 |
Tak bardzo boję się stracić coś, co kocham, że nie chcę kochać niczego.
|
|
 |
Słowa do czegoś zobowiązują.
|
|
 |
Odchodzisz tylko po to by wracać. Ranisz tylko po to by przepraszać i znów postąpić tak samo. Mówisz kocham by nie pozwolić zapomnieć o sobie.
|
|
 |
Olać realia, pieprzyć rzeczywistość. Pieprzyć to, że znów coś nie wyszło.
|
|
 |
Pewne kwestie próbujesz przemilczeć, nawet jeśli coś w środku rozpieprza wszystkie myśli.
|
|
 |
Nie byłam naiwna. Ja po prostu chciałam wierzyć w człowieka. Nie być zbyt podejrzliwa wobec niego i dać mu zapracować na moje zaufanie. Dopingowałam i mobilizowałam nawet gdy popełniał błędy. Przecież musiałam mu pomóc nauczyć się wynosić coś z nich. Przymykałam oko na pewne niedociągnięcia. Przecież w końcu nikt nie jest doskonały. Poruszał się jak pionek po szachownicy życia. Wciąż tracił swoją kolejkę lub co gorsza cofał się do tyłu. Nie szedł w ogóle na przód. Moje starania spełzły na niczym. Zrobił coś niewybaczalnego. A ja? Nadal wierzę,że nie należy przekreślać człowieka od razu. Należy dać mu jedną,drugą czy trzecią szansę. Wszystko po to by nie wyrzucać sobie,że skreśliło się kogoś bezlitośnie tym samym przekreślając go całkowicie. Nikt nie rodzi się idealny. I każdy może się zmienić pod warunkiem,że tego bardzo chce.Ja sama przecież kiedyś mogłabym potrzebować czyjegoś wybaczenia i możliwości naprawy/hoyden
|
|
 |
Bo nie w tym rzecz, żeby leżeć,płakać, szlochać. Ktoś cię kocha, to ty też się naucz kochać.
|
|
 |
Odejdź,ale swoje serce zostaw przy mnie.
|
|
 |
Czasem nie da się powiedzieć komuś co się czuje i ten ktoś po prostu odchodzi bo nie wie, że powinien zostać.
|
|
 |
taką wodą być, co otuli ciebie całą, ogrzeje ciało, zmyje resztki parszywego dnia.
|
|
 |
biegnę przed siebie. płaczę. jestem rozbita na tak wiele kawałków. wciąż biegnę. łzy zaczynają zakrywać mi drogę. z kieszeni wyciągam papierosa. wybiegam zza kolejnego bloku i nagle widzę jego. nie komentuje. nie pyta dlaczego płaczę. ze spokojem podchodzi do mnie i zabiera papierosa, nie lubi gdy palę. wyrzuca go za siebie. podchodzi bliżej. uśmiecha się i mnie przytula. ściska mnie tak mocno jakby chciał dzięki temu wyciągnąć ze mnie cały ból. stoimy tak dłuższą chwilę, aż się nie uspokoję. nagle chwyta mój podbródek i podciąga go do góry. spogląda mi w oczy. "już dobrze" i odchodzi. nie rozumiem o co chodzi. wracam domu. rzucam bluzę na szafkę i siadam na łóżku. i co? płaczę. jeszcze mocniej. jeszcze głośniej. bo ja już sama nie wiem co jest gorsze. ta niepewność, czy to że wciąż muszę ukrywać swoje uczucia.
|
|
 |
uwielbiam jak nazywa mnie swoim skarbem. robi to w taki perfekcyjny sposób, każdego dnia uświadamiając mi jak bardzo jest przy mnie szczęśliwy.
|
|
|
|