 |
Któregoś lipcowego dnia wyjdę z domu z butelką wódki pod pachą
i tą zaufaną osobą przy boku. Zawędrujemy w park,
usiądziemy na trawie i spijemy się oglądając chmury
i chrzcząc je najdziwniejszymi w świecie imionami.
Trzeźwiejąc wrócimy wieczorem do domów z odbitą na plecach zielenią. Szczęśliwe i od nowa puste. Puste a jednak przepełnione świadomością, że owe chwile są właśnie tymi które dają szczęście.
Te chwile, podczas których na głos wypowiada się marzenia
by być bliżej nich choć o jeden krok.
|
|
 |
dlaczego, dlaczego mi to robisz?!
|
|
 |
nie podchodź do życia poważnie, nie ma czasu na to.
|
|
 |
nie wiedziałam, że tak szybko coś między nami pęknie.
|
|
 |
zostaliśmy tak skonstruowani, że słabniemy gdy jesteśmy sami.
|
|
 |
często najprostsze myśli omijają nas właśnie dlatego, że są najprostsze.
|
|
 |
każesz trwać w niepewności, więc trwam.
|
|
 |
najdłużej kochamy tych, co nas porzucają.
|
|
 |
I wiesz, ona za każdym razem bledła, gdy ktoś wspominał o Tobie
|
|
 |
I z każdym dniem próbuję zachwycić się czymś jak Tobą, uwierzyć w coś tak jak w Ciebie, zakochać się jak w Tobie... I każdy dzień staje się moją małą wielką klęską, gdyż nic nie jest w stanie mi Ciebie zastąpić.
|
|
 |
-kochasz go ? -Nie ... -to czemu tak na niego patrzysz ? -To tylko senstyment , wspomnienie pierwszej pierdolonej miłości
|
|
 |
- Źle wyglądasz. Co się stało? - Nic takiego. Nie zrozumiesz. - Spróbuje. - A bolały Cię kiedyś wspomnienia?
|
|
|
|