 |
Widzisz jak to jest, próbujesz kogoś kochać, a przepłacasz za to bólem i łzami.
|
|
 |
Rób swoje dla siebie i nie pod kogoś.
|
|
 |
Tkwię nad tą pustą kartką i zastanawiam się, jak to wszystko ująć.
|
|
 |
Pierwszy etap po rozstaniu to smutek, żal, przygnębienie i ciągłe pytania czemu on odszedł i zostawił cię samą, skoro, jak twierdził, kochał? Nie masz chęci żyć, nigdzie wychodzić, a kiedy ktoś pragnie ci pomóc, ty odsuwasz tą osobę, bo boisz się komuś zaufać. Drugi etap to nienawiść do niego. Wyklinasz go w myślach, pragniesz z całej siły pozbyć się wszystkich wspomnień związanych z nim, twierdzisz, że masz go głęboko w swoim poważaniu i każdemu dookoła pleciesz, że on już cię nie obchodzi. Trzeci etap to chęć pozbierania się. Czujesz, że za długo to trwa i nie chcesz niszczyć sobie dalej życia. Pragniesz się pozbierać i zacząć żyć na nowo, z osobami, którzy ci zawsze pomogą. Ale kończy się na chęciach, bo po jakimś czasie znów wraca etap pierwszy i wszystko zaczyna się od początku. Dziwne. / charakterystycznie
|
|
 |
Pamiętam naszą ostatnią rozmowę. Siedzieliśmy razem z twoimi kumplami w samochodzie. Oni na przodzie, my na tyle. Nikt nam nie przeszkadzał, nawet nie zwracaliśmy na nikogo uwagi, byliśmy sami, przynajmniej tak się czuliśmy. Dotykałeś mnie tak czule, jak jeszcze nigdy i całowałeś delikatnie w usta i w czoło. Czułam się wtedy jak księżniczka, choć dużo mi do niej brakowało. Czuliśmy się w swoim towarzystwie wspaniale, nawet cisza nas nie krępowała. Później wyszliśmy na przystanek i trzymałeś mnie na rękach, ciągle drocząc się ze mną nazywając 'małą' a kiedy widziałeś moją wściekłą minę, dodałeś 'ale moją małą' a ja już gniewać się na ciebie nie mogłam. Tamtego dnia nie mogłam zostać dłużej. Zrobiłeś smutną minę, powiedziałeś, że nie wypuścisz mnie ze swoich ramion, a kiedy zrozumiałeś, że muszę już iść, pocałowałeś mnie namiętnie i powiedziałeś, że niedługo znów się zobaczymy. Więcej już takich spotkań nie było. Znalazł inną. / charakterystycznie
|
|
 |
To boli, wiesz? Nie łatwo jest zacząć nowe życie, bez osoby, która kiedys nadawała jemu sens i radość. Udawać, że tej osoby nie było i zacząć życie z kimś nowym, innym. Nie potrafię tak. Wybacz. To boli, kiedy spędzałeś z kimś całe dni, wieczory, a czasem i noce, a teraz kończycie na zwykłym fałszywym 'cześć' rzuconym kiedy mijacie się. To boli, kiedy codziennie ze sobą pisaliście non stop bez żadnej przerwy, a teraz nawet nie rozmawiacie ze sobą chociażby 5 min. To boli, kiedy wiedziałaś, że masz w kimś wsparcie, możesz komu ufać, a teraz nie masz nawet komu się wyżalić ze swoich problemów. To boli, kiedy codziennie spoglądałaś w te cudowne, pełne miłości i czułości, niebieskie oczy, a teraz nie patrzysz w nie, bo są one skierowane do innej osoby. To boli, kiedy kochasz osobę, która zdążyła już pokochać kogoś innego, a ciebie ma głęboko w swoim poważaniu. Cholernie boli. / charakterystycznie
|
|
 |
Tak, wiele razy już obiecywałam sobie, że od jutra nie płaczę z twojego powodu, że już o tobie przestaję myśleć, że zaczynam już normalnie żyć i cieszyć się drobnostkami, że już przestaję cię kochać. Jak widać, na obiecywaniu się skończyło. / charakterystycznie
|
|
 |
Mimo wszystko, nie żałuję żadnej z tamtych chwil. Nie żałuję żadnego ze słów, żadnej z obietnic, żadnego z planów. Może kiedyś usiądziemy obok siebie i przyznasz, że Ty również nie żałujesz, że czasem nadal tęsknisz za tym co pozostawiłeś, w pogoni za czymś lepszym. Porozmawiamy o tym jak było, o tym, że wtedy to coś było warte wszystkiego, że my byliśmy czymś. Powspominamy, tak po prostu, bez przeszkód, bez zobowiązań. / Endoftime.
|
|
 |
Co noc włączam głośno muzykę, siadam po turecku w kącie i otępiałym wzrokiem patrzę się na ścianę. Nie robię nic. Tylko patrzę, a w głowie panuje tak wielki chaos, że jest on nie do pojęcia. Nikt nie zrozumie moich myśli, nawet ja sama czasem ich nie rozmiem. Potem rzucam się ciężko na łóżko, zginam się w pół i głośno płaczę, właściwie, to nie jest płacz, to krzyk połączony jednocześnie ze łzami. Serce mocno mi bije, a w głowie przelatuje milion wspomnień z twoim udziałem. Czasem się uśmiechnę, choć następuje to bardzo rzadko. To taki mój całonocny rytuał. Nikt go nie słyszy, nikt go nie widzi, zostaję z nim całkowicie sama. I w ogóle nie śpię. Nawet nie mogę. Widzisz? Mówiłam, że sobie bez ciebie nie poradzę, no wracaj, kurwa. / charakterystycznie
|
|
|
|