 |
póki monotonia mnie nie wchłonie
|
|
 |
a ty gdzieś pomiędzy oddechami na mnie czekasz.
|
|
 |
krew spływa po gardle, wóda płonie jak rzeka,
|
|
 |
cel widzę częściej, daję słowo,
oddałbym wszystko, żeby dziś być gdzieś z tobą.
|
|
 |
mam na wyciągnięcie ręki szczęście,
|
|
 |
Hotel, wczorajsza wóda, ja sam tam,
|
|
 |
między sukcesem, a klęską.
|
|
 |
kolejna z nocy,kiedy nie ma Cię obok.
|
|
 |
gardło zdarte od szczerych słów
|
|
 |
miał problem z ludźmi z miasta,z utraconą nadzieją.
|
|
 |
i tak powiesz,że to nic nie warte.
|
|
|
|