 |
O Jezu, on jest taki cudowny i dobry, ma piękne oczy, gdy na mnie patrzy, a jego uśmiech rozbraja moje serce. Nie spotkałam na swojej drodze innego mężczyzny, który wyzwalałby we mnie tyle emocji. Obdarowuje mnie tym, co najpiękniejsze, sprawia, że jestem szczęśliwa, a moje serce się uśmiecha. Tęsknię za nim i żałuję, że nie mogę widywać go codziennie, budzić się przy jego rozgrzanym ciele i całować w usta. Chciałabym z nim jeść śniadania, dawać mu buziaka przed pójściem do pracy, ale wiem, że to niemożliwe. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. Patrzę na niego, myślę o nim i uśmiecham się. Jest taki wspaniały, a ja boję się troszkę, że na niego nie zasługuje. Bo doskonale zdaję sobie sprawę, jaka jestem. Taka śliczna i jednocześnie zepsuta, niezbyt dobra kandydatka na żonę, choć staram się i on to chyba dostrzega. Może nie zawsze ugotuję mu dobry obiad, ale pójdę za nim w ogień i zawsze będę go wspierać, pod warunkiem, że on zawsze będzie patrzył na mnie tym swoim wzrokiem.
|
|
 |
ŻYJ SPOKOJNIE, NIECH CI SIĘ WIEDZIE I NIE ROZMAWIAJMY DZISIAJ BO NIE WIEM CO MAM POWIEDZIEĆ
|
|
 |
jak już zaczynasz tą popieprzoną rozmowę to przynajmniej ją skończ
|
|
 |
trochę już mam dość tego co nocnego wewnętrznego umierania
|
|
 |
brakuje mi Ciebie, jej, jego, ich wszystkich, którzy interesowali się mną a ja nimi, którzy byli, wspierali, obiecywali, jedynymi i prawdziwymi zwykłam ich kiedyś zwać..
|
|
 |
mówił, że zaczeka, że poczeka aż się ogarnę, mówił, że będzie mnie kochał mimo tego wszystkiego syfu, który dział się w nas, mówił..
|
|
 |
sama tego chciałaś, teraz za to umieraj
|
|
 |
ale czego dziewczyno nie rozumiesz? nie rozumiesz, że jemu bez Ciebie jest lepiej? że w końcu jest szczęśliwy, że w końcu nie musi się o Ciebie troszczyć, przejmować, biegać za Tobą tam i z powrotem? nie rozumiesz, że to właśnie dzięki Tobie on ma to lepsze życie bez Ciebie?
|
|
 |
serca już nie mam, rozum tracę co dzień coraz bardziej, nie myślę, nie istnieje, po prostu trwam między pustką a ciszą, między brzdękiem otwierającej się butelki piwa a dymem ze szluga, trwam tak pomiędzy rzeczywistością a zaświatami, trwam, bo niby jestem a umieram
|
|
|
|