 |
Usiadłam na ławce, żeby przywrócić normalny oddech. Schowałam głowę w dłonie. 'Idiotka.' Pomyślałam, karcąc się w duchu. Ledwo podniosłam wzrok i rozpoznałam go wśród ludzi; patrzącego na mnie z uśmiechem łobuza. Serce skoczyło kilka razy szybciej, żeby za moment się zatrzymać. 'Chodź, przejdziemy się.' Powiedział wesoło i chwycił mnie za rękę. Znaliśmy się 2 dni, a ja nie potrafiłam ogarnąć świata bez jego cimnych oczu, silnych dłoni i uśmiechu. Zatrzymał mnie i objął z całej siły. 'Nie uciekaj mi już tak.' Zamruczał cicho i złapał mnie za podbródek. 'Wstydzę się.' Powiedziałam, kryjąc twarz. 'Bardzo?' Zapytał. 'Bardzo, bardzo.' Szepnęłam na wdechu. Zbliżył swoje usta do moich. Lekko je musnął i dał mi czas na uspokojenie serca. Poczułam, jak lekko przygryza mi wargę. Walczyłam z pulsującą krwią w żyłach. Do domu wracałam z krwią na ustach, szeptem przy uchu i cieniem dłoni na biodrach. To coś w rodzaju szczęścia.
|
|
 |
kumpela poszła po piłkę do siatki, podczas kiedy ja niezdarnie poprawiałam czapkę mikołaja na głowie. podszedł i dzieliła nas już tylko odległość moich dłoni, które trzymałam na wysokości brzucha. - a ja, dostanę coś od Ciebie? - posłał mi uśmiech. - a co byś chciał? - mruknęłam zaczepnie, a zanim się zorientowałam złapał mnie za ręce ściskając lekko. - dużo. dużo bym chciał. - odparł puszczając mnie z uścisku i wracając do rozgrzewki. znów przywrócił mi mętlik w głowie, znów przyprawił o palpitację serca.
|
|
 |
tęsknisz za Nim, jednocześnie wiedząc że nie powinnaś.
|
|
 |
zostawiam niedopitą herbatę na stole i wciągając na siebie płaszcz, wychodzę. w uszach o Jego istnieniu co chwilę przypomina Mi Onar. lekki przymrozek odbiera Mi czucie w rękach, mimo to idę dalej. chodnikiem, który z sekundy na sekundę robi się coraz bardziej pusty dążę w zasadzie bez celu. siadam na pierwszej napotkanej ławce by zimny wiatr strącił z policzka łzy.
|
|
 |
pamiętam, gdy kiedyś wracałam do domu i włączając na ful muzykę biegałam po pokoju i śpiewałam . jedząc obiad nabijałam się z czegokolwiek. na lekcji robiłam przypały, a w autobusie wciskałam ludziom kity, że wsiadły kanary. teraz siedzę tu, piszę ten kolejny, nudny wpis, w uszach leci jakaś powolna nuta, ludzie w autobusie już nie pamiętają dawnej Mnie i dodatkowo czuję, że umieram. z dnia na dzień serce bije co raz słabiej i co raz ciszej. tak, przez Niego, kurwa.
|
|
 |
Stali w głośnej ciszy. 'Powiedz coś.' Bąknął nagle. Podniosła na niego smutne oczy. 'Co byś chciał usłyszeć?' Zapytała szeptem. 'Że też mnie kochasz, że wszystko będzie dobrze i mi wybaczysz.' Cichym westchnieniem dała znak, że zacznie płakać. 'O czym myślałeś, kiedy byłeś z nią? Co czułeś? Satysfakcję? Pomyślałeś wtedy o mnie? O tym, jak będę się czuć? Jak każdej nocy będę myślała o tym, że ona przez ten cały czas trzymała w ramionach moje życie, że dotykała ciała, które ja tak pokochałam i patrzyła w oczy, których nigdy nie zapomnę? Pomyślałeś o tym?' Schował twarz w dłoniach. 'Kocham Cię.' Powiedział. 'Miłość polega na wierności i zaufaniu, wiesz?' Warknęła zapłakana. 'Nie odchodź.' Powiedział cicho. 'To Ty odszedłeś, splatając z jej swoją dłoń. Mam tylko nadzieję, że będzie kochała Cię tak mocno, jak ja.' Po ścianach uszu odbijało się jej bicie serca.
|
|
 |
Koło czwartej nad ranem. Usiadła przy grobie brata, odpaliła papierosa i parząc sobie palce zapaliła znicz. Zaczęła nucić coś pod nosem. 'Pamiętasz?' Ciche pytanie i łzy w oczach. 'Zawsze przy tej piosence brałeś mnie do tańca.' Starła szybko łzę z policzka. 'Nie. Nie płaczę. Obiecałam Ci przecież.' Szepnęła łamiącym się głosem i znów przejechała dłonią po twarzy. 'Nie. Właściwie to płaczę.' Powiedziała ostatkiem sił i łzy trysnęły z jej oczu. 'Płaczę, bo przytłacza mnie myśl, że ze mną nie zatańczysz, że nie przytulisz mnie, kiedy będę tego potrzebować, że nie sprawdzisz mojego nowego chłopaka. Ten ból tak cholernie rani wnętrze całej mnie. Nie wiem co robić. Wciąż mam wrażenie, że wyszedłeś tylko do sklepu.' Zatruła płuca dymem. 'Ej, tam. U góry.' Spojrzała w niebo i bezskutecznie starała się utrzymać normalny ton głosu. 'Zwróć mi go. Nigdy o nic Cię nie prosiłam, ale dziś...Zwróć mi brata.' Jej cichy szept wplótł się w wiatr.
