 |
Tylko kobieta potrafi w największym skurwielu ujrzeć mężczyznę swojego życia.
|
|
 |
Walcząc o osobę którą kochamy odpychamy przyjaciół i zapominamy o całym świecie, ale gdy osoba którą kochamy sama nas ciągle odpycha lecimy do tych o których prędzej sami zapomnieliśmy, czyż to nie parodia ?
|
|
 |
taki głupi wiek, że ni tu zwierzyć się mamie, ni tu się najebać.
|
|
 |
mało we mnie z ideału, niewiele potrafię, słabo gotuję, mam dwie lewe ręce, często tłucze szkło a gdy je nieumiejętnie sprzątne, pozostałe kawałki wbijają się innym w stopy. ranię. czasem nieświadomie, ale to robię, nie pamiętam imion, w ogóle mam słabą pamięć... udaję, że mam rację, gdy wcale jej nie mam, po to aby postawić na swoim, przecież mówię, mało we mnie z ideału. ale potrafię kochać tak mocno mocno mocno, potrafię się troszczyć tak bardzo bardzo bardzo, potrafię słuchać, chcę podać rękę, przytulić i wesprzeć, więc proszę Cię, gdy się już zezłościsz, niech to nie trwa długo wiesz, bo bardzo się boję zimna i obojętności
|
|
 |
Człowiek może i uczy się na błędach, ale jeśli kocha, to wciąż popełnia jeden i ten sam - ufa, choć już tyle razy się zawiódł.
|
|
 |
a jednak potrzeba mi Twoich słów i potrzeba mi Twojej pamięci. pamiętaj o mnie, dobrze? może będę mniej się bała, usypiała spokojniej .
|
|
 |
Samotna? Może i tak. Czasami wole zamknąć się we własnym świecie. Tam gdzie fruwają anioły i całujesz mnie właśnie Ty.
|
|
 |
Nie chce się ze mną kłócić - może tylko o poduszki czy rapera w głośnikach - a mimo to, nie przytakuje mi głupio na wszystko. Z podniesionym czołem zmierza się z moim charakterem i potrafi wytknąć mi błędy, nie opierając tego na swoich uczuciach, tym co Mu nie odpowiada we mnie, a wczuwając się wyłącznie w moją osobę i mówiąc "nie chcę tylko, żebyś potem czegoś żałowała, więc zastanów się czy na pewno chcesz to zrobić, powiedzieć". Słucham Go. Mimowolnie Go słucham, opierając to na dziwnie mocnej linii ufności. I zawsze ma rację, bez wyjątku, a ja boję się tego jak dobrze mnie już poznał.
|
|
 |
Jeśli masz być tak trochę, niby obok, ale daleko, za daleko, bo nie będę czuć gorąca Twojej dłoni na swoim policzku, te kilkadziesiąt centymetrów dalej, to nie, nie chcę Cię obok zawsze i na zawsze. Chcę czuć Cię najbliżej, rozumiesz? I nie chcę dystansu. Nigdy. I pragnę chociażby chorych relacji między nami, kiedy na co dzień będziemy sobie obcy, mijając się na ulicy bez żadnych słów, a co kilka nocy spotkamy się u mnie czy u Ciebie, z winem, nie myśląc i nie znając żadnych pieprzonych granic.
|
|
 |
Ja - moje napieprzanie na rutynę, na związki, bo ograniczają, przycinają skrzydła, zajmują czas i za wiele wymagają. On - ciągłe zmiany, nieustanny spontan, zabawa jako priorytet. Razem, cholera, prawie pięć miesięcy z których kolejne chwile równają się kolejnym cegiełkom. Budujemy naszą rzeczywistość, tak dla odmiany, po tym jak ukierunkowaliśmy się dawniej na burzenie i tłumaczenie, iż nie ma w tym naszej winy.
|
|
 |
[2] Mogę wrócić, prawda? Wstawaj, serce! Walczmy. Pocałunek. Do diabła, puszczaj, kretynie. Kochanie, halo? Uratuj mnie z czeluści tej otchłani. Czarna sukienka na podłodze, przytomniejesz. Rytmiczne ruchy Jego "przyjaciela" nad Tobą. Kochanie, nie chciałam Cię zabijać.
|
|
 |
[1] Niszczycielska schiza dziś, gdzieś - tu w środku, jakoś tak koło mostka, trochę po lewo, trochę głębiej, o, bije, coś uderza wśród tej schizy, ale jakoś tak niemrawo i przerywa, i coraz słabiej. Zobacz, coś przepływa nieopodal. Ktoś płacze - cześć, jak się nazywasz? Wątroba. Kolejny cios. Tam najwyżej zaczyna się kołować, najniżej coraz bardziej bezwładnie. Płuca!, płuca, pracujcie. Nikotyny? Dajcie żyć, jeszcze trochę... dobra, nie marudźcie, drugi buch, trzeci. Koło mostka coraz lepiej. Usypia. Wargi, to wy? Nie całujcie... to nie te usta. Szept zamroczonego serca. Nie słychać. Zimno. Brakuje ubrań, chyba. Twoje ręce... Obce ciało. Źle. Nie tak. Niedobrze, ten umysł jest do niczego, ten facet też jest do niczego, ale pieprzysz się z Nim i nie ma "ale". Zostawia ślady na szyi, mdli mnie. Krwawi. Serce, kurwa, serce krwawi... Umarło. Nie bije. Nie słuchałaś go, bo cholera, bałaś się. Miłości czy jakoś tak? Zawroty. Zostaw. Puść mnie.
|
|
|
|