|
właściwie to nawet żałuję, że udałem się jakiś taki, że dużo wiem i prawie wszystko przemyślałem. co z tego mam? nic, tylko zniechęcenie
|
|
|
nic się nie stało. chwała Bogu, że nic się nie stało. to nieprawda. coś się jednak stało. ona szła ku mnie z miliona przypadków omijając miliony alternatyw i ja szedłem ku niej podobnym sposobem. wiele gwiazd zapaliło się i zgasło w tym samym czasie, kiedy szliśmy sobie naprzeciw. wiele małych wszechświatów urodziło się i skonało. ładne mi "nic się nie stało".
|
|
|
ona powtarzałaby: nie wolno, nie trzeba, nie można, a ja szeptałbym zaschłymi wargami: chcę cię zobaczyć, tylko zobaczyć, całą, prawdziwą, a potem mogę umrzeć, umrzeć na zawsze i nigdy nie zmartwychwstać
|
|
|
wybacz mi, lecz czasami sobie myślę, że może byłoby lepiej, gdyby ciebie nie było, gdybyś był ułudą, snem
|
|
|
ponadto ty jesteś, a ciebie nikt mi nie zabroni
|
|
|
zatop nas, Boże, bo jeśli tego nie zrobisz, będziemy biegać tutaj w kółko, zderzać się ze sobą, uderzać w ściany, które sami postawiliśmy, będziemy wściekle szarpać tę brudną tekturę, z której to wszystko jest zrobione, by wydusić z niej cokolwiek. niech lunie i niech pada. Boże Przenajświętszy, niech pada.
|
|
|
szukałem słów, których jak zawsze nie było
|
|
|
czy mogę dać ci siebie, jeżeli nie umiesz powiedzieć co czujesz kiedy oddaję ci usta?
|
|
|
pomalowałaś usta, pocałowałem usta, wolałbym cię nie spotkać
|
|
|
cieszę się, że jesteś. gdzieś, w tym samym co ja listopadzie. chociaż tyle mam z niego.
|
|
|
bo jak powiedzieć, że już za późno i jednocześnie za wcześnie? że nie pozwalała mi żyć, ponieważ jej nie było, a teraz mnie zabija, bo jest?
|
|
|
|