głupie teksty, śmieszne teksty, opisy gadu-gadutwój portal społecznościowy

Teksty znajomych użytkownika tekscik_

jesteś moją definicją szczęścia !

pjona dodano: 11 listopada 2010

jesteś moją definicją szczęścia !

podeszła do Niego i wręczyła mu paczuszkę. spuścił swój speszony wzrok  ówcześnie ujrzawszy jej przeszklone łzami oczy.   zapomnę.   wyszeptała odchodząc. słyszał z oddali jak zanosi się płaczem. kucnął i zaczął niezdarnie odpakowywać paczkę  delikatnie rozwiązując perfekcyjnie związaną kokardkę. podnosząc wieczko ujrzał trzy rzeczy  paczkę żelek  papierosa i zapałkę. żelki miały symbolizować ich wspólną miłość. obydwoje kochała równie bardzo. papieros miał symbolizować jej uzależnienie od Niego. a zapałka? zapałka miała symbolizować  niewykorzystane szanse. wierzyła  że uda się jej zapalić ją po raz kolejny  ale On jej na to nigdy nie pozwolił.

pjona dodano: 11 listopada 2010

podeszła do Niego i wręczyła mu paczuszkę. spuścił swój speszony wzrok, ówcześnie ujrzawszy jej przeszklone łzami oczy. - zapomnę. - wyszeptała odchodząc. słyszał z oddali jak zanosi się płaczem. kucnął i zaczął niezdarnie odpakowywać paczkę, delikatnie rozwiązując perfekcyjnie związaną kokardkę. podnosząc wieczko ujrzał trzy rzeczy; paczkę żelek, papierosa i zapałkę. żelki miały symbolizować ich wspólną miłość. obydwoje kochała równie bardzo. papieros miał symbolizować jej uzależnienie od Niego. a zapałka? zapałka miała symbolizować, niewykorzystane szanse. wierzyła, że uda się jej zapalić ją po raz kolejny, ale On jej na to nigdy nie pozwolił.

stałam w deszczu jak ostatnia desperatka. nie zważałam na deszcz przez który niemal oślepłam. nie wzruszał mnie fakt  że moje włosy zaraz zaczną się kręcić jak oszalałe z powodu wilgoci. stałam w deszczu  mocząc moje ulubione trampki w kałuży i patrzyłam na Ciebie  pochłaniając Cię wzrokiem. niebo płakało deszczem  a ja zapomniałam o Bożym świecie w tym o istnieniu parasolki  którą złożoną trzymałam w dłoni.

pjona dodano: 11 listopada 2010

stałam w deszczu jak ostatnia desperatka. nie zważałam na deszcz przez który niemal oślepłam. nie wzruszał mnie fakt, że moje włosy zaraz zaczną się kręcić jak oszalałe z powodu wilgoci. stałam w deszczu, mocząc moje ulubione trampki w kałuży i patrzyłam na Ciebie, pochłaniając Cię wzrokiem. niebo płakało deszczem, a ja zapomniałam o Bożym świecie w tym o istnieniu parasolki, którą złożoną trzymałam w dłoni.

podbiegałam do Niego ze łzami w oczach. natychmiast brał mnie w swoje ramiona  pytając uroczo 'komu ma dokopać'. ocierał moje łzy  końcem rękawa swojej ulubionej bluzy. dzisiaj sam je wywołuje. jest ich osobistym autorem. pełen premedytacji doprowadza mnie do płaczu. nie potrafię zrozumieć  jak mężczyzna z tak czułego faceta potrafił się zamienić w tak nieczułego bydlaka.

pjona dodano: 11 listopada 2010

podbiegałam do Niego ze łzami w oczach. natychmiast brał mnie w swoje ramiona, pytając uroczo 'komu ma dokopać'. ocierał moje łzy, końcem rękawa swojej ulubionej bluzy. dzisiaj sam je wywołuje. jest ich osobistym autorem. pełen premedytacji doprowadza mnie do płaczu. nie potrafię zrozumieć, jak mężczyzna z tak czułego faceta potrafił się zamienić w tak nieczułego bydlaka.

szłam przez park. czułam promienie słońca delikatnie  ogrzewające moją twarz. właśnie wtedy zobaczyłam dwójkę starszych ludzi  siedzących na jednej z ławek. przystanęłam. nie mogłam się napatrzeć. siedzieli obok siebie. mężczyzna obejmował kobietę  całując ją skromnie w czoło. oboje nucili jakąś starą piosenkę. mrużyli oczy przed słońcem  uśmiechając się do siebie nawzajem. coś niezwykle przepięknego. byli ze sobą  pomimo wieku. pomimo  że zdawali sobie sprawę  jak nie wiele zostało im życia  postanowili poświęcić je sobie nawzajem. wzajemne uczucie  wręcz od nich promieniowało  przyćmiewając słońce. w oku zakręciła mi się łezka. odchodząc postanowiłam  że za te parędziesiąt lat  też siądę na tej ławce. też z osobą która będzie przytulać mnie w ten sam nienaganny sposób. i będę równie szczęśliwa.

