 |
Sięgnęłam dna, kiedy się z Tobą związałam. To było coś przed czym nie mogłam uciec, bo widzisz nie miałam tego wyboru, który mógł decydować o tym czego naprawdę w życiu chcę. Byłam pod Twoim wpływem, więc nie myślałam racjonalnie o tym czego sama chcę, czego pragnę, a wręcz przeciwnie. Myślałam wyłącznie o Tobie i Twoim szczęściu. Starałam się robić wszystko co było tylko możliwe, abyś sam poczuł się szczęśliwy i wesoły. Nie zawsze mi to wychodziło, wiem to. Jednak starałam się. Za wszelką cenę, ale się starałam. Nie podziękowałeś nigdy za to, a jedynie odpłaciłeś mi się złem. Sprawiłeś, że zaczęłam płakać, poniżać się z dnia na dzień coraz bardziej. Toczyłam walkę pomiędzy życiem, a teraźniejszością o każdą chwilę przetrwania. Ty zaś wykorzystywałeś każdy moment mojej słabości do Ciebie i odwracałeś to wszystko tak, że zawsze wychodziłeś na tym korzystnie. Nie brałeś pod uwagę tego, że ktoś przez Ciebie cierpi. To przecież się dla Ciebie nie liczyło.
|
|
 |
Odszedł ode mnie zostawiając rozdarte w połowie serce, które każdego dnia wyniszcza się narastającą tęsknotą. Zabrał pogodne dni, uśmiech i gromadzące się w oczach szczęście. Miał przecież tylko naście lat. Całe życie przed sobą... tak cholernie boli mnie to, że zostawił nas tu wszystkich z jedną wielką niewiadomą. Każdy z nas ma w sobie poczucie winy, ze przecież mógł mu pomóc. Był.. blisko. A jednak zabrakło czegoś co mogłoby uratować jego przed tym niby "lepszym światem". Codziennie próbuję w snach wyciągnąć of niego choć małe wytłumaczenie dlaczego.. zostawia mnie tylko z mokrą poduszką i mocno bijącym sercem, które czasem poczuje ból. [ ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
Odważył się podejść i zapytać czy jestem szczęśliwa. Brak uśmiechu na twarzy, przepełnione bólem oczy, z który notorycznie wylewał się hektolitrami tej pieprzony żal. Wielu widziało jak z dnia na dzień upadam kalecząc kolana, obdzierając łokcie do krwi. Nie patrzył na mnie z wyrzutem. Ten malec mocno chwycił moją dłoń widząc na niej rany. Widział w zaschniętej krwi przemoc w domu, brak miłości, ciepła i spokoju. Czekał na odpowiedź widząc jak oczy coraz bardziej zachodzą łzami. Jak mocno zagryzane wargi pokrywają się krwią. Usiał obok, jako jedyny poświęcił mi swój czas nie goniąc za szczęściem, które zawsze i tak jest o krok dalej. Nawet wyciągnięte ręce nie potrafią go chwycić. Był te klika minut opowiadając jak spędził dzień. Opowiadał o drobiazgach malując szczery uśmiech by na końcu stwierdzić, że jestem szczęśliwa. [ ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
Nie potrafię tak dłużej udawać, że to co się wokół mnie dzieje, że słowa, które dość często słyszę od rodziny wcale na mnie nie działają. Zbyt często powtarzają mi, że mam z kimś się związać, że mam zacząć wychodzić z domu i przyprowadzić sobie domniemanego kandydata na męża, ale czy oni nie są w stanie zrozumieć, że w dzisiejszych czasach to nie jest łatwo kogoś poznać? Czy nie są w stanie pojąć, że aby kogoś mieć trzeba naprawdę się wysilić i napracować? Przecież tak rzadko można spotkać pary, które nie są idealne, które kontrastowo się bardzo od siebie różnią. A oni doskonale wiedzą i widzą, ile jest we mnie nie idealności, że mało kto na kogoś takiego, jak ja spojrzy. Z dnia na dzień podkreśla mi to również mój brat, który pokazuje mi na każdym możliwym kroku, iż nie jestem w typie normalnego chłopaka, który chciałby się zakochać i mieć dziewczynę. On tego nie widzi, że mnie to boli. Lecz kolejny raz walczę w samotności z bólem i łzami, którego On nie widzi.
|
|
 |
Uniósł mnie swą miłością ponad szczyty niebios. [ ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
wiesz co mi się marzy? chodzić po Twoim mieszkaniu , w Twojej koszuli po wspólnie spędzonej nocy.
