 |
Siedzę w rozciągniętym swetrze, w jakiś szerokich dresach, bez kapci na nogach, włosy związane w kitkę. Milion zadań, kartkówek na przyszły tydzień przede mną, a ja nie mam sił by ogarnąć cokolwiek. Cios za ciosem, ja nie wytrzymuję.
|
|
 |
Dziś już jestem tylko Twoim wspomnieniem.
|
|
 |
Dziwne uczucie, kładąc się do łóżka i nie rozmyślać o tym, co było kiedyś.
|
|
 |
Nie chcę już być Twoim wyjściem awaryjnym na gorsze dni. Chciałam być kimś więcej, kimś ważnym. Jak zwykle, wyszło tak samo, chujowo. Każde "kocham Cię, chcę być z Tobą, zależy mi na Tobie" było dla mnie ważne i prawdziwe. Myślałam, że byłbyś w stanie rzucić wszystko dla mnie i być tu teraz ze mną. Tak wiem, zabawne. Rzucić wszystko DLA MNIE? Niemożliwe. Same wątpliwości, strach, ale przecież sam mi zawsze powtarzałeś: "bez ryzyka nie ma zabawy." Teraz pierdol się z tym ryzykiem najdalej ode mnie i zapomnij, że kiedykolwiek byłam w Twoim życiu. Jestem zużytą zabawką, czas mnie wyrzucić do kosza.
|
|
 |
Nie mam już problemów z przeszłością, teraźniejszość mam w miarę ogarniętą, więc czas zacząć się tym, co najważniejsze na najbliższe trzy lata, przyszłość.
|
|
 |
Dlaczego czepiasz się o to, że nie jestem taka jak kiedyś? Kochająca, współczująca, wyrażająca swoje uczucia? W głębi nadal tam jestem, tylko trudno to zobaczyć. Nie lubię ogłaszać tego, jak bardzo mi na kimś zależy, to nie jest w moim stylu na dzień dzisiejszy. Może trochę się zmieniłam i pogubiłam, ale tego nie zmienię już nigdy. Już zawsze będę taka jak teraz. Obojętna na wszystko, co mnie otacza i odpychająca obcych.
|
|
 |
Teraz już nie łączy nas nawet adres zamieszkania. Więzy krwi, może, chyba, pięćdziesiąt procent moim genów jego pochodzenia. Zero rozmów, zainteresowania, a przy jakimkolwiek przypadkowym, wymuszonym kontakcie jedynie trochę krzyku, spin. Ojciec? No nie żartuj, że do tej rangi mam podnosić człowieka, który jedyne, co przyłożył do mojego wychowania, życia to trochę pieniędzy oraz przyrodzenie jednej nocy.
|
|
 |
Śniło mi się, że dobre dni już się skończyły.
|
|
 |
Za kilka lat powiem Ci jak wyszło. Powiem Ci o błędach. Powiem jak rozpierdoliło serce i co się działo w żołądku objętym torsjami. Powiem Ci jak cholernie warto było.
|
|
 |
Nie da się określić miar kochania, schematów, następstw postępowania. Unikaty, każda miłość po kolei. Nieważne jak, ani trochę, nieważne jakimi słowami. Liczą się te gesty i to osobliwe odczucie gdzieś w środku. Kochamy się, na ten swój pojebany sposób, ale kochamy się, wbrew oczekiwaniom i zasadom, słabo widząc świat poza sobą, uznając się za największy priorytet nawzajem, nie planując wspólnej przyszłości, bo nie mamy pojęcia o jutrze, ale ze świadomością, że tylko śmierć może nas rozdzielić.
|
|
 |
Definicje wyuczone z encyklopedii, poglądy na życie zarysowane poprzez wykłady, historie czy tezy zasłyszane od innych, wasze zdanie, niby wasze, a ukształtowane przez innych, przez druk na papierze, podręczniki - po prostu to wszystko nie zgadzało Wam się z Jego osobą. Nie obejmowaliście tego własną świadomością, bo sprawy, które poznaliście z telewizji czy książki, On wchłaniał własnym ciałem. Przed tym mnie przestrzegaliście, przed byciem blisko Niego, bo to inna rzeczywistość, tymczasem jest osobą, która jako jedna z niewielu kmini mój stan i myślenie. Wie coś o życiu. W sumie sporo. Bo przeżywał je wedle szerszych schematów, a nie czytał o marnych podstawach.
|
|
 |
nauczyłam się jednego - lojalność się nie opłaca
|
|
|
|