja./ xzesty
|
|
 |
|
Z języczkiem uwagi, Robię ci kiełbie we łbie, Nie gorzej niż dragi
|
|
 |
|
Koncentruj się bardziej na własnym charakterze niż na własnej reputacji, ponieważ charakter stanowi o tym, kim naprawdę jesteś, a reputacja to jedynie to kim jesteś w oczach innych ludzi./xzesty
|
|
 |
|
Ale to nie gra ja tak jak ty znam porażki i sukcesy Umiem upaść, wstać umiem płakać i grzeszyć.../xzesty
|
|
 |
|
a jak Mnie wykorzystasz i zostawisz, to...masz wpierdol od Moich przyjaciól. bo oni nie przeżyją Mojego kolejnego rozczarowania i tęsknoty za jakimś ćpającym gnojkiem.
|
|
 |
|
my się nie poddamy, nie sprzedamy skóry,głowa do góry, tak, głowa do góry!
|
|
 |
|
Zanurzyć się w datach, godzinach, czynnościach. Realizować pun
kt po punkcie. Nie pozwolić, by coś mnie dotknęło jeszcze bardziej. Uodpornić się. Zesztywnieć./
xzesty
|
|
 |
|
słowa nic nie kosztują dlatego są gówno warte.
|
|
 |
|
[cz.1] - zamknij oczy. - powiedział stojąc za nią. zakrył jej powieki, rękoma. - co Ty wyprawiasz?! - spytała zaniepokojona. - mam dla Ciebie niespodziankę. tylko nie podglądaj! - przecież wiesz, że nienawidzę niespodzianek! - krzyknęła, starając się uciec z jego objęć. prowadził ją ostrożnie. nie wiedziała dokąd zmierzają. poczuła na twarzy lekki powiew wiatru. - jesteśmy. - wyszeptał. - możesz otworzyć oczy. podniosła delikatnie swoje błyszczące od niebieskiego cienia, powieki. przed oczyma ukazałoy jej się miliardy małych świecących punkcików. złapała ostrość. były to maleńkie, świecące w oddali budynki. miliardy małych samochodów. - o Boże! - wykrzyczała. stali na dachu jednego z wieżowców. na samym skraju dachu. - przecież wiesz, że mam lęk wysokości! - zabierz mnie stąd, natychmiast! - krzyczała. - spokojnie. - powiedział, trzymając ją kurczowo.
|
|
 |
|
[cz.2] - musisz pokonać swój lęk. - niby dlaczego? - spytała, cała się trzęsąc. - widzisz ... ja obawiałem się do Ciebie podejść. ale pokonałem lęk i teraz jestem szczęśliwy. Ty musisz zrobić to samo. przekroczyć własną granicę ku szczęściu. pocałował ją delikatnie w kark, niechybnie się nachylając. spadli. zginęli w swoich objęciach. przekraczając granicę. likwidując strach.
|
|
 |
|
będę chodzić z Tobą na mecze. zacznę pić piwo z Twoimi kolegami. będę na każde skinięcie Twojego palca. na każde Twoje zawołanie, choćby po to, aby podać Ci pilota. będę kokieteryjnie szeptać o tym jak Cię uwielbiam. obiecywać niestworzone rzeczy, łżąc o tym jak niesamowicie Cię pożądam. nakręcę Cię jak starą pozytywkę. a później zostawię Cię bezradnego na środku ulicy, tłumacząc, że dzisiaj jest Twój pechowy dzień. zrobię z Tobą dokładnie to samo co on zrobił ze mną. tak dla równowagi.
|
|
 |
|
urodziłam się całkiem sympatyczna. z czasem dobre serce, wyparowało tak jak paruje gorące kakao podczas zimnego poranka. nie jesteś w stanie szanować kogoś kto nie obdarza szacunkiem Ciebie. gdyby nie ludzie i to na jaką skalę potrafią być podli, zapewne byłabym dzisiaj jak matka Teresą z Kalkuty.
|
|
|
|