 |
Żegnaj - ktokolwiek wymyślił to słowo, powinien smażyć się w piekle.
|
|
 |
Jego oczy były moją zgubą, moim zatraceniem.
|
|
 |
Chciałam wyciągnąć rękę i dotknąć jego twarzy. Powiedzieć, że będzie dobrze-pogodzi się ze wszystkim i zapomni o nas. Ale nie zrobiłam tego. Jak mogłam go pocieszać, sama będąc w środku pusta?
|
|
 |
Pragnęła czyjejś obecności obok siebie, oparcia. Dotyku palców na karku i głosu witającego ją w ciemności. Kogoś, kto będzie czekał z parasolem, żeby odprowadzić ją do domu i rozjaśni się w uśmiechu, kiedy zobaczy ją nadchodzącą. Kto będzie z nią tańczył na balkonie, dotrzymywał obietnic, znał jej sekrety i stwarzał świat, w którym będą tylko ich ramiona, jego szept i jej ufność.
|
|
 |
Czasami bezpieczniej jest czegoś nie wiedzieć. To, czego nie wiemy, nie może nas skrzywdzić.
|
|
 |
Zamiast tego odeszła. Coś jej mówiło, że to dobre rozwiązanie.
Tylko czy ktoś mógłby jej wyjaśnić, czemu robienie tego, co trzeba, tak bardzo bolało?
|
|
 |
Czemu sam dźwięk jego imienia nadal powodował ukłucie bólu?
|
|
 |
Nigdy się nie zakochuj, skarbie, to za bardzo boli.
|
|
 |
Jak on to robił, że sprawiał, iż zwykły dotyk był niczym słodki grzech?
|
|
 |
Klepnęła go w ramię.
- Myślisz, że jesteś aż tak uroczy? -
Uśmiechnął się szerzej. -
- Myślę, że lubisz, jak całuję. - Spojrzał na jej usta, na których wciąż czuła ich pocałunek.
- Naprawdę? - Zaczęła się droczyć. - Jesteś taki pewny siebie?
- Jestem pewny, że już nie jesteś zdenerwowana. A to najważniejsze, prawda? - Przesunął palcem po jej ustach. - Bo naprawdę nie cierpię, kiedy jesteś zdenerwowana.
|
|
 |
Nie ma to jak umrzeć, by zrozumieć, jak żyć.
|
|
|
|