 |
wiesz, to nie tak, że boję się miłości. oczekuje tylko od niej ukojenia, bezpieczeństwa i wsparcia, miliony radości i pocieszenia, a moją obawą jest to, że tego nie dostanę.
|
|
 |
byłbym pewna, że nie jesteś mi w żadnym stopniu potrzebny, gdyby nie to ciągłe pragnienie ujrzenia Twojej postaci i każdy uśmiech, jaki temu wydarzeniu towarzyszy.
|
|
 |
i choć mój nie jesteś, to boję się. że Cię stracę.
i choć nie mam ku temu powodów, to boję się. że Cię stracę.
|
|
 |
nurtuje mnie tylko kolor tych Twoich tęczówek. tak rzadki, tak niespotykany. przenikliwy i głęboki. wiesz dobrze, jak wszyscy się nim zachwycają. są wręcz wniebowzięci. i albo rzeczywiście, przy mnie są jeszcze jaśniejsze. jeszcze cudowniejsze. rozbłyskają dodatkowym blaskiem, milionem drobniutkich cząsteczek szczęścia. stają się jeszcze bardziej hipnotyzujące, choć warto się zastanowić, czy to w ogóle jest możliwe. albo tylko mi się wydaje.
|
|
 |
przełamałam się. wykonałam ten pierwszy krok. ten pierwszy krok w naszą stronę. teraz udowodnij, że naprawdę mnie kochasz, tak jak to potrafisz opowiadać wszystkim naokoło, pozostawiając mnie w tej ohydnej nieświadomości.
|
|
 |
sprawiałeś wrażenie zaintrygowanego mną, spośród wszystkich innych. ponoć się nie myliłam. ale co mi z tego, skoro tylko na tej wymianie spojrzeń wszystko się skończyło.
|
|
 |
ponoć Ty też mnie kochasz. tak mówią, wszyscy, wszyscy wokoło. aż piszczą na myśl o tym, gdy tylko widzą nas w niedalekiej choćby od siebie odległości. w rzeczywistości jednak tylko od Ciebie pragnę tych wyznań wysłuchiwać.
|
|
 |
z jednej strony nie mogę patrzeć na to, jak miłość ucieka nam sprzed naszych rąk, z drugiej - nie robię nic w tym kierunku, aby to zmienić.
|
|
 |
i choć z siebie zdołałam Cię już wyrzucić, uśmiechami nadal do mnie wracasz.
|
|
|
|