pjona dodano: 11 listopada 2010

szłam przez park. czułam promienie słońca delikatnie, ogrzewające moją twarz. właśnie wtedy zobaczyłam dwójkę starszych ludzi, siedzących na jednej z ławek. przystanęłam. nie mogłam się napatrzeć. siedzieli obok siebie. mężczyzna obejmował kobietę, całując ją skromnie w czoło. oboje nucili jakąś starą piosenkę. mrużyli oczy przed słońcem, uśmiechając się do siebie nawzajem. coś niezwykle przepięknego. byli ze sobą, pomimo wieku. pomimo, że zdawali sobie sprawę, jak nie wiele zostało im życia, postanowili poświęcić je sobie nawzajem. wzajemne uczucie, wręcz od nich promieniowało, przyćmiewając słońce. w oku zakręciła mi się łezka. odchodząc postanowiłam, że za te parędziesiąt lat, też siądę na tej ławce. też z osobą która będzie przytulać mnie w ten sam nienaganny sposób. i będę równie szczęśliwa.

stanęła przed nim  cała roztrzęsiona. zaciskając zęby  starała się na próżno powstrzymać łzy  spływające nieustannie po jej policzku. w drżącej ręce  trzymała przy skroni pistolet.   zabiję się rozumiesz?! zabiję!   krzyczała dusząc się płaczem.   uspokój się. jesteś w amoku  nie wiesz co robisz. oddaj mi ten pistolet.   mówił do niej. starając opanować się własne emocje  wyciągał ku niej dłonie.   zabiję się!   zagryzła wargę na tyle mocno  że zaczęła sączyć się z niej krew.   nie zachowuj się jak desperatka! zabij się z naiwności  no proszę! zabij się.   krzyczał z przekonaniem  że go nie posłucha.  do końca życia będzie Cię dręczyć sumienie za to  że mnie nie kochałeś!   krzyczała w niebo głosy  ocierając rozmazany tusz końcem rękawa  wolnej ręki.   rób co chcesz. jestem zmęczony tym całym przedstawieniem. wracam do swojej dziewczyny. ona jest warta uwagi  nie robiąc z siebie desperatki chcącej zwróci na siebie uwagę.   wyszeptał. naciskając klamkę pokoju  usłyszał strzał broni.

pjona dodano: 11 listopada 2010

stanęła przed nim, cała roztrzęsiona. zaciskając zęby, starała się na próżno powstrzymać łzy, spływające nieustannie po jej policzku. w drżącej ręce, trzymała przy skroni pistolet. - zabiję się rozumiesz?! zabiję! - krzyczała dusząc się płaczem. - uspokój się. jesteś w amoku, nie wiesz co robisz. oddaj mi ten pistolet. - mówił do niej. starając opanować się własne emocje, wyciągał ku niej dłonie. - zabiję się! - zagryzła wargę na tyle mocno, że zaczęła sączyć się z niej krew. - nie zachowuj się jak desperatka! zabij się z naiwności, no proszę! zabij się. - krzyczał z przekonaniem, że go nie posłucha. -do końca życia będzie Cię dręczyć sumienie za to, że mnie nie kochałeś! - krzyczała w niebo głosy, ocierając rozmazany tusz końcem rękawa, wolnej ręki. - rób co chcesz. jestem zmęczony tym całym przedstawieniem. wracam do swojej dziewczyny. ona jest warta uwagi, nie robiąc z siebie desperatki chcącej zwróci na siebie uwagę. - wyszeptał. naciskając klamkę pokoju, usłyszał strzał broni.

obudziła się z niemym krzykiem w środku nocy. cała roztrzęsiona nie wiedziała co się dzieje. kolejny raz zasnęła w ubraniu  po wypiciu butelki taniego wina. nie zmywając wczorajszego makijażu  nie ściągając nawet szpilek. leżała drętwo na łóżku trzymając w ręku chusteczkę. to sen o nim  ją obudził. nie pamiętała szczegółów  ale zrozumiała jego przesłanie. dotarło do niej  że jeżeli nam czymś zależy  to trzeba o to walczyć. pomimo wszystko. pomimo przeciwności losu. zagryzła wargę i gwałtownie podnosząc się z łóżka  chwyciła za płaszcz  wybiegając z mieszkania. biegła w rozczochranych włosach  niedbałym makijażu zrobionym dzień wcześniej. biegnąc jak oszalała  targając swoją sukienkę. zobaczyła go na ich wspólnej ławce. siedział w świetle jednej z latarni. było widać  tylko jego twarz. podeszła delikatnie stąpając z nadzieją  że uda jej się wyrazić swoje uczucie. wyciągnęła do niego rękę  a on patrząc na nią z pogardą w oczach  wyszeptał : 'miłości nie można kazać czekać. spóźniłaś się'