|
|
 |
Stali w ciszy na jednej z dróg. Wiatr oplótł jej ciało, zmuszając do tego, aby zadrżało. Chłopak spojrzał na nią spod swoich długich rzęs. Zauważył, że zimno maluje jej rumieńce na przeźroczystej prawie twarzy. Uniósł wolno głowę i na widok jej zaszklonych oczu wstyd ścisnął mu serce. Nic nie zrobił. Stał tylko i patrzył z ciarkami na plecach, jak kobieta jego życia wylewa łzy, których i tak nie jest w stanie już zliczyć. W końcu spojrzała na niego. 'Zaśmiej się.' Powiedziała tak cicho, że w sumie wyczytał to z ruchu jej warg. 'Zaśmiej się.' Powtórzyła głośniej. 'Niech echo naszych śmiechów roznosi się po pustej okolicy. Poudawajmy chociaż, że nic nie umarło, że wciąż jeszcze istniejemy.' Zaczęła krzyczeć. 'Jestem! Ja wciąż tu jestem! Mam uczucia, mam jebane serce i jestem! Dla Ciebie.' Dokończyła już szeptem. 'Proszę, Ty też naucz się być.' Kiedy odchodziła nie próbował jej nawet zatrzymać. Zostawiła obok niego obumarłą cząstkę siebie. Wiatr wyszeptał pożegnanie.
|
|
 |
Wiesz, jak to jest krzyczeć w nocy do ścian? Przewracać się z boku na bok, przy okazji myśląc w której pozycji jest najlepiej tęsknić? Szukać wytłumaczenia gdzieś w sercu, głęboko w sobie - tam, gdzie nikt, nigdy nie mógł dotrzeć? Nie masz pojęcia. Nigdy nie czułeś bólu zdartego gardła, przeplatającego się z bólem zbyt wolno bijącego serca. Walczę z kolorami nieba, kolorami Twoich oczu. Straciłam wiarę, oddech i cząstkę siebie. Nie masz prawa mówić o miłości. Nie masz prawa wypowiadać się na temat, w którym w ogóle się nie odnajdujesz. Miłość - znasz? Pamiętasz? Ja nie jestem w stanie zapomnieć.
|
|
 |
Leżał obok kobiety swojego życia. Oddechy tej dwójki odbijały się echem po ścianach małego pokoju. Opuszkami palców dotykał jej pleców. Uśmiechnął się na widok gęsiej skórki, powstającej na jej kruchym ciele. Mruknęła cicho i odwróciła głowę w jego stronę. 'Nie śpisz.' Powiedziała półprzytomna. Nie odpowiedział, tylko wciąż podziwiał jej zaspaną twarz. Przysunęła się bliżej i znów zasnęła. Oddychała głęboko. Lubił ten dźwięk. Wiedział, że ma ją obok siebie, ale wciąż się bał. Mocniej zacisnął dłoń na jej ciele tak, jakby bał się, że zaraz mu ucieknie. Musnął delikatnie jej wargi. Poczuł słony smak łez. Przesiąknięte bólem usta, nawet oczy miała podpuchnięte. Wiedział, że to ostatnia szansa. Nie chciał pozwolić, by to, co przez tak długi czas budowali, znów rozbiło się o powierzchnię brudnych betonów ich świata.
|
|
 |
Odpaliła fajkę. Zimna noc dawała ulgę zapłakanym oczom. 'Wiesz, że nie lubię, gdy palisz.' Usłyszała. Znała ten głos. 'Jakie to ma teraz znaczenie?' Szepnęła. 'Co słychać?' Odpowiedział jej pytaniem. 'Super. Uwielbiam siedzieć godzinami na pustej drodze, myśleć, co by było, gdybyś mnie nie skreślił, udawać przed przyjaciółmi, że daję sobie radę. Niesamowite uczucie, spróbuj.' Powiedziała i poczuła stłumiony ból. 'Przestań.' Mruknął. 'Dlaczego? Przecież to dzięki Tobie przeżywam najlepszy okres mojego życia, powinieneś się cieszyć.' Warknęła. Zacisnął pięści. Wstała i skierowała się w stronę domu. 'Poczekaj, proszę.' Zawołał. Stała odwrócona do Niego plecami. 'Już wystarczająco się naczekałam. Odwróciłeś się. Podałeś jej swoją dłoń, mimo że za Tobą byłam jeszcze ja.' Mówiła, tracąc siły. Ujął w dłonie jej twarz. Zadrżała. Wiedziała, że to jest ta chwila, w której wybaczyłaby mu wszystko. 'Odnalazłeś mnie i jednocześnie pozwoliłeś się zgubić.' Szepnęła.
|
|
 |
Chcę zmyć ten make up, a z nim strach przed jutrem, być gotowa oddać życie za jeden uśmiech .
|
|
|
|