 |
"To boli - kiedyś blisko, teraz sobie obcy ludzie. I trudno, tak musiało być. Nie mam złudzeń.."
|
|
 |
Dziwnie jest patrzeć na Ciebie i wiedzieć, że to już koniec, że się nie znamy i jesteśmy dla siebie całkowicie obcymi ludźmi. Zapomniałeś już o mnie i o tym wszystkim co było, znalazłeś kogoś na moje miejsce i nie winię Cię za to, przecież wiedziałam, że kiedyś tak musi się stać, ze w końcu odnajdziesz szczęście u boku kogoś innego. Cieszę się, Twoim szczęściem, choć nie ukrywam, że jest to cholernie trudne. Jedynie czego nie mogę znieść jest to, jak łatwo przyszło nam zerwać kontakt i udawać, że nigdy się nie znaliśmy, a to wszystko nie miało miejsca. Jak w kilka chwil staliśmy się dla siebie tak cholernie obcy. Nie mogę uwierzyć, że juz nigdy nie pogadamy, nie pośmiejemy się razem, że juz zawsze będziemy udawać, ze nigdy się nie poznaliśmy. Dziwnie patrzeć na Ciebie wiedząc, że już nic dla Ciebie nie znaczę choć do niedawna mówiłeś, że coś do mnie czujesz. Jak widać uczucia to ulotne szczęście. Udaję, że Cię nie znam bo taka była umowa, tego chciałeś mimo iz tak bardzo Cię kocham.
|
|
 |
dławię się przenikającą mnie tęsknotą. ze łzami w oczach spoglądam na nasze wspólne zdjęcie stojące na moim parapecie, dopijam jeżynową herbatę, w Twojej bluzie i ze łzami w oczach kładę się na łóżko. tylko kilka rzeczy przypomina mi o tym, że kiedykolwiek byłeś w tym mieszkaniu, że leżałeś w tym samym miejscu co ja, że ściany upijały się Twoim głosem, a ja siedziałam na krześle wpatrzona w czekoladowe tęczówki, uderzające mnie swoim niesamowitym blaskiem.
|
|
 |
przy kolegach zgrywał twardziela, skurwiela bez uczuć, człowieka chorego na znieczulicę. dla mnie nie było to istotne, bo gdy byliśmy sami wszystko zmieniało się w mgnieniu oka. mówił o miłości. dużo i często. przytulał mnie jak nikt inny wcześniej. potrafił płakać. nie raz błagał mnie o przebaczenie. całował mnie tak, że motylki rozpierdalały mi żołądek. ofiarował poczucie bezpieczeństwa. mordował swoim nieziemskim uśmiechem. wtedy byłam jego księżniczką, skarbem, którego rozpieszczał najmocniej jak się dało. narkotyki? nie wymawiał przy mnie nawet tego słowa. liczyłam się tylko ja, nikt inny.
|
|
 |
kochała go, bez wzajemności, ale mocno, chorowała z miłości. wieczorami leżała samotnie w swoim za małym łóżku i wyklinała na cały świat. nazywała się naiwną idiotką, często płakała na szkolnym korytarzu, a on nawet nie spojrzał. marzyła o tym, by obdarował ją uśmiechem, ale nie chichotem, słyszalnym za jej plecami. wiedział, że ona go kocha, drwił sobie. prawdziwy mężczyzna bez serca, chory egoista.
|
|
|
|