 |
1.Teraz przestałem myśleć o sobie,jak jest mi źle i czemu tak się stało.Pojąłem w końcu,że nie o sobie, o swoim bólu powinienem myśleć,a o tym, że to Ty masz być szczęśliwa.Wiem,że z nim będziesz szczęśliwsza, że ma to co sprawia,że za każdym razem,gdy na Ciebie spojrzy przechodzą Cię dreszcze, a Jego pocałunki zamieniają Twoje kości w nogach w watę. Jestem pewien, że da Ci szczęście, bo widzę,że kocha Cię w prawie tak mocno jak ja Ciebie. Nie tak jak ja, bo nikt nie pokocha Cię z takim uwielbieniem i oddaniem. On da Ci to czego ja nie mogłem dać kiedy byłaś u mojego boku. Da Ci spokój, pewność i bezpieczeństwo. A ja mogłem Ci dać tylko szalone noce w rytmicznym tańcu na ulicy. Dni przepełnione niezdrowym jedzeniem i słodyczami.Przy mnie zgubiłabyś godziny, miesiące i lata nie mogąc ich zliczyć przez ciągły bieg do kolejnego wyzwania. Ze mną odwiedziłabyś każdy mało znany zakątek świata i dostała najdziwniejsze rodzaje kwiatów. Krzyczałbym, że Cię kocham, a potem szeptał, że na zawsze.
|
|
 |
I lubię nawet tęsknić za Tobą, bo to kolejna czynność, w której uczestniczysz ze mną./Skejter
|
|
 |
Śpiewam piosenkę Dżemu, zaczynam postukiwać nogą w drewnianą podłogę, zaczynam dostrzegać talent, który we mnie zaszczepiłaś, podnoszę głowę, wzrok wbity w ziemię kieruję za okno, uśmiecham się do szumiącego drzewa. Nawet nie wiem kiedy zaczynam śmiac się jak opętany, chodzę po pokoju nie tracąc rytmu. piosenka w głowie nagle się zmienia, nie wiem skąd znam słowa, słyszałem ją przecież tylko raz, na ostatnim spotkaniu z Tobą, wirowałaś rozpromieniona unosząc się prawie nad ziemią. Zaczynam robić to samo, jak oszalały kręcę się wokół na środku pokoju. Nagle wchdzi mama, zatroskana mówi że to nic nie da, że zaraz będzie dobrze. Siada na ziemi, zdaję sobie sprawę z tego że siada koło mnie, siada, a ja unoszę poraz pierwszy od kilku godzin oczy wbite w podłogę. Moja świadomość znowu mnie wychujała. Znowu pokazała mi coś co nie miało miejsca.
|
|
 |
To nie brak miłości, to nie błędy, to nie sprzeczki sprawiły, że nie ma już mojego M i Twojego Y. To kłamstwa, które leciały jak najpiękniejsze ptaki z Twoich ust wprost do mnie. Zachwycały mnie swą nietuzinkowością, różnorodnością i oryginalnością. Sprawiały, że nie potrafiłem oddychać ani spać wciąż myśląc o każdym słowie i wyrazie Twojej twarzy wypowiadającej go. Biegłem za każdym wyrazem jak dziecko za motylem na łące. Chciałem je uchwycić i zachować już na zawsze w sercu wraz z Twoim spojrzeniem. Chciałem by były definicja Twojego imienia i Słońcem w pochmurne dni. Ale za chwilę obraz malowany Twoimi czerwonymi wargami spadł i rozpadł się na części. Miał na sobie pokrywę iluzji, która również zamieniła się na drobne fragmenty. Ptaki okazały się sępami. Jestem jak Prometeusz, ale różni nas to, że ja ukradłem Anioła Bogom, a oni za karę zesłali sępy by codziennie na nowo zjadały moje serce.
|
|
 |
'Od smutku, depresji do śmiechu i szczęