 |
niewielu osobą mogłabym podziękować za to, że są - bo to tylko jednostki, za to ogromnej liczbie mogłabym podziękować za to, że BYLI i się odwrócili, a dzięki Nim przejrzałam na oczy i zrozumiałam, że większość osób na tym świecie jest fałszywa. / samowystarczalna
|
|
 |
Nienawidząca świata i chora... / samowystarczalna
|
|
 |
paradoksem jest to, że najbardziej zabolało mnie w tym wszystkim złamanie serca, a z czasem zaczęłam się w owym czynie specjalizować, na narządach innych.
|
|
 |
Jeśli ma się dla kogo wstawać to kocha się nawet poniedziałki.. więc tak - ja na chwilę obecną nienawidzę ich. / samowystarczalna
|
|
 |
'Pomyśl przez chwilę co mówiłeś mi kiedyś a jak zachowujesz się teraz. '
|
|
 |
Piszę z Tobą , jestem szczerze uśmiechnięta. Ciągle o Tobie myślę, ale... własnie jest jedno 'ale'. Czasami przez głowę przechodzi myśl o Twoim poprzedniku, przed oczami czasami mam Jego obraz. Wiesz dlaczego? On jarał, pił, palił, miałam z Nim ciągłe urwanie głowy, ciągle się musiałam o Niego martwić. A Ty? Ty jesteś wychowany, spokojny, jesteś jak pierdolony ideał, a ja nie chce ideału, chcę czegoś szalonego wśród tej ciągłej rutyny. / samowystarczalna
|
|
 |
nienawidzę , gdy piszesz do mnie tylko wtedy gdy czegoś chcesz .
|
|
 |
brak czucia w palcach, przemoczone skarpetki, mocno czerwony nos i policzki, śnieg pod koszulką, bałwan dumnie stojący na podwórku, włosy elektryzujące się do czapki spadającej na oczy, rękawiczki drapiące w dłonie, ochota na ciepłą herbatę, której nie mogę ziścić, zważywszy na to, iż umieram przy najdrobniejszym zetknięciu z czymś twardym, tudzież czajnikiem. dla Ciebie, cóż. i nie jest w porządku, uzależnienia są złe.
|
|
 |
pomyślałbyś, że to polubię? śnieg, zimę, mróz, czapkę i niewygodne rękawiczki? ba, zacznę to uwielbiać? pomyślałbyś, że zacznę śmiać się przy przewracaniu w zaspę i chętnie poprzestanę na wyjście na dwór w ten ziąb? pomyślałbyś, że będę lepić z Tobą bałwana, nie stukając przy tym nawet raz zębami z zimna? że będę się śmiać - kiedy trafię Cię kulką czy kiedy przestraszę się płatka śniegu opadającego mi na rzęsy? że będę, nie czując już ani nóg, ani rąk, zapewniać, iż jestem najszczęśliwsza, teraz, tak?
|
|
 |
liczba wskazująca na wzrost, wciąż powiększała cyferki. waga wahała się. ludzie przychodzili, odchodzili, śmieli się, kochali, ranili również. życie pomagało mi się wspinać, żeby tuż potem zepchnąć mnie na samo dno. uczucia się mieszały, poglądy się kształciły. jedno, przez te wszystkie lata, pozostawało niezmienne. przyjaźń.
|
|
|
|