 |
Nie mów mi ‘’może’’, mów ‘’będziemy’’ , złap mnie za serce i weź tam, gdzie to się już nie zmieni. | Endefis
|
|
 |
Dzielą nas kilometry wspomnień. | z innego konta
|
|
 |
Tak często ludzie nie potrafią przyznać się do błędu i powiedzieć zwykłego " przepraszam ", które może wiele zmienić. | fuckyouwhore
|
|
 |
" chcesz być kimś? najpierw bądź człowiekiem " | pokój z widokiem na wojnę
|
|
 |
Chuj, że się martwiłam, chuj że nie spałam całą noc. Przecież Ty i tak masz w to wyjebane. | fuckyouwhore
|
|
 |
Gdybym straciła teraz rodziców, nie wiem jak poradziłabym sobie z taką sytuacją. Odeszłaby razem z nimi cząstka mnie, bez której nie potrafiłabym normalnie funkcjonować. Tak często nie doceniamy pracy rodziców, tego jak się dla nas starają byśmy mieli jak najlepiej. Ubliżamy im, obrażamy się, nie odzywamy się latami, co jest największym błędem życiowym. Pomyśl czasem co byś zrobił/a gdyby Twoich rodziców zabrakło.Doceń ich, póki ich jeszcze masz! | fuckyouwhore
|
|
 |
Pokochałam Cię, mając odrobinę nadziei, że odwzajemnisz moje uczucia. Niestety Ty wolałeś kumpli, picie, palenie i ćpanie. | fuckyouwhore
|
|
 |
Za dobrym człowiekiem nie można być, ponieważ inni to wykorzystują. | fuckyouwhore
|
|
 |
Poznałam tylu wspaniałych ludzi w zaledwie 6 miesięcy. Przywiązałam się do nich bardziej niż do ludzi będących ze mną przez 5 lat w jednej klasie. To oni wywoływali u mnie szczery uśmiech każdego dnia. Dzięki nim zapominałam o problemach choć na chwilę. Jak się żegnaliśmy to łzy leciały jak woda z kranu. Uwielbiam ich i nie wiem co bez nich zrobię od przyszłego poniedziałku. :* | fuckyouwhore
|
|
 |
Ranimy się wzajemnie, ale kochamy nadal. | fuckyouwhore
|
|
 |
Odnajdziemy się kiedyś, w końcu nasze uczucia połączą się w jedność, a wtedy szczerze powiem, że jest dobrze. | fuckyouwhore
|
|
 |
zastanawiam się dlaczego tak często, gdy już nie wytrzymuję, zaczynam za nim płakać, zaczynam za nim tęsknić, zaczynam sobie wmawiać, że tylko on, zaczynam sobie narzucać winę, za pokochanie tego człowieka, tego kogoś, kim nie jest. marznę wtedy ze zimna, z tego chłodu, który przechowuje w swojej ukrytej gdzieś tam głęboko w środku, miliony kilometrów ode mnie różowej pogniecionej pikawie. niesamowity ból prawdy, niby jedna mila. to nie to czego chciałam, inne markotne uczucie, które poczułam. nie żałując niczego, biegnę dalej. liczę, że cud będzie jeden. on nigdy nie zdecyduje się. wielkie przeciwieństwo, omijające wszystko wokół, nigdy nie zapomnę. kiedyś pomyśli o mnie, nawet mu się przyśnię. nie dowiem się, czy tęskni. ukryje wszystko pod swoimi powiekami, nie wyczytam się w zbawienie jego duszy. zacznę się dusić brakiem tlenu, bez niego brak sensu. wyjawiając z siebie chwilę samotności w monotonnym spokoju podziękuję bogu, za nic, za pech, za pustkę powodującą zaślepienie / szloch
|
|
|
|