 |
|
uwielbiam to co czuje kiedy z nim jestem. to w jaki sposób mnie dotyka też. ale najbardziej w tamtej chwili kiedy z nim byłam podobało mi się to. jak zamykałam oczy, przytulając się do niego. wdychałam ten zapach. to cholerne bezpieczeństwo, którym przesiąkał. otwierałam je, po kilku sekundach, a on był. cały czas przy mnie.
|
|
 |
|
Kocham cię nie takim, o jakim marzę, żebyś był, lecz takim jakim jesteś.
Takim, jakim ukształtowało Cię życie, zwłaszcza jeśli Cię złamało, i głównie za to.
Chcę wiedzieć wszystko o Tobie, poznać Twoje dzieciństwo, znać wszystkie rany jakie Ci zadało.
I chcę, żebyś Ty znał moje.
Jeśli nawzajem ofiarujemy sobie nasze rany, powoli je zaleczymy.
Im bardziej cierpiałeś, tym bardziej Cię kocham..
|
|
 |
|
Widząc że dziewczyna taka jak ja nie ma żadnych szans, by przyćmić szkolną gwiazdę.Szłam korytarzem, on szedł z naprzeciwka-sam.Uśmiechnął się, przeniknęło to całe moje ciało. Stuknęliśmy się łokciami i szliśmy dalej.Nie mogłam tak tego zostawić.Odwróciłam głowę,był już prawie na końcu korytarza.Zaczęłam biec w jego stronę przepychając się z ludźmi Dogoniłam go, dłońmi zakryłam mu oczy -'Kochanie, mówiłem Ci, żebyś więcej tak nie robiła'-powiedział żartobliwym tonem.Nie wiedziałam co myśleć.Ściągnął moje dłonie ze swoich powiek.Jego dotyk był taki subtelny, oddech przyśpieszał mi z każdą sekundą.Odwrócił głowę i zobaczył mnie, patrzał mi w oczy,czułam, że pragnie więcej. -' Przepraszam..nie powinnam.'-powiedziałam spuszczając głowę.Zobaczył swoje kochanie, szkolną gwiazdę, Puścił mnie i szepnął:' nawet ja udaję szczęśliwego, przy Tobie nie musiałbym' Przyszła ona, zmierzyła mnie, złapała go za rękę i poszli dalej. On śmiał się do niej, był niezłym aktorem.
|
|
 |
|
mam do ciebie cholerną słabość... co nie zmienia faktu. że boje się. tego, że mnie skrzywdzisz.
|
|
 |
|
Jak on by to nazwał? Urażona duma. Zranione ambicje. Skrzywdzona godność. Splamiony honor. Jak nazwała by to ona? Złamane serce.
|
|
 |
|
Zauważyłam, że twoje oczy są zawsze przyklejone do mnie.
|
|
 |
|
Ona znów udawała, że ma go głęboko w nosie. Jak najdalej odsuwała od siebie myśl, że tak bardzo pragnęła z nim być. Nigdy nie potrafiła przyznać się do błędu.
|
|
 |
|
-chyba mnie popierdoliło.-pomyślałam wychodząc z drogerii. zatrzymałam się. wyciągnęłam z torebki małą buteleczkę z pomarańczową substancją w środku. spryskałam się nią, zamykając oczy. jego zapach unosił się w powietrzu. wtuliłam nos w bluzę. pełną jego obecności. jakby był przed chwilą obok mnie. -nic ci nie jest.?-zaczepiła mnie nieznajoma. pokręciłam przecząco głową. ruszyłam boczną drogę w kierunku parku. nie widziałam niczego przed sobą. jego zapach pomieszany z moimi słonymi łzami... tak to była przerastająca mnie tęsknota. która zamiast butów kazała mi kupić te cholerne perfumy...
|
|
 |
|
najchętniej zabroniłabym dniom, aby mijały bez ciebie...
|
|
 |
|
"widzę... usta walczą. ubrania spadają. spadają... widzę... serca walczą. dalej spadamy. spadamy ..."
|
|
 |
|
powiedz, że będziesz zawsze. ja nie chce niczego na chwile.
|
|
|
|