pjona dodano: 11 listopada 2010

obudziła się z niemym krzykiem w środku nocy. cała roztrzęsiona nie wiedziała co się dzieje. kolejny raz zasnęła w ubraniu, po wypiciu butelki taniego wina. nie zmywając wczorajszego makijażu, nie ściągając nawet szpilek. leżała drętwo na łóżku trzymając w ręku chusteczkę. to sen o nim, ją obudził. nie pamiętała szczegółów, ale zrozumiała jego przesłanie. dotarło do niej, że jeżeli nam czymś zależy, to trzeba o to walczyć. pomimo wszystko. pomimo przeciwności losu. zagryzła wargę i gwałtownie podnosząc się z łóżka, chwyciła za płaszcz, wybiegając z mieszkania. biegła w rozczochranych włosach, niedbałym makijażu zrobionym dzień wcześniej. biegnąc jak oszalała, targając swoją sukienkę. zobaczyła go na ich wspólnej ławce. siedział w świetle jednej z latarni. było widać, tylko jego twarz. podeszła delikatnie stąpając z nadzieją, że uda jej się wyrazić swoje uczucie. wyciągnęła do niego rękę, a on patrząc na nią z pogardą w oczach, wyszeptał : 'miłości nie można kazać czekać. spóźniłaś się'

zobaczył mnie w tragicznym stanie. potargane włosy  rozmazany tusz  wczorajsza sukienka. pomimo  tego przytulił do siebie  pocałował delikatnie  jak nigdy i wyszeptał 'wciąż Cię kocham.'

pjona dodano: 11 listopada 2010

zobaczył mnie w tragicznym stanie. potargane włosy, rozmazany tusz, wczorajsza sukienka. pomimo, tego przytulił do siebie, pocałował delikatnie, jak nigdy i wyszeptał 'wciąż Cię kocham.'

siedziała na brzegu łóżka z papierosem w ręku. jej źrenice rozszerzały się coraz bardziej. łzy spływały po jej policzkach z coraz większą częstotliwością. chwyciła do jednej z dłoni szpilki  do drugiej butelkę taniego wina i boso wybiegła z mieszkania. noc była pochmurna. zbierało się na deszcz. usiadła na krawężniku ulicy i zaczęła pić czerwone wino prosto z butelki. ocierając rozmazaną szminkę z ust  końcem rękawa  usłyszała cichy szept. doskonale znała ten głos. obróciła delikatnie głowę. zaciskając wargę spojrzała na ciemną postać  doskonale znając te rysy. nie potrafiła powstrzymać łez. starała się nie dać mu tej perfidnej satysfakcji  ale nie umiała zapanować nad sercem. podszedł do Niej szyderczo się uśmiechając. wyczuła powiew zakłamania w powietrzu. zobaczyła w Jego oczach przeszywającą je nienawiść. mierząc ją wzorkiem odszedł. przepełniony satysfakcją szedł dumnym krokiem. a ona siedziała sama na środku ulicy błagając Boga o to  aby potrafiła go znienawidzić.

pjona dodano: 11 listopada 2010

siedziała na brzegu łóżka z papierosem w ręku. jej źrenice rozszerzały się coraz bardziej. łzy spływały po jej policzkach z coraz większą częstotliwością. chwyciła do jednej z dłoni szpilki, do drugiej butelkę taniego wina i boso wybiegła z mieszkania. noc była pochmurna. zbierało się na deszcz. usiadła na krawężniku ulicy i zaczęła pić czerwone wino prosto z butelki. ocierając rozmazaną szminkę z ust, końcem rękawa, usłyszała cichy szept. doskonale znała ten głos. obróciła delikatnie głowę. zaciskając wargę spojrzała na ciemną postać, doskonale znając te rysy. nie potrafiła powstrzymać łez. starała się nie dać mu tej perfidnej satysfakcji, ale nie umiała zapanować nad sercem. podszedł do Niej szyderczo się uśmiechając. wyczuła powiew zakłamania w powietrzu. zobaczyła w Jego oczach przeszywającą je nienawiść. mierząc ją wzorkiem odszedł. przepełniony satysfakcją szedł dumnym krokiem. a ona siedziała sama na środku ulicy błagając Boga o to, aby potrafiła go znienawidzić.

