 |
Teraz, gdy siedzę sama w domu, tęsknota niszczy mój świat.
|
|
 |
I nagle stałam się tragiczną postacią, która potrzebuje odrobiny czułości.
|
|
 |
I nawet jeśli obrażam się na Ciebie tysiąc pięćset razy na minutę to wiedz, że nie zamienię Cię na nikogo w świecie.
|
|
 |
Nie pozwolę, żeby jakiś dupek odebrał ci uśmiech.
|
|
 |
znasz go lepiej niż samą siebie. potrafisz dokończyć za niego każde zdanie. gdy się uśmiecha, wiesz doskonale dlaczego to robi. przez miesiące, w których oddychaliście wspólnym powietrzem, nauczyliście się siebie na pamięć. żaden z fragmentów jego ciała nie jest Ci obcy. gdy nagle odejdzie czujesz jakbyś straciła serce. załamujesz się. zaciskasz pięści i nerwowo uderzasz nimi w ścianę. płaczesz tak długo, aż brakuje Ci łez. wtedy skomlisz jak pies. nie widzisz sensu w swojej egzystencji. chcesz umrzeć. niespodziewanie pojawia się ktoś, kto wyciąga Cię z dołka. zaczynasz wychodzić z domu, uśmiechać się. nadal myślisz o swojej byłej miłości, ale jest już łatwiej, lepiej. nigdy nie zapomnisz, to nierealne, ale musisz nauczyć się żyć ze świadomością, że go nie ma i nie wróci.
|
|
 |
nauczyłam się, że można żyć bez tlenu. z czasem ból łagodnieje, nie mija, ale też nie dominuje w egzystencji. można wstać, usiąść na krześle i spokojnie zjeść kanapkę z nutellą, która dotychczas była nie do przełknięcia oraz zasnąć wieczorem jak dziecko. myśl, że kiedykolwiek byłeś obok jest gdzieś w głębi serduszka, przypomina się w chwilach wygodnych, chwilach pierdolonej samotności i tylko wtedy pozwalam sobie na płacz, lecz w towarzystwie żyję i oddycham pełną piersią tym powietrzem, które zmieniło swój smak i biegnę na spotkanie nowej rzeczywistości.
|
|
 |
Jest równo pierwsza w nocy. Mój puls serca jest znacznie szybszy niż kilka sekund temu, znów przyśpiesza i znów, aż w końcu po moich delikatnych, spieczonych policzkach lecą delikatnie, przejrzyste łzy, a ciało samo z siebie się trzęsie, nie może przestać, nie kontroluje tego. Do serca wdarło się już niby znajome utrapienie. znajome, ale nie potrafię się z nim oswoić. to ból.ból tak silny, że nie pozwala mi złapać płynnego oddechu. nie potrafię się na niczym skupić, moje ciało drży, migrena jest tak silna, że z tego bólu przymykają mi się mimowolnie oczy. łapie pierwszy lepszy ostry przedmiot znajdujący się przy mnie. wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie, ale już jedno silne pociągnięcie po skórze sprawia, że ból odchodzi, przeradza się w ból zewnętrzny,do którego jestem w stanie przywyknąć.czuję się wolna, czuję lekkość ciała, płynny oddech, a wylewająca się krew z świeżych ran sprawia, że się się uśmiecham, że znów czuję się spokojna.| sajonara.bitches
|
|
 |
Coraz więcej ludzi na ziemi chce umrzeć. Coraz więcej nastolatek, starszych ludzi, którym nie układa się w życiu. Chcą zabrać sobie wszystko, bo nie wydaje im się, żeby w ich było coś wartościowego, coś dla czego warto żyć. Czasem po prostu człowiek nie ma na tyle sił, by wstać i żyć pełnią życia. Czasem po prostu tego nie chcę, chce schować się w kąt, bo żyje w przekonaniu, że tak na prawdę nie ma po co wstać.. przecież nic dobrego go nie czeka. Wyobraźcie sobie, że nagle wasze życie się kończy. Tak nagle, w najmniej oczekiwanym momencie. Z nieba przyglądacie się rodzinie w żałobie, odkrywacie, że pewien cichy, nieśmiały chłopak płacze nad waszym zdjęciem, wasi przyjaciele obwiniają siebie. Później każdy wraca do życia. Cierpią za Twoją stratą, ale miewają też dobre, piękne momenty w których nie możesz uczestniczyć, nie możesz nic powiedzieć, nie ma cię. Przyglądasz się temu, ale jesteś tylko przeźroczystym płatkiem, bez życia. | sajonara.bitches
|
|
 |
cześć, tak dawno do Ciebie nie pisałam. nie mam na co liczyć i tak nie otrzymam odpowiedzi. w kartoniku leży setka listów, których nie wysłałam. mimo upływających miesięcy, każdy następny przepełniony jest coraz większym bólem. moje życie mogło być banalne, ale odpycham od siebie każdą osobę próbującą dać mi chociaż odrobinę szczęścia. nie zwracam uwagi na drogowskazy. nadal biegnę drogą, którą obraliśmy wspólnie, ale sama. wieczorem, gdy zmywam maskę złożoną z kilkunastu rodzajów uśmiechu i włączam muzykę, wiem co nastąpi za moment. będę płakać, walić głową w ścianę i zaciskać pięści z bezradności. powiedz mi, jak kolejny raz podbić Twoje serce. czy to naprawdę nierealne? pomóż mi odnaleźć siebie, bo ja już chyba nie potrafię.
|
|
 |
może tak jak w 'Pamiętniku' Sparksa spotkamy się za kilkanaście lat. będziemy wtedy innymi ludźmi, bardziej dojrzałymi i z innymi perspektywami. spojrzę w Twoje czekoladowe oczy tak samo jak kiedyś i przytulę Ciebie jak najmocniej potrafię. pewnie rozpłaczę się i zniszczę misterny makijaż, a smugi z czarnej maskary pokryją nieskazitelną koszulę, którą będziesz miał na sobie. potem usiądziesz na ławce w ogrodzie, a ja pójdę do domu zrobić Ci kawę, taką jaką najbardziej lubisz, bardzo słodką z mlekiem. trzęsącymi się dłońmi odpalę papierosa by uspokoić się chociaż na moment, poprawię makijaż i wrócę do Ciebie. zaczniemy rozmawiać, zupełnie swobodnie jakbyśmy widzieli się wczoraj, potem pójdziemy do łóżka, nakarmiona dotykiem zasnę w Twoich ramionach, a rano będziemy już pewni, że ten czas nic nie zmienił.
|
|
 |
Miłość sama przychodzi i sama odchodzi. My mamy gówno do gadania.
|
|
 |
Rzygać mi się chce tym waszym 'zobaczysz, wszystko się ułoży'. Przecież nic się nie ułoży, wszystko będzie takie jak jest i nadal będę cholerną naiwną idiotką, taki los.
|
|
|
|