  |
i znowu gubię się w swoich uczuciach. tak cholernie mi z tym źle. ~schooki~
|
|
 |
Umieram tu z wolna. To miejsce mnie pożera, jest jak złowroga otchłań, która nie pozostawia po sobie nadziei na cokolwiek lepszego, dopuszcza się całkowitej destrukcji. Upadam. Leżę tu, łzy płyną po lodowatych płytkach podłogi. Muszę wstać. Muszę biec, tylko nie mam nóg. Nie działają, nie mają motywacji. Boję się. Nie mogę tu zostać. Zginę tu. Zaczynam się czołgać, nie mogąc wstać. Mija kilka sekund, kiedy pojawia się kolejny paraliż. Pójdę... pójdę, jeśli zapewnisz, że dogonisz moje kroki i znów poczuję ciepło Twoich dłoni.
|
|
 |
Otworzyłam przed Tobą moje serce. Potrafiłam przyjść do Ciebie o każdej porze dnia i nocy. Zgadzałam się na każdą, nawet absurdalną propozycję z Twoich ust. Bolało. Płakałam całymi nocami, a następnego dnia wyglądałam jak zombie. Pozwalałam Ci na rozstania i powroty. Zmieniłeś się. Uwierzyłam, że będzie dobrze. Dawałeś z siebie wszystko, jak na początku. Twój dotyk był tak samo ciepły, a słowa łaskotały moją duszę. Myślałam, że wyrosłeś z bycia skurwielem. Och, jak bardzo się myliłam. Dlaczego jestem taka głupia? To pewnie był kolejny, misterny plan. Bawisz się mną. Znowu nie ma Cię, gdy powinieneś być obok. Podobno 'załatwiasz sprawy'. Pewnie wolałabym nie wiedzieć jakie. Jestem na ostatnim miejscu. Dobrze ustawiłeś sobie priorytety. Pomagałam Ci, gdy miałeś problemy, a teraz gdzie jesteś? Zapomniałeś, jak się ułożyło. Mogłam się spodziewać.
|
|
 |
nie wiem co mam Ci powiedzieć, co, że Cię kocham? że wciąż po nocach nie śpię, i że wciąż jest źle i nie wiem co mam myśleć, tak jak parę lat wcześniej, a szczęście poszło w swą stronę, rozstałam się z nim w momencie, kiedy szłam z mefedronem czując, że to już koniec, a Ty nie wrócisz naprawdę, upadłam nieświadoma, że leżę na dnie...... dawałaś mi tę szanse nieraz, bym się pozbierała, żebym wstała, zobacz wstałam, ale Ciebie już nie ma
|
|
 |
najwyższy czas już chyba się pożegnać i zostawić to wszystko za sobą, lecz pamiętaj jednak, że ja pamiętam, że to przeze mnie nie ma Cię obok mnie...
|
|
 |
nie opuszczam ludzi jestem przy nich cały czas nawet, gdy mi prosto w twarz mówią najtrudniejszą z prawd, ale szanuję tych, co odpłacają mi tym samym, reszcie mówię nic prócz tego, że się znamy
|
|
 |
wielu mówi, że jestem, jak brat, lecz nic nie zrobili dla mnie nigdy :)))
|
|
 |
Chcę położyć się koło Ciebie i po prostu opowiedzieć Ci o minionym dniu - słyszeć Twój śmiech i dopytywanie o coś z nutką niedowierzania, widzieć zdziwienie ustępujące rozbawieniu na Twojej twarzy. Obserwować Twoje oczy i słuchać jak podirytowanym głosem opowiadasz o rozegranym meczu, a jednocześnie uspokajająco mierzwić Cię po włosach. Przytulić się w końcu i słuchać Twoje serca, które być może stanowiłoby lekarstwo dla mojego łkającego teraz i bełkoczącego po cichu Twoje imię.
|
|
 |
Nie zarzucaj mi tylko, że Cię ignoruję. Nie odbieraj tego tak. Zrozum, że po prostu, gdy znajdujesz się w zasięgu moich dłoni, staram się ograniczyć reakcję organizmu do dreszczu przebiegającego wzdłuż kręgosłupa i karcę się w sobie, bo mózg już analizuje bodziec posłania łez do oczu.
|
|
 |
ostatnio puszczałam numery, przy których daliśmy się ponieść, dziś sama, wcześniej Ty i ja, nas dwoje, patrzę na stare zdjęcia i to rodzi uśmiech straszny, wtedy myśleliśmy, że jesteśmy siebie warci... eh
|
|
 |
kochana Mamo chyba trochę głupieje
|
|
 |
co pomoże, czemu to zrobiłaś? w krótką chwile spierdoliłaś tyle, choć starałaś się starać, błagać, zbrodnia i kara, ta myśl powraca wciąż, jak w koszmarach, nie takie proste, jak się może zdawać to 100% pojebana sprawa, to miała być taka NIEWINNA ZABAWA, to nie kolejny dzień Ci stracony, głupot narobiłaś dużo więcej, jak na razie do tej pory wszystko było bardzo pięęęęknie, a teraz może wiele pęknie, w takich chwilach chodzi o to, że ktoś mięknie, to duży żal, plucia sobie w brodę, nie zabiłaś nikogo, ale to trochę jakbyś sobie strzeliła w głowę
|
|
|
|