 |
nie spała kilka nocy, nawet nie wypiła kawy, zapomniała jak smakują szlugi. błąkała się po szpitalnym korytarzu, trzęsąc się ze strachu. po głowie chodziło jej jedno zdanie - mogłam go nie zostawiać. umierał. przedawkował narkotyki. lekarze pracowali już kilka dób by go odratować. poszła do łazienki i spojrzała w lustro. jej przekrwione oczy potrzebowały chociaż sekundy snu, jej przetłuszczone włosy aż prosiły się o porządne wymycie i nałożenie odżywki, jej pomięte ubrania błagały o żelazko. szybko związała włosy w kok i nałożyła olbrzymią bluzę przepełnioną najukochańszym zapachem. po dwóch godzinach spędzonych na korytarzu w towarzystwie jego matki, kobiety, której nienawidziła z całego serca wyszedł lekarz. jego twarz mówiła wszystko - drogie panie, tak mi przykro - wykrztusił - nie mogliśmy nic zrobić. padła na kolana i wybuchła spazmatycznym płaczem, po chwili wybiegła z budynku, wyjęła nóż i wbiła go prosto w swoje serce. umarła z miłości.
|
|
 |
usiadłam na naszych schodkach i popijałam malinową wódkę prosto z butelki. tęsknota rozdzierała mi serce, łamała kości i niszczyła wnętrzności. ten wieczór spędzałam w towarzystwie Pezeta, paczki szlugów i wspomnień. nie obchodzili mnie ludzie, przechodzący obok i patrzący z politowaniem. pewnie zastanawiali się kim jestem i dlaczego tak bezwstydnie piję alkohol, w dosyć ruchliwym miejscu, łyk za łykiem. co mogłabym im odpowiedzieć? że osoba, którą kocham w tej chwili wciąga kolejną kreskę w śmierdzącej piwnicy, w towarzystwie szczurów i jego kolegów ćpunów. że nie potrafię pomóc jedynemu człowiekowi, na jakim mi zależy. no co?
|
|
 |
Niech się wszystko wali, ale między nami musi być dobrze. To jest podstawa mojego funkcjonowania, bo tylko nasze wspólne szczęście pozwala mi trwać i radzić sobie ze wszystkim.
|
|
 |
Ze wszystkich rzeczy wiecznych - miłość jest tą, która trwa najkrócej.
|
|
 |
Przepraszam, że wciąż na Ciebie czekam
|
|
 |
nazwałabym Cię chujem, ale Ty już nawet nie staniesz.
|
|
 |
Potrzebuję Ci dziś bardziej niż kiedykolwiek, pomimo tego że kazałam Ci zniknąć jakiś czas temu.
|
|
 |
Cho*erna bezsilność, gdy mimo szczerych chęci, nie możemy zrobić nic, by było jak dawnej.
|
|
 |
muszę odpocząć. od tego miasta, od tych ludzi, od natłoku wydarzeń. potrzebuję przerwy, bo dopadają mnie wątpliwości, bo zaczynam wierzyć, że wszystkie plotki mogą okazać się prawdą. panicznie próbuję zrobić wszystko, bym nie została sama, bym znalazła motywację do codziennego otwierania oczu. nie mogę wytrzymać z własną sobą, nie mogę już patrzeć w swoje odbicie. zrobiłam ze swojego życia kompletny chaos, pobojowisko, po którym walają się strzępki marzeń, planów i okruszki nadziei na lepsze jutro. potrzebuję pomocy, bo sama nie daje już rady.
|
|
 |
patrzysz na mnie znowu, ale nic nie robisz. nasze dłonie dotykają się, niby przypadkowo i oprócz nieśmiałych uśmiechów nic się nie dzieje. czuję Twoje spojrzenie na sobie, czuję ciarki, które ono powoduje i z całych sił zaciskam pięści, by nie rzucić się na Ciebie teraz, w tej chwili. wstaję i podchodzę do okna, odwracam się tyłem zapatrzona w ciemne niebo. nie mogę znieść tego, że jesteś tak blisko, a ja nie mogę nic zrobić. nie umiem sobie poradzić z natłokiem uczuć, które się kumulują. ponownie spoglądam na Twoją nieskazitelną twarz i już wiem. jestem tylko marionetką, to Ty pociągasz za sznurki.
|
|
|
|