 |
pamiętam każdą naszą kłótnie, wszystkie niepotrzebnie wypowiedziane zdania czy wyrazy. pamiętam płacz, smutek, ból i tęsknotę, gdy wychodził, trzaskając drzwiami. mimo faktu, że dosyć często niepotrzebnie się sprzeczamy, to nas zbliża do siebie i pozwala na głębsze zrozumienie. tak. czasem mam dość, nie mam sił i najzwyczajniej w świecie chce mi się płakać, ale nigdy, przenigdy nie zamieniłabym go na kogoś innego.
|
|
 |
lubiłam być nieprzewidywalna. uwielbiałam sytuacje w których mogłam pokazać mu jaka jestem naprawdę. nie potrafiłam udawać. pamiętam dzień w którym umówiliśmy się do kina. przez cały ranek wertowałam szafę by znaleźć coś odpowiedniego. przy nim nie byłam sobą. udawałam spokojną, elegancką dziewczynę. nie wiedziałam czy zaakceptuje fakt, że uwielbiam dresy, luźne koszulki, szerokie bluzy i najki zamiast szpilek. postanowiłam, że nie będę udawać kogoś kim nie jestem. nie namyślając się długo założyłam baggy, koszulkę i bluzę z adidasa. na usta nie nakładałam błyszczyku, nie brałam torebki, a na głowie znajdował się kaptur. w chwili gdy mnie ujrzał, widziałam jak szczęka opada mu w dół, a twarz pokazuje mega zdziwienie. - to ty? wydukał, prawie, że literując. - tsa, cała ja, odpowiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się go jego ciepłej bluzy. wiedziałam, że bez względu na wszystko mnie zaakceptuje.
|
|
 |
cz. 2. głaszcząc mój policzek. chwilę później wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. moje zakrwawione i posiniaczone ciało było bezwładne. nie mogłam wziąć pełnego wdechu, ze względu na straszliwy ból żeber. nie mówiłam nic. bałam się, by nie odwinął garści i nie uderzył mnie w twarz. budząc się rano, witał mnie śniadaniem do łóżka. a ja? ze złami w oczach, prawie, że na czworaka, szłam do łazienki, by doprowadzić moje ciało do stanu normalności. stojąc pod prysznicem, zaschnięta krew, spływała po moim ciele, pokazując stróżki bladego, posiniaczonego ciała. po kilkunastu minutach, wracałam do sypialni. a on witał mnie uśmiechem, całował w czoło i dawał do rąk kubek ciepłej kawy. to nie była miłość. to był chory związek, chorych osób, bez przyszłości.
|
|
 |
cz. 1. pamiętam gdy przyszedł pijany do domu. otwierając mu drzwi, woń alkoholu uderzyła w moje nozdrza. nie miałam prawa się odezwać. byłam bezradna. złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. - kocham cię ranić, wiesz? wycedził przez zęby i rzucił mną o ścianę. czułam cholerny ból kręgosłupa i zawrotu głowy. osunęłam się po ścianie na podłogę. nie miałam siły ruszyć się z miejsca. podszedł do mnie i kopnął w brzuch. - nie nadajesz się do niczego, szmato, krzyczał i kopał coraz bardziej. czułam jak krew leje mi się z nosa. nie mogłam złapać oddechu od strasznego bólu żeber. chciałam wstać, by wyjść z domu i nigdy nie wrócić. złapał mnie i uniósł w górę. chwilę potem przytulił do siebie, a ja? czułam wstręt, jego miłość, ból, ciepło i smród alkoholu. przy nim byłam nikim. sama też nie znaczyłam nic. byłam bezradna. stałam się marionetką, którą bił, kopał, męczył, pomiatał i gardził, a chwilę później przytulał i mówił, że kocha. - miłość wymaga poświęceń, powiedział,
|
|
 |
łudziłam się. myślałam, że miłość przezwycięża wszystko. tylko wiesz co jest najgorsze? nigdy w życiu, nie spodziewałabym się, że odejdzie, tak po prostu bez słowa. że zapomni, usunie z pamięci wszystkie cudowne chwile i nigdy więcej nie spojrzy na mnie oczami pełnymi miłości. głupia byłam, myśląc, że jest inny. jest taki sam jak wszyscy. zakłamany, zapatrzony w siebie i bez uczuć. skurwiel.
|
|
 |
zaciskasz pięści, patrzysz w niebo i myślisz w duchu, że dasz radę, choć tak naprawdę upadasz po raz kolejny, nie radząc sobie z problemami. nonsens.
|
|
 |
- a może ja po prostu nie potrafię tego zapomnieć? może to wszystko uderza we mnie ze spekularną siłą i niszczy wszystko od środka, a ja, łudzę się, że jednak mam uczucia? może to wszystko jest ściemą? może coraz bardziej staram się wszystko udekorować, by mieć pewność, że jeszcze cię kocham? może to wszystko to ściema, by tylko zatamować potok łez? wydusiłam ze łzami w oczach rozmawiając z przyjaciółką. - a nie pomyślałaś, przez chwilę, że może naprawdę kochasz tego gnojka i cholernie tęsknisz? zapytała mnie, a ja? ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. może oszukiwałam samą siebie? może żyłam resztkami bezsensownej miłości? a może po prostu starałam się być obojętna? nie wiem i właśnie to cholernie boli.
|
|
 |
miałam nadzieję, że napisze. da oznaki życia. powie, że tęskni, a może nawet, że potrzebuje? łudziłam się każdego dnia, choć on, od dwóch miesięcy układał sobie życie na nowo, z nią. przecież nie miałby czasu na napisanie sms'a, że wszystko jest okej, więc niepotrzebnie odchodzę od zmysłów, racja.
|
|
 |
nie wiesz, że co dzień budzę się rano z zapłakanymi oczami. nie ogarniasz całego bałaganu, który On zrobił mi w sercu. wywrócił wszystko do góry nogami. proszę Cię. nie pierdol, że znasz mnie na wylot.
|
|
 |
myślisz, że jak wykupisz pakiet gwiazda, na fotce to błyszczysz? ha, chuja dziwko.
|
|
 |
spieprzyliśmy naszą ' miłość ' , zabiliśmy w sobie wszystko.
|
|
 |
- zerwała ze mną. powiedział kumpel wpadając do pokoju. - jak to zerwała, zapytałam wybałuszając oczy ze zdziwienia. - nie patrz tak na mnie, po prostu mnie zostawiła. - do chuja pana, musiała dać jakiś powód, wypytywałam dalej. - powiedziała, że.. - że co, no mów. - ze mam za małego. - haha, o kurwa, to aż taka rozjebana była? zapytałam z ironią w głosie, by nie załamać go jeszcze bardziej. - chuj jej w oczy, wycedził i rzucił we mnie poduszką. - racja. to co? ja się ogarniam i lecimy na balet, no nie? zapytałam - haha, może tam znajdę jakąś mniej rozjebaną. odpowiedział z uśmiechem na ustach.
|
|
|
|