 |
nie byłem sobą albo może to własnie byłem ja i może to własnie tamte noce tak mi odmieniły twarz, dzisiaj nie wierze im, bo kurwa nie mam szczęścia
|
|
 |
chyba skumali, że za dobrze nie jest, coś tam podpowiadali mi, bym olał Ciebie, gdzieś tam po siódmym piwie, coś się zmieniło, zacząłem mówić sobie, że to między nami, to nie jest miłość
|
|
 |
chce otworzyć okno, lecz dopada mnie przepaść ta, kiedy zza żaluzji wita mnie pieprzony ciężar dnia, nie spałem nic wczoraj i nie zasnę dziś wcale i chyba zaraz z bezsilności trzasnę czymś w ścianę
|
|
 |
to moja historia.. dlaczego rozstałem się z tym, co kochałem, co nadal kocham i dlaczego wracam..
|
|
 |
chciałbym Ci powiedzieć, co czuje na pewno, chociaż wiem, że to zje, kurwa, mnie od wewnątrz
|
|
 |
jesteś zbyt nieśmiały, by uczucia nazwać o przez usta nie przejdzie Ci nawet dobra prawda
|
|
 |
tworzymy schemat, którego nigdzie nie znajdziesz, ponad śmiercią, kiedy czas przyjdzie na mnie
|
|
 |
ale mamy swoją szansę, której nie możemy zjebać, życie to gra, w której nie ma "przebacz"
|
|
 |
i możemy się krzywdzić - to dowód miłości...
|
|
 |
i po co obiecałeś, że odmienisz mój świat? twoje obietnice coś jak obietnice Tuska, masz jeszcze strzępki słodkich kłamstw na ustach, zamykam oczy, chcę być po drugiej stronie lustra
|
|
 |
widzę, że mam jeszcze resztę szczęścia pod podeszwą, idę bezszelestnie najbezpieczniejszą ścieżką, pędzę, bo czas lubi spierdalać nam strasznie, wierzę szczerze, że nie zgubi nas naprawdę..
|
|
 |
nie obiecam, że nie liczy się dla mnie nic już
|
|
|
|