 |
. Uwielbiam kiedy ktoś mi mówi , że jestem wredna tylko dlatego , że jestem szczera . Nie musisz mnie lubić . Nie jestem statusem na fejsie . dzyndzel ♥
|
|
 |
. jest takie miejsce , które przypomina mi akurat Jego , i to się nie zmieni . Nigdy .. dzyndzel ♥
|
|
 |
. Jeżeli pocałujesz mnie w kark , lub ucho , przygotuj się na ściąganie ubrań . dzyndzel ♥
|
|
 |
. A gdy już wrócę , to usiądę Ci na kolanach , oprę moje dłonie na Twoich ramionach i będę całować Twoją twarz . Kawałek po kawałku . Obiecaj mi , że mnie nie rozbierzesz , zanim skończę ..
|
|
 |
. nie sądziłam , że jeszcze w ogóle o mnie myślisz . A Ty nagle mówisz, że tęsknisz . dzyndzel ♥
|
|
 |
. Jeśli ta laleczka voo-doo nie podziała , pojadę do niego i osobiście skopię mu tyłek . dzyndzel ♥
|
|
 |
. z chłopakiem jest jak z rzęsą. wpada w oko nie wiadomo kiedy szybko sprawia Ci ból , a gdy próbujesz się jej pozbyć , toniesz w morzu łez . dzyndzel ♥
|
|
 |
. I wiesz co , gdy dziś cię przytuliłam żegnając się z Tobą , znów się zakochałam . dzyndzel ♥
|
|
 |
przychodził - przychodził z czekoladą ukrytą za plecami, kiedy miałam zły humor, z miśkiem lub kwiatami, kiedy wypadało jakieś święto, choć zazwyczaj owe "święto" unaoczniał sobie sam, ze łzami w oczach, gdy sobie nagle, ni stąd ni zowąd, nie radził. karmił mnie swoim bólem, ja częstowałam Go wylewnymi zażaleniami na los. scałowywał moje cierpienia, obiecując, iż kiedyś wszystko stanie się proste i już nic nie stanie nam na przeszkodzie. marzył. opowiadał mi o przyszłości, o sobie i o mnie, i o naszych dzieciach, i o obiadach, które potulnie przygotuję - czego wizja za każdym razem kosztowała go przyjęciem uderzenia w żebro. i ten dzień. parny, letni poranek, ptaki rozpoczynające swoje arie, wspinające się słońce. Jego wargi, jak zwykle ułożone w uśmiech. i oczy, zamknięte oczy. zawsze opisywałam też oddech: ciężki, przyspieszony, gasnący, słaby. lecz Jego oddech już nie drażnił mojego policzka.
|
|
 |
druga w nocy. dym z papierosa nagle zamiast uspokajać, zaczął dusić. wódka paliła w gardło, zamierała w nim, zaciskała się na krtani. krzyczałam, lecz wciąż panowała grobowa cisza. nagle ten łoskot w piersi, nagle wspomnienia wypełzające z każdego kąta, zaklęte w każdym płatku kurzu, w każdym milimetrze sześciennym powietrza.
|
|
 |
- wyrzuć to, nie będę się powtarzał. - mruknął z gniewem, wiercąc mnie spojrzeniem na wylot. czekał, a ja jedynie zaśmiałam Mu się w twarz. - chcę nabyć tego cholernego raka płuc. chcę, choć ten jeden raz, być taka jak reszta, nie wyróżniać się. na coś trzeba umrzeć, nie? a ja bardzo, bardzo nie chcę, żeby po mojej śmierci wspominali: "ta, która umarła z miłości", bo dla mnie to raczej: "umarła przez Ciebie". - zaciągnęłam się podczas, kiedy mruknął coś o tym, że bredzę. - nie mogą kojarzyć mnie z Tobą. niech kojarzą mnie z tym rakiem, z fajkami i zdemoralizowaniem, bluzgami i wyparzonym językiem. byle nie z Tobą. nie z człowiekiem przez którego nie warto, wręcz nie wolno umierać, a który zrobił wszystko, by nie było najmniejszego sensu, aby żyć. skutecznie.
|
|
|
|