poszła w ich pamiętne miejsce. usiadła na pamiętnej ławce  a wspomnienia po raz kolejny rzuciły się jej na szyję. była cała roztrzęsiona. na twarzy  miała rozmazany tusz. w ręku trzymała  butelkę czerwonego wina.   tęskniłaś?   usłyszała z oddali. obróciła się gwałtownie. stał. jak gdbyby  nigdy nic. wpadła w atak furii  rzuciła butelką o chodnik. wino spływało  po ulicy. podeszła do niego i wybuchając płaczem  niczym opętana  zaczęła okładać go rękami.   po co wracasz?! po co?! dlaczego znowu robisz mi to samo?! nie chcę Cię widzieć  rozumiesz?! nie chcę Cię widzieć! opadła z sił. kucnęła i zwinęła się w kłębek. klęknął obok niej. przytulił  czule całując w policzek  wyszeptał  że to był ostatni raz  że to się nigdy więcej nie powtórzy.   naiwnie uwierzyła. po raz kolejny.

pjona dodano: 11 listopada 2010

poszła w ich pamiętne miejsce. usiadła na pamiętnej ławce, a wspomnienia po raz kolejny rzuciły się jej na szyję. była cała roztrzęsiona. na twarzy, miała rozmazany tusz. w ręku trzymała, butelkę czerwonego wina. - tęskniłaś? - usłyszała z oddali. obróciła się gwałtownie. stał. jak gdbyby, nigdy nic. wpadła w atak furii, rzuciła butelką o chodnik. wino spływało, po ulicy. podeszła do niego i wybuchając płaczem, niczym opętana, zaczęła okładać go rękami. - po co wracasz?! po co?! dlaczego znowu robisz mi to samo?! nie chcę Cię widzieć, rozumiesz?! nie chcę Cię widzieć! opadła z sił. kucnęła i zwinęła się w kłębek. klęknął obok niej. przytulił, czule całując w policzek, wyszeptał, że to był ostatni raz, że to się nigdy więcej nie powtórzy. - naiwnie uwierzyła. po raz kolejny.

panicznie bałam się burzy. za oknem mojego pokoju rozpętało się istne piekło. niebo niemal się rozstępowało. zadzwoniłam do Niego. nie zdążyłam się nawet odezwać. wyszeptał do słuchawki ciche   'jestem z Tobą  kochanie.' następnie przyłożył słuchawkę do swojej klatki piersiowej bo ewidentnie słyszałam bicie Jego serca. trzymając przy uchu telefon  nakryłam się kołdrą. strach jak ręką odjął.

pjona dodano: 11 listopada 2010

panicznie bałam się burzy. za oknem mojego pokoju rozpętało się istne piekło. niebo niemal się rozstępowało. zadzwoniłam do Niego. nie zdążyłam się nawet odezwać. wyszeptał do słuchawki ciche - 'jestem z Tobą, kochanie.' następnie przyłożył słuchawkę do swojej klatki piersiowej bo ewidentnie słyszałam bicie Jego serca. trzymając przy uchu telefon, nakryłam się kołdrą. strach jak ręką odjął.

dzwoniłam do niego w środku nocy  nasłuchując cichego oddechu. prosiłam  żeby przyjechał  tłumacząc  że wysiadło mi ogrzewanie  a owa noc wydaje się niezwykle zimna. zjawiał się  zanim zdążyłam odłożyć telefon. 'Twój osobisty grzejnik  jest gotowy do działania'   szeptał  czule. stojąc w drzwiach mojego pokoju. właśnie za to kochałam Go najbardziej. wiedział  czego mi potrzeba. nawet wtedy gdy nie miałam odwagi o to prosić. z obawy  że proszę o zbyt wiele

pjona dodano: 11 listopada 2010

dzwoniłam do niego w środku nocy, nasłuchując cichego oddechu. prosiłam, żeby przyjechał, tłumacząc, że wysiadło mi ogrzewanie, a owa noc wydaje się niezwykle zimna. zjawiał się, zanim zdążyłam odłożyć telefon. 'Twój osobisty grzejnik, jest gotowy do działania' - szeptał, czule. stojąc w drzwiach mojego pokoju. właśnie za to kochałam Go najbardziej. wiedział, czego mi potrzeba. nawet wtedy gdy nie miałam odwagi o to prosić. z obawy, że proszę o zbyt wiele

Moblo.pl
Użytkownicy
Reklama
Archiwum
Kontakt
Regulamin
Polityka Prywatności
Grupa Pino
Reklama
O Grupie Pino
Kontakt
Polecane strony
Transmisja Live
Darmowe galerie i hosting zdjęć