 |
|
cieszę się, że lada chwila zaczną się wakacje. coraz bardziej oswajam się ze świadomością, że po tych ponad dwóch miesiącach nie zobaczę Cię na szkolnym korytarzu, nie będziesz idąc wciskał dłoni na dno kieszeni, żuł gumy, uśmiechał się do mnie. owszem, przyjęłam do siebie fakt, iż nasza znajomość ma już na swoim koncie coś takiego jak ostatni rozdział. pora wyzbyć się tylko nadziei na napisanie epilogu.
|
|
 |
|
napisał. zaczęłam zgrywać zimną i arogancką. cholera, tęskniłam, jasne. ale chciałam, żeby czegoś się nauczył. nawet, jeśli to miało odbywać się moim kosztem.
|
|
 |
|
ale On ma dziewczyne. - Spokojnie, każdy wagon da się odczepić
|
|
 |
|
kilka minut po odebraniu wiadomości z prośbą o spotkanie siedziałam już obok Niego na murowanym schodku. - chciałem pogadać... - skinęłam głową. - o nas. - dodał, co podsumowałam krótkim prychnięciem. - w takim razie nie mamy o czym. - ledwo wydukałam łapiąc powietrze i podnosząc się. złapał mnie za rękę i pociągnął do poprzedniej pozycji. - dobra, mów. - syknęłam spuszczając głowę. - nie chcę, żeby to tak się kończyło. wszystkie tamte chwile, te kiedy już prawie coś między nami było. nie umiem pozwolić sobie na skończenie tego, jeszcze nie... - wyrzucał z siebie nieskładnie. znałam tą historię na pamięć i wiedziałam, że tym razem także skończy się krótkim 'ale nie powinniśmy'. przerwałam Mu. - to już mówiłeś, więc odpuść. doszło coś nowego? do rzeczy, błagam Cię. - rzuciłam oschle na jednym wydechu. poczułam jak wplątuje jedną dłoń w moje włosy, muska szyję, kciukiem wodzi po policzku. chwilę potem Jego wargi całowały moje, raz, drugi. - do rzeczy, mhm. - wymruczał.
|
|
 |
|
Zrozumiałem wtedy, że popełniłem błąd. Tylko sam tego nie naprawię. To nie zepsuło się tylko przez to. Powodów było wiele a czas, w którym się wszystko jebało był długi. Zrozum swoje postępowanie. Postaw się na moim miejscu i zapytaj się czy tylko ja popełniłem błąd?
|
|
 |
|
Tęsknie za Tobą choć tak niedawno się widzieliśmy. Cholera. Dziwne. Najchętniej podjechałbym pod Twój dom, zgarnął Cię i jechałbym z Tobą przed siebie po prostu. Byle gdzie. Byle z Tobą.
|
|
 |
|
Chcę co Ciebie napisać, ale się boję. Jestem z Tobą. Pamiętaj o tym. Nie jesteś sam. Ja jestem tu. I wspieram Cię całym sobą. Słyszysz? Rowery rowery! Meble meble! Pamiętaj: ja jestem z Tobą. Nie potrafię Ci pomóc. Wybacz. Modlitwa to za mało. Ale trzeba uwierzyć w to, że wszystko się ułoży.
|
|
 |
|
Słońce napierdalające w ryja, szum liści, chłodny powiem wiatru, śpiew ptaków, błękitne niebo, uśmiech na twarzy, fajka w mordzie, kręciołki w głowie i wyjebane na cały kurwa świat. Jebać problemy. Jebać ojca. Jebać szkołę. Jebać to wszystko. Liczy się tylko ta chwila. Ta cudowna chwila, w której dym tytoniowy świruje mi po płucach a z ust uśmiech nie chce mi zejść. Czego mi więcej trzeba? Niczego. Cholera niczego. Szczęście w końcu odnalazło mój adres.
|
|
 |
|
Bo się wyjebie. Dlaczego, kupując peżota, nie wziąłem całego pakietu? No dlaczego? A można było na pieruny zapierdalać. No, ale mądry ja pomyślałem ‘Po co mi one? Przecież burze są rzadko, a jak są to słabe, na pewno mało mocy mają.’ No i teraz tracę Muszyniankę na marne podczas gdy na niebie błyskawice strzelają mi foty. Luuuuuuudzie no. Marnotrawstwo. I chuj. Dobrze, że ta Muszynianka nie drożeje. Inaczej rower między giry i jechana.
|
|
 |
|
leciałam do mamy smażącej naleśniki z przeciągłym jękiem 'no dłuuuugo jeszcze?', po czym nie widząc żadnej reakcji wracałam do salonu, kucałam przed telewizorem i przeglądając kasety w końcu wkładałam do urządzenia 'Kosmicznego ducha'. godzinę później sprawdzałam czy spakowałam wszystko do plecaka, a kiedy upewniałam się, że wszystko jest prawidłowo ciągnęłam któregoś z rodziców za rękaw. 'jedziemy?', nieśmiało pytałam. wkrótce siedziałam już na przedszkolnym dywanie z lalką, dwoma misiami i ówdzie najlepszą przyjaciółką. dzieciństwo, kiedy naprawdę było mi obojętne kogo kolega ze starszej grupy będzie trzymał za rękę.
|
|
 |
|
nerwowo skinął w moją stronę głową. próbując dalej tańczyć w obranym ówcześnie tempie odwróciłam spojrzenie kryjąc twarz w ramieniu swojego partnera. piosenka delikatnie cichła, aż w końcu zmieniła się na inną. poczułam inną dłoń na swojej. - odbijamy. - dobiegł mnie Jego głos, a już po chwili cała znajdowałam się w Jego ramionach. - głupie to, nie potrafię patrzyć na Ciebie przy boku kogoś innego. rozpierdala mnie od środka. - wyszeptał mi do ucha gładząc delikatnie po włosach. podniosłam na Niego swoje zielone oczy i spojrzałam błagalnie. - bądź.
|
|
 |
|
trochę życia, wakacji, uśmiechu, szczęścia, Ciebie.
|
|
|
|