 |
tak , popełniłam błąd , ale nie podchodzę do życia kurwa z instrukcją .
|
|
 |
Poważnie? Myślałeś, że zapomnę?
|
|
 |
Nie każdego dnia mam ochotę się śmiać,
rozmawiać i mieć siłę zapomnieć.
|
|
 |
To prawda. Nie potrafię już udawać. Nie umiem ukrywać smutku, zbyt długo próbowałam z nim walczyć, jednak przegrałam. Teraz coraz więcej ludzi zauważa, że jest coś nie tak jak powinno, a ja już nawet nie zaprzeczam. Wypaliłam się od środka, zbyt długa tęsknota pozbawiła mnie wszystkiego. Znowu wieczorami zamykam się sama i zamęczam się pod stertą myśli. Myślałam, że byłam już u samego końca mojego cierpienia, że przychodzi czas kiedy zamknę całą przeszłość na trzy spusty, ale wystarczyła chwila, a znów wylądowałam na samym początku tej mozolnej drogi. Kolejny raz czuję jakbym straciła Cię na zawsze. Mam wrażenie, że wbiłeś mi kolejny sztylet w serce. Chociaż to nie do końca tylko Ty. Teraz i ja pozwoliłam sobie na to cierpienie. Nie wiem ile jeszcze razy będę uświadamiać sobie, że nie potrafię żyć bez Ciebie, najgorsze jest jednak to, że za każdym razem wychodzę z tego słabsza. Teraz więc Twoja kolej aby zrozumieć jak trudno żyje mi się samej. / napisana
|
|
 |
Wiele przed nami, właśnie żyję po to słonko
By do Ciebie wracać każdą nocą
|
|
 |
Póki co jesteś moją imaginacją
|
|
 |
To codzienność,można się do niej przyzwyczaić.
Ludzie Cię zranią albo Ty będziesz ich ranił.
|
|
 |
Kocham Cię bo pachniesz szczęściem na każdym kroku. Kocham, bo mój cały świat ma kolor Twoich oczu
|
|
 |
Ludzie mówią wciąż na minutę tysiąc słów, a kiedy się odwrócisz , to w plecy wbiją nóż, i nie zadaję pytań, odpowiedzi nie chcę znać, uciekam stąd dopóki jest czas.
|
|
 |
Tu noc daje nam nieważkość,
przez co nie możemy zasnąć,
gdy łysy księżyc patrzy na miasto
|
|
 |
'I znowu wale krechę z myślą, że będzie tą ostatnią
I albo się zaćpam, albo skumam, że nie warto'
|
|
 |
Wieczór. Spojrzenie w niebo. W niebo pełne gwiazd. I Nagle dostrzegam tą gwiazdę. ,,nasza” gwiazdę. Wracają wspomniania, oczy szklą się łzami. A ja załamanym głosem szeptam; widzę cię, uśmiecham się przez łzy, spuszczam głowe na dół wyciągam z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę, bo pomimo wszystko dalej pamiętam jak nienawidziłeś tego jak paliłam. Zaciągam się dymem. Palę coraz szybciej. Bo palę by umrzeć. Wyrzucam peta na ziemię. Znowu patrze się w niebo, wyciągam paczkę fajek, palę i już nawet nie czuję jak strumieniami po moich policzkach lecą łzy. to wspomniania. Tak to jest moja pierdolona monotonia, aż chciałby by się powiedzieć; Welcome to my world !
|
|
|
|