|
|
 |
Bóg nie zdejmuje ciężarów, wzmacnia tylko plecy.
|
|
 |
Nie umiem poskładać na nowo swojego życia. Nie potrafię odbudować tego wszystkiego co kiedyś miałam. To zaczyna być bardziej męczące niż myślałam. Tyle lat mija odkąd Ciebie nie ma, od Twojej śmierci, ale we mnie te wspomnienia nadal są żywe. Nie umiem się tego wyzbyć z ciała, duszy i serca. Wciąż się łapię na tym, że poznając kogoś na kim mi zależy, odszukuję w tej osobie cech z Tobą związanych. Wiem, że jest to zabawne i dziecinne, ale jest mi ciężko. Lecz Ty chyba nie rozumiesz wciąż tego. Bo, ile można powracać do kogoś, do osoby, od której się odeszło i ją zadręczam dawnym życiem? Ile można mieć tej nieprzyzwoitości w sobie? Nie rozumiem, naprawdę tego nie rozumiem... Męczysz mnie tym coraz bardziej. Zrozum, mam dość tych ciężkich nocy, gdy budzę się z płaczem bądź łzami na policzkach. Nie umiem z tym walczyć, nie wiem czy chcę.. Lecz jestem pewna, że chcę, abyś odszedł na zawsze i nigdy więcej nie powracał.
|
|
 |
Który już raz znów robisz to samo? Przeglądasz stare wiadomości i wspominasz chwile, w których znaczyłaś dla Niego wszystko. Przypominasz sobie sposób Jego pisania, te nieśmiałe początki. Analizujesz każdą wypowiedź, jakbyś chciała znaleźć błąd, którego nie zauważyłaś, a który znaczył wiele. Śmiejesz się, bo wspominasz moment, gdy krótkie "do jutra" było zapewnieniem kolejnego spotkania. Ale już wystarczy. Usuń wszystkie wiadomości. No dalej. Za czym jeszcze czekasz? Dałaś radę? Nie. Obie wiemy dlaczego. [ yezoo ]
|
|
 |
Usłyszałam przeraźliwe wycie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę,że ten odgłos wyszedł z mojego wnętrza,z głębi mojego serca. To ja tak spazmatycznie wyłam. A więc tak boli jego odejście. Jest gorzej niż w najśmielszych oczekiwaniach, w najstraszniejszych koszmarach. Spodziewałam się bólu,ale takiego umiarkowanego. Takiego w którym można wziąć się w garść i przezwyciężyć go. Nie dać mu się zdominować. Ból to tylko mieszanina rozczarowania z nutką smutku. Ból to uczucie,które przecież nie może być od nas silniejsze i mocniejsze. A jednak. Jesteśmy silni kiedy zdobywamy szczyty, podbijamy lądy,ale w obliczu miłości stajemy się tacy malutcy. To ona bierze nas w posiadanie. A nam nie pozostaje nic jak biernie czekać na egzekucję. Wiedząc,że po tym czekaniu nie następuje nic. Jak strasznie jest oczekiwać na swój marny koniec/hoyden
|
|
 |
Co noc mam problemy ze snem. Jesteś temu wszystkiemu winny, ponieważ wciąż mnie prześladujesz i nachodzisz w snach. Wiesz, jak tego nienawidzę, jak nienawidzę, kiedy tak bezproblemowo zjawiasz się przede mną i prosisz mnie o wybaczenie. Lecz widzisz wtedy jedynie moje łzy, czuję, że próbujesz je otrzeć, ale Twoja dłoń nie dotyka mojego policzka. Nie jesteś już człowiekiem, dobrze oboje o tym wiemy. Nigdy mnie nie dotkniesz, a ja nigdy Cię nie poczuję. Lecz Ty nie odpuszczasz. Próbujesz się tłumaczyć, że nie mogłeś inaczej postąpić te parę lat temu, ale nie rozumiesz tego, że ja już przez to wszystko przeszłam, że nie chcę powrotu wspomnień, że nie chcę, abyś Ty powracał do mnie. Na nowo Cię od siebie odpycham, krzyczę, że Cię nienawidzę za to całe cierpienie, które mi zafundowałeś, a Ty już milczysz. Nie mówisz nic, odchodzisz. Znikasz, jak mgła i zostawiasz mnie samą. A ja już nad sobą nie panuję i pozwalam na ujście emocjom z mojego serca i duszy.
|
|
|
|