|
Deszcz spada na ziemię
To jest trudniejsze, gdy nie jesteś w pobliżu
Ponieważ moja miłość do ciebie
Jest tak silna
Ale czy twoja jest prawdziwa?
Powiedziałeś, że mnie kochasz
Ale moje serce ciągle twierdzi, że się rozstaliśmy
Czuję smutek
Ale nie mogę nic zrobić
|
|
|
Ty tak upraszczasz rzeczy
Nigdy Cię nie zapomnę
|
|
|
Stań tam i popatrz mi w oczy
I powiedz mi, że to wszystko co mieliśmy to kłamstwa
Pokaż mi, że dla ciebie to się nie liczy
A ja stanę tutaj jeśli wolisz
Tak, zostawię cię bez słowa
|
|
|
Białe usta, blada twarz
Wdychanie płatków śniegu
Wypalone płuca, kwaśny smak
Światło znika, dzień się kończy
|
|
|
Najgorsze rzeczy w życiu przychodzą do nas za darmo
|
|
|
I będę wszystkim, o co poprosisz, a nawet więcej
|
|
|
Znalazłam schronienie w ten sposób
Pod osłoną, w ukryciu
Czy słyszysz, gdy mówię?
Nigdy się tak nie czułam
|
|
|
No dalej wybiedzona miłości
trwałaś tylko rok
Dosyp szczyptę soli, nigdy nas tu nie było
mój mój mój – mój mój mój – mój mój mój - mój mój
Patrzę się na zlew pełen krwi
i na zniszczoną okleinę
|
|
|
Kto Cię będzie kochał?
Kto będzie walczył?
I kto upadnie, za daleko?
|
|
|
Bóg wie, co skrywa się w słabych i pijanych sercach
Zgaduję, że całowałeś dziewczyny,a potem sprawiałeś,że płakały
te silne królowe nieszczęśliwego wypadku.
Bóg wie, co skrywają te słabe i zapadnięte oczy
Ognisty tłum niemych aniołów
dających miłość i nic nie otrzymujących w zamian....
|
|
|
sztucznym śmiechem staram się odciąć drogę cisnącym się do oczu łzom. na dobre ściemniało, a godzina wskazuje, że i latarnie zaraz zgasną. mrok, nicość. chłodny wiatr otulający moje ramiona, Twój zapach wciąż w powietrzu, moim powietrzu i sylwetka, stąd wyglądająca jak rozlany w powietrzu atrament, odcinająca się na końcu ulicy. wśród oddalonego szczekania psa i skrzypiących konarów, odgłos niczym pękającego drewna pożeranego przez płomienie w kominku. przeszywający ból w nogach, kiedy bezsilnie opadam na chodnik. popiół w moim ciele od spalającego się serca. odchodzisz.
|
|
|
początkowo jedynie coś lekko chrupnęło, by chwilę potem roznieść się wielkim hukiem. zaśmiał się, gasząc fajkę o chodnik. zbliżył się do mnie jeszcze raz. ostatni, zachłanny pocałunek. odszedł, jakby to przed chwilą nie było moim łamiącym się sercem.
|
|
|
|