 |
Jeśli masz być tak trochę, niby obok, ale daleko, za daleko, bo nie będę czuć gorąca Twojej dłoni na swoim policzku, te kilkadziesiąt centymetrów dalej, to nie, nie chcę Cię obok zawsze i na zawsze. Chcę czuć Cię najbliżej, rozumiesz? I nie chcę dystansu. Nigdy. I pragnę chociażby chorych relacji między nami, kiedy na co dzień będziemy sobie obcy, mijając się na ulicy bez żadnych słów, a co kilka nocy spotkamy się u mnie czy u Ciebie, z winem, nie myśląc i nie znając żadnych pieprzonych granic.
|
|
 |
Jestem sam.. sam ze swoimi myślami i pokreślonymi kartkami, ktore walają się po podłodze. | niby_inny
|
|
 |
Jak tam? Latasz sobie po niebieskiej karuzeli, nie? Świetnie się bawisz, nie zważasz na prędkość. Twój licznik zaczyna tracić skale, mkniesz szybciej i szybciej chcesz przegonić czas, którego tam nie ma, nie? Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jesteś to wieczność, bo musisz na mnie poczekać. Jeszcze razem polatamy, pościnamy kolejne zakręty nie myśląc o tym co może się stać przez naszą głupotę. Ręce mi się trzęsą, ledwo trzymam w ręku bletkę - gdzie jesteś Stary? Zawsze brałeś mi ją z rąk, skręcałeś i oddawałeś. Nie radzę sobie. Patrzysz na mnie tam z góry? Biorę w dłoń kielon, pije Twoje zdrowie, do twojego zdjęcia - rozmawiam do niego jak jakiś pojeb. Brakuje mi Twojego głosu ziomek, twojej mordy. Kreślę kolejne kartki, słowa się nie kleją. Z głośników znów leci Peja, kurwa. Stary, Twoja ulubiona nuta - włączę ją głośniej, pozwolisz? Dam ją na full byś tam w górze ją usłyszał - głupie, wiem. Wiesz, że zbliża się Wigilia? Pasterka? Po co ja to piszę? I tak nie przeczytasz. | niby_inny
|
|
 |
Moja Mama - Moja Królowa.
|
|
 |
Nigdy mnie nie słucha, zawsze chce mieć rację i czasem nawet uważa się, że przeżył więcej ode mnie. Ma dopiero siedemnaście lat, a już na ulicy jest jednym z lepszych fighterów. Pyskuje, przeklina i obraża się zawsze, kiedy nie zabieram go na jakiś mecz, kiedy wiem, że będzie większy dym lub nie zabieram go wszędzie gdzie ja wychodzę z swoimi chłopakami. Są sytuację, w których dochodzi między nami do walki. Dostaje kilka mocniejszych ciosów - uspokaja się i daje za wygraną. Odpuszcza i nie chce więcej ze mną wychodzić. Zdarza się, że podkrada mi towar, czasem sam mu daję, później udając przed rodzicami, że ja o niczym nie wiem. Pozwalam mu wsiąść do mojego samochodu, i wyjechać nim na miasto pod warunkiem, że niczego mi w nim nie spierdoli i nie będzie w nim palił. Zawsze stanę w jego obronie, jestem gotowy oddać za niego życie. Bo może i jest jeszcze gówniarzem, ale jest także moim bratem. Kocham Go, i nie wyobrażam sobie, że miałoby go nie być teraz obok mnie. | niby_inny
|
|
 |
ludzie, są jak herbata. do swojej ulubionej przywiązujesz się nad zwyczaj bardzo. do jej smaku, zapachu. ona parzy Cię w usta, ludzie parzą w serce. ale za herbatą, kiedy wycofają ją z produkcji nie będziesz rozpaczać na taką skalę jak za ludźmi, którzy mają to do siebie, że odchodzą. że zwyczajnie stygną.
|
|
 |
Zawsze spoko - pędzić do wyjścia dla zawodników po meczu, mieć nagłe zagrodzoną drogę przez jakiegoś faceta, zamierzać przeprosić, przejść obok i kontynuować trasę, lecz podnieść jeszcze wzrok w górę i spostrzec, iż owym facetem jest Kosok.
