|
Cały świat widzę w dźwiękach, gdy mówię stąd
chuj, że droga jest kręta, idę wciąż pod prąd
sam wiesz skąd, nie muszę krzyczeć
|
|
|
Każdy z nas gaśnie z czasem tak jak iskra
|
|
|
Przyszłość miała być szansą, a przyszła jaka przyszła, wszystko zdaje się być piękne, chyba, że widzisz to z bliska
|
|
|
Miej chłopców w opiece, Najświętsza Boska Matko, tutaj, gdzie upaść łatwo, choć progi nie wysokie
|
|
|
Wszystko runie nam na głowę tak jak domek z kart wciąż chcemy zmienić coś, choć ponoć nie ma na to szans. Życie tak się układa jak pozwala mu fart, tyle ile masz, tyle jesteś wart
|
|
|
Bez wiary w przyszłość, bo nic nam nie wyszło po naszemu. Lepiej zamilknąć, przestań krzyczeć, nic nie mów
|
|
|
Trzeba się naćpać, najebać i wrócić do domu. A po kryjomu każdy zaciska pięści, bo gdyby tylko Bóg istniał pewnie przyszłoby się na nim zemścić komuś
|
|
|
I skoro już tak to lepiej idź po następną butelkę. Będę chlać, aż wszystko jebnie i niech już jebnie, to jest mi nie potrzebne skończę sam będzie pięknie
|
|
|
ebnij za zasady te twarde jak skała, drugiego polej za całą resztę przekłamań
|
|
|
Nie mamy skrzydeł by latać a mimo tego to nasz cel. Nie chcemy wracać w tyle nie wartych tego miejsc
|
|
|
Podaj mi rękę, a wskaże Ci drogę, przez dno dna ku niebu dzisiaj spotkasz się z Bogiem
|
|
|
Świat dziś pode mną powoli traci barwy, krzyczę, że czuję, że żyję mimo iż już prawie jestem martwy
|
|
|
|