 |
Ani jeden żywy promień nie zdołał przebić powodzi chmur gnanych przez wichry. Leciała ulewa deszczu sypkiego jak ziarno. Wiatr krople jego w locie podrywał, niósł w kierunku ukośnym i ciskał o nasze postury jak i ziemię. A on? Ujmując moją dłoń przyklęknął na pokrytej wodą kostce brukowej wyjmując sprawnie z kieszeni małe pudełeczko. - Chce spędzić z Tobą każdą kolejną sekundę, minutę, kwadrans, godzinę, dobę, tydzień, miesiąc, rok, wiek. Pragnę byś była moja już na zawsze. - szepnął spoglądając wprost w moje tęczówki, a następnie otworzył pudełko. - Wyjdź za mnie. - dodał muskając wargami moją dłoń. A ja? Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa, chociaż wiele słów lgnęło na język. Słone krople napłynęły do oczu, a prawa dłoń, którą z tak wielką czułością ujmował wysunęła się, a na palec wślizgnął się pierścionek zaręczynowy. - Nieodwołalnie jesteśmy na siebie skazani. - wydusiłam w końcu po czym nasze usta zjednoczyły się w pieczęci miłości. / slonbogiem
|
|
 |
180 cm wzrostu, bursztynowe tęczówki, każda komórka ciała przepełniona czystą arogancją i chory sarkazm ze szczyptą skurwysyństwa. Tak, dobrze myślisz, to właśnie on, ten którego kocham. / slonbogiem
|
|
 |
"-Ma romans?Ktoś kiedyś powiedział, że jak nie wiesz co robic to nie rób nic. -Mamo!Od trzynastu lat jestem zdradzana. Rozmawiają o mnie w łózku, śmieją się ze mnie.. Nie każ mi udawac, że nic sie nie stało bo nie wiesz jak sie czuje. -czyżby? Jakby ktoś Cię kopnął w brzuch..Jakby przestało bic Twoje serce...jak w tym śnie w którym spadasz i rozpaczliwie próbujesz się obudzic zanim walniesz o ziemię, ale nie możesz nic zrobic. Czujesz, że nikomu już nie zaufasz. Twoje życie się zmieniło, a jedyną korzyścią płynącą z tego zdarzenia jest to, że nikt już tak nie złamie Twojego serca."
|
|
 |
W Boga trzeba wierzyć, ale Bogu niekoniecznie. On ma tyle spraw do załatwienia, że często zapomina.
|
|
 |
Do przełomowych odkryc dochodzi, gdy ktos najbardziej się boi przestac szukac.
|
|
 |
Należeli oboje do tego rodzaju istot nerwowych, wrażliwych, szlachetnych i kochających, które zdolne są do największych poświęceń, ale które w życiu i zetknięcu się z jego rzeczywistością mało znajdują szczęścia, dając naprzód więcej, niż mogą otrzymać. Ten rodzaj ludzi ginie też zaraz i myślę, że jakiś dzisiejszy naturalista mógłby powiedzieć o nich, że z góry są na śmierć skazani, bo przychodzą na świat z wadą serca - za dużo kochają. || canie
|
|
 |
-Widziałas sie z nim? -Unikam go.Boje się,że jak go zobaczę to się rozpłaczę, a on weźmie mnie za wariatke.
|
|
 |
Bardzo go kocham,ale chce życ..A on woli byc pustelnikiem.. Myślę, że miłość to już za mało. Czy to możliwe, że dwoje ludzi może się kochac i to nie wystarcza ?
|
|
 |
Czy nadal będziesz mnie kochał, gdy nie będę miała niczego oprócz udręczonej duszy?
|
|
|
|