|
|
 |
Odpaliłem kolejnego szluga stając koło ziomka, wpatrywaliśmy się bez słów, tak naprawdę czytając sobie w myślach. Obserwowaliśmy szare bloki, gdzieś z daleka widniało graffiti, jeszcze nasze z podstawówki. Odrapane ściany, dość stare okna, z których patrzyły na nas dwie starsze kobiety - osiedlowe plotkary. Uśmiechnęliśmy się do nich sztucznie, natychmiast odwzajemniły nasz uśmiech wracając do obrabiania nam dup. Zamknąłem na sekundę oczy, wyobraziłem sobie wszystko co działo się tutaj dawniej. Jak pierwszy raz paliłem papierosa, za małolata chowając się między murami, by nikt mnie nie widział, starą piaskownicę, na której godzinami mogłem się bawić robiąc babki z piasku i huśtawki, na których zawsze biliśmy rekordy, kto wyżej się wyhuśta. A teraz? Jeden ziomek siedzi, kolejny nie żyje. Nie zliczę ilu chłopaków musiało wyjechać. Ekipa się rozpada coraz bardziej z roku na rok, ale zawsze sercem będziemy Tu. | niby_inny
|
|
 |
W dzisiejszych czasach być sobą jest trudno.. ale należy. | niby_inny
|
|
 |
Teraz to ja zrezygnowałem z walki, przyznaje się. Poddałem się, powiedziałam basta. Leże na kanapie - nie chce już kolejny raz sięgać po prawie pustą flaszkę wódki by dopić resztki zalegające gdzieś na jej dnie. Na ławie leży pusta paczka po fajkach, w woreczku kilka gram palenia, a ja wymiękam. Zamykam oczy na kilka sekund i przypominam sobie wcześniejsze lata. Wtedy wszystko było kurwa takie proste, banalne. Przecieram twarz rękoma, chce wstać - ledwo stoję na nogach. Upadam znów na kanapę. Już nie ma nikogo obok mnie kto pomógłby mi wstać, kto podałby mi mineralną i wykrzyczał mi w twarz, co ja z sobą zrobiłem - bo nie ma jej. Nie widuje się z ekipą - rzadko. Przestałem wychodzić na osiedle, a kiedy Oni dobijają się do moich drzwi ściszam muzykę i udaje, że nie ma mnie teraz w domu. Telefon gdzieś leży wyciszony, wyłączony. Nie odpisuje na listy, które wsuwają pod moje drzwi - wymieniłem w nich zamki, klucze mam tylko Ja i Ona, mimo to nadal tutaj jej nie ma. | niby_inny
|
|
 |
Ścieram krew z twarzy nie swoją, a chłopaka leżącego na ziemi - kiedy odciągnęli mnie we dwóch od niego. Nie reagowałem nawet kiedy wjeżdżał na moją ukochaną drużynę, tłumiłem w sobie nerwy - do czasu. Zaczął wjeżdżać na moją rodzinę, kobietę, która jest dla mnie najważniejsza. Teksty typu - Twoja Stara - nie pozwoliły mi utrzymać nerwów. Rzuciłem peta podbiegając szybko do niego, powaliłem go na ziemię. Usiadłem na nim i zacząłem z całych sił zadawać mu ciosy - bronił się, nadaremno. Krzyczałem - Przeproś Kurwo. - śmiał mi się prosto w twarz, bełkocąc kolejne rzeczy na jej temat, że widział ją pod latarnią jak się puszczała. - Dostał kilka mocniejszych ciosów, stracił przytomność, odciągali mnie od niego ale nie potrafiłem przestać. Splunąłem w jego twarz podnosząc się na własne nogi. Założyłem kaptur i ruszyłem przed siebie z chłopakami, oglądając się tylko na jakąś kobietę, która panikuję - wzywała chyba karetkę. Rodzina dla mnie jest świętością, za nią oddam nawet życie.| niby_inny
|
|
 |
Powinnam Mu wpajać, że jest w porządku, daję radę. Nie wspominać o żadnym detalu w postaci bólu pleców. Nie pozwalać Mu na wiadomość w stylu: "chodź, wymasuję". Nie kiedy to wszystko jest tak kurewsko niemożliwe, niedostępne, a najbardziej upragnione.
|
|
|
|