 |
26 grudnia, bro 2000 rok,
i dlatego nienawidzę drugiego dnia świąt
|
|
 |
Ile szczęścia może dać jedna chmura na niebie?
|
|
 |
Koniec, finisz, po co płacz i skrucha?
Płomień chwili, wolność złap i nie daj się oszukać
|
|
 |
Czy będziesz kochać mnie gdy stracę pamięć
Zaprowadzisz do celu kiedy wzrok mnie okłamie
Razem ku niebu, wyżej niż morskie fale
Czy damy rade rozwiązać tu każdy problem razem
Czy jesteś w stanie we mnie nie zwątpić
Nawet gdy będę w śpiączce wegetować wśród roślin
Czy nie zostawisz mnie na pastwę losu jak sądzisz
Nawet gdy bym miał nie odzyskać już przytomności
Czy dopilnujesz spraw jak mnie wezmą
Czy dzieciom wytłumaczysz fakt, że to tylko przeszłość
Czy opanujesz tętno w naszej podróży podetną
Wybacz mi jak upadnę od lat nas gubi prędkość
Czy będziesz czekać w domu z dziećmi
Czy zawsze będziesz ze mną nawet na łożu śmierci
Czy wsiądziesz do karetki nie puścisz mojej ręki
Proszę jeśli mnie kochasz to razem przez to przejdźmy
|
|
 |
Nie patrz się na mnie, jeśli oczy masz puste
Nie zobaczę w nich uczuć, ale przejrzę jak w lustrze
|
|
 |
jak gówno z siebie dajesz, to do ciebie wraca
|
|
 |
Mówisz mi jak mam stać, lepiej powiedz jak iść
Kurwa mać daj żyć nie jestem taki jak Ty
Czyżby wszyscy chcieli za mnie myśleć dziś
To równie łatwe jak z samobójcy zrobić optymistę
No właśnie
|
|
 |
Przyłożył mi dziś pech pistolet do skroni, zabiłby mnie
Gdyby miał tylko chęć, by ogień otworzyć
|
|
 |
“Nie myślę o raju, miłości nie ma dziś. Nie oczekuje czarów, po prostu daj
mi żyć.
|
|
 |
Kochanie jestem głodny myśli o nas
spragniony chwil dla których mógłbym żyć i skonać
|
|
 |
szacunek ma do prawdy tylko ten co patrzy wstecz
|
|
 |
Musisz zacisnąć zęby i iść swoją ścieżką. Nie myśl co było, choć boli ponoć przeszłość.
|
|
|
|