|
kiedy dawałem tu komuś za wiele, to później odbierał mi wszystko
|
|
|
myslisz tylko, czy ktos ci dowiezie prochy
|
|
|
coraz ciezej wkladac kurwa coraz wiecej uczuc
|
|
|
wolałem, jak bylas blada i mialas gastro po spliffach
|
|
|
ponadto ty jesteś, a ciebie nikt mi nie zabroni
|
|
|
nie miałem żadnych zainteresowań. nic mnie nie obchodziło. zupełnie nie wiedziałem, jak sie wywinąć z tego wszystkiego. inni umieli przynajmniej delektować się życiem. jakby rozumieli coś, czego ja nie rozumiałem. Może miałem jakiś brak. niewykluczone. często czułem, że jestem gorszy. chciałem się tylko od nich odczepić. ale nie było dokąd pójść. samobójstwo? Jezus Maria, jeszcze jedna robota do odwalenia. miałem ochotę przespać pięć lat, ale mi nie dawali
|
|
|
zatop nas, Boże, bo jeśli tego nie zrobisz, będziemy biegać tutaj w kółko, zderzać się ze sobą, uderzać w ściany, które sami postawiliśmy, będziemy wściekle szarpać tę brudną tekturę, z której to wszystko jest zrobione, by wydusić z niej cokolwiek. niech lunie i niech pada. Boże Przenajświętszy, niech pada.
|
|
|
szukałem słów, których jak zawsze nie było
|
|
|
czy mogę dać ci siebie, jeżeli nie umiesz powiedzieć co czujesz kiedy oddaję ci usta?
|
|
|
pomalowałaś usta, pocałowałem usta, wolałbym cię nie spotkać
|
|
|
cieszę się, że jesteś. gdzieś, w tym samym co ja listopadzie. chociaż tyle mam z niego.
|
|
|
|