 |
Bezpieczeństwa i ukojenia, uśmiechu i szczęścia, ciepła i bliskości, brakuje mi z pewnością. Chodzi tutaj o Ciebie.
|
|
 |
Nieodparte łaknienie Twoich warg i poczucie smaku Twoich ust, który zmiesza się z moją malinową pomadką otulającą lekko spierzchnioną skórę pozwalając jej na regenerację. Chęć odczytywania Twoich myśli i emocji poprzez wpatrywanie się w Twoje źrenice nie spuszczając z Ciebie wzroku, karmienie się Twoim widokiem, widokiem Twojego uśmiechu, ruchem ciała, najmniejszym drgnieniem dłoni, mrugnięciem powiek, każdym branym przez Ciebie haustem powietrza. Nieprzerywalne pragnienie skrycia mojego drobnego ciała w Twoich ramionach i chęć odkrycia uczucia bezpieczeństwa znalezionego u boku mężczyzny, który wiem, że jest w stanie zastąpić mi powietrze. Pozwól, by Twoje perfumy wżarte w nici materiału przesiąknęły moją skórę. Spleć swoje palce z moją dłonią i nie puszczaj jej, nie pozwól mi się ponownie zgubić, zatracić siebie i stracić z linii wzroku Ciebie. Pozwól mi na to wszystko. Wiem, oczekuję wiele. Ale mam tylko jedno marzenie, tylko to. Być blisko nieba, blisko Ciebie.
|
|
 |
We mnie, to właśnie we mnie jest lek na całe zło, którego sama jestem sobie winna.
|
|
 |
le tylko Ty - jedyny nieugięty, niewzruszony, obojętny i obcy - możesz zrozumieć mnie. Mnie jako dojrzałą kobietę borykającą się z miłością, która przychodzi i odchodzi. Mnie jako kobietę niezdecydowaną, która nie wie czy chce zaakceptować siebie i żyć, czy brnąć dalej przed siebie z myślą, że za zakrętem czeka mnie lepsze jutro. Bo ja wiem, że kiedyś wszystko mnie zawiedzie. Zawiodą mnie ci, którzy rozumieją i ci, którzy współczują.
|
|
 |
Ty stój głupia w miejscu, pozwól innym zawładnąć Twoim życiem, niech wbijają te sztylety, niech karmią Cię nadzieją, niech przywiązują do siebie, niech kochają, niech dają łaskawe szczęście, a potem idą dalej ze śmiechem na ustach, a Ty zdychaj w samotności, bo byłaś zbyt słaba, żeby przetrwać te męki. Wiesz co? To i tak nic. Najgorzej jest wtedy, gdy stoisz twarzą w twarz z Twoim oprawcą i wiesz, że jeszcze wczoraj wbijałaś pazury z rozkoszy, a dziś czynisz to z bólu, z przerażenia, ze złości, że oto nadszedł ostateczny etap, gdzie przegryzasz swoje wargi i czekasz tylko na ten jedyny cios, który całkowicie wykluczy Cię z gry.
|
|
 |
Gdy przychodzi samotność biorę ją za rękę i to ja wyprowadzam na spacer. Gdy przychodzi ból to ja staję pierwsza w kolejce po niego. Ale gdy odchodzi nadzieja to żadne złudzenia nie pozwalają już przetrwać. Ona odchodząc zabiera wszystko. Łzy, szczęście, ból, rozczarowanie - wszystko. Zostaje tylko jedno, wielkie nic. Dziura, nicość, pustka. Gdybym powiedziała, że umarłam z miłości mógłbyś przyrzec, że to była szczera miłość? Mogłabym w ogóle umrzeć z tak błahego powodu? Kocham Cię bardziej niż cały świat. Kocham Cię bardziej niż samą siebie. Kocham Cię bardziej niż własne sny, ale - dziś śniło mi się, że żyję.
|
|
 |
Dziś w nocy obudził mnie lęk. Śniło mi się, że... - Nie czuję się smutna. W ogóle to nie czuję nic. Chciałabym wstać, ukłonić się i skończyć ten teatrzyk. Ale nie mogę. Nie mogę, choć to rozrywa mnie od środka.
|
|
 |
Przecież sezon na samotność został już otwarty, a my jesteśmy zbyt dumni, by pokonać te wyżyny i zbyt mali, by dotknąć nieba.
|
|
 |
Bo jeśli spojrzysz kłamstwu prosto w oczy to ono ZAWSZE odwzajemni to spojrzenie. I zawsze będzie to odzwierciedlenie prawdy. Nie chciałam nic więcej, prócz jednej wspólnej chwili, która należałaby tylko do nas
|
|
 |
Nie obiecuję ci wiele...
Bo tyle co prawie nic...
Najwyżej wiosenną zieleń...
I pogodne dni...
Najwyżej uśmiech na twarzy...
I dłoń w potrzebie...
Nie obiecuję ci wiele...
Bo tylko po prostu siebie...
~Bolesław Leśmian
|
|
 |
No, i po co było to wszystko? Że kocham, że tęsknię, że mnie nie zostawiaj? Że do końca życia, że tylko ty, że nic innego się dla mnie nie liczy?
Po co te wszystkie puste słowa?
|
|
 |
a dziś znowu nie rozmawiamy i nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek porozmawiamy
|
|
|
|