 |
|
mógłbyś mnie kochać. w moich oczach widzieć gwiazdy, we włosach iskrzące się promienie słońca, w uśmiechu prawdziwe diamenty. byłabym tylko Twoim skarbem. przytulałabym Cię bez powodu, całowała czule gdybyś tego potrzebował i uśmiechała się ładnie, gdybyś przechodził obok mnie z miłością wypisaną w oczach. mógłbyś mnie kochać.
|
|
 |
po prostu ze mną bądź, nie zawiodę, obiecuję
|
|
 |
Ty beze mnie marzniesz, ja bez Ciebie nie istnieję
|
|
 |
jestem przy Tobie, bliskość, pomieszanie zmysłów
|
|
 |
wierzchem swojej dłoni, przejedź po moim policzku
|
|
 |
pozsypuje się jakoś, rozpada, rozchodzi się po łokciach. przyjaźń, ta
|
|
 |
weź mocno mnie obejmij, jakby świat miał dziś się skończyć
|
|
 |
serce przemęczone smutkiem, oczy zmęczone płaczem, dusza wykończona pustką
|
|
 |
ludzie przychodzą, robią nadzieje, dają poczucie bezpieczeństwa i nagle odchodzą bez słowa wyjaśnienia. na zawsze
|
|
 |
najpierw dobijemy się spojrzeniami, wymienionymi przelotnie w drzwiach. następnie słowami, wypowiemy je tak żeby dotknęły jeszcze bardziej. potem nocami, spędzonymi zupełnie w innych ramionach, zatraceniu się w nie tych ustach, dzieleniu kołdry nie z tą osobą co się powinno. później w ruch pójdą chusteczki, które z biegiem czasu pokryją drewnianą podłogę, paczki po pustych opakowaniach fajek przysłonią kuchenny blat, przy kolejnej flaszce zwrócimy sobie, już nie bijące serca. / slaglove
|
|
 |
na już falowane włosy nałożyłam kaptur kurtki, rozplątałam słuchawki, z których wydobywał się dźwięk piosenki, słowa docierały do mnie bardziej, z każdym krokiem, mijanym kałużę. szara pogoda, szare bloki, szare myśli. deszcz zmywający mi cały tusz, brudził policzki, a może to były łzy, tylko już przyzwyczaiłam się do ich smaku. nie wiem którą doliną wspomnień szłam, ale bolały jak nigdy wcześniej./slaglove
|
|
 |
siedzieliśmy przy ognisku,ktoś grał na gitarze,odganiał komary.opierając się o jego ramię,szarpałam za sznurki bluzy.'przejdźmy się'zaproponowałam,łapiąc za dłoń.wstał,przeciągnął włosy ku górze,obejmując mnie w pasie.szliśmy wpatrując się w taflę jeziora.'słyszysz jak żaby romantycznie rechoczą'zaśmiał się.'ciekawe,czy jak się je pocałuje to zamienia sie w księcia'powiedziałam,robiąc poważną minę.przeszył mnie zawistnym wzrokiem,podchodząc do brzegu.'mm ciepła woda'odparł,mocząc ręce.'może tak kąpiel na orzeźwienie'dodał,zawadiacko uśmiechając się.'pojebany jesteś'syknęłam,siadając na piasku.'wiem'zjawił się obok mnie.'kto normalny zadawałby się z tobą,co kupuje buty i w nich nie chodzi,słucha słonia zanim obejrzy horror i jest..''stop!'przerwałam mu,otrzepując się.'zmień sobie jak nie pasuje'krzyknęłam,udając się w stronę paleniska.'pani obrażalska nie dokończyłem'przyciągnął mnie do siebie.'jest cudowna i nie zamieniłbym jej nigdy'/slaglove
|
|
|
|