 |
|
w Twoim głosie słyszę niemoc, nie pytasz dokąd idę, ale wiem, że idziesz ze mną...
|
|
 |
|
i czując cię obok opowiem o wszystkim, jak często się boję i czuję się nikim
|
|
 |
|
najgorsza jest świadomość, iż to moja wina. po raz kolejny to ja wszystko zniszczyłam, ja dmuchnęłam w budowlę z kart. przeze mnie Jego spojrzenie stało się puste, jedynie na razy prześwitując - za każdym razem bólem. posłał mi usilnie uśmiech szepcząc, że nic się nie stało, że wszystko jest dobrze, że to się ogarnie, z czasem. musnął mój policzek zapewniając po raz kolejny łapiącym się tonem, iż da radę. ostatni raz przytulając mnie do siebie, drżał na całym ciele. w tym harmidrze, zapomniał, nie zabrał serca.
|
|
 |
|
w 2012 roku miałam zacząć wszystko od nowa. już dziesiąty dzień, a ja nadal żyje wspomnieniami. popełniam kolejne błędy, myśląc, że tym razem będzie dobrze. wciąż płacze po nocach, chodzę spać o trzeciej w nocy, marnuje swój czas na komputerze z nadzieją, że napisze. chodzę w miejsca gdzie mogę go spotkać, śledzę jego każdy ruch w szkole, zatapiam się w alkoholu, a z nikotyną chodzę na spacery. a miało być inaczej, chciałam wszystko zmienić. moje postanowienia poszły się jebać, jak większość rzeczy w moim życiu ot tak dalej przez Ciebie. przez tą cholerną miłość.
|
|
 |
|
bo żyć godnie to nie znaczy nie upadać
|
|
 |
|
nie boję się śmierci, boję się umrzeć sam
|
|
 |
|
szukałam ukojenia w nim każdego dnia i byłam w stanie oddać wtedy za niego cały świat
|
|
 |
|
nie umiem cię pocieszyć kiedy patrzysz w przeszłość, ale mogę wziąć dobre wino i pójść tańczyć w deszczu z tobą
|
|
 |
|
czuję chłód kolejnych dni, które pewnie jeszcze przeżyję
|
|
 |
|
są miłości, które zabijają.
|
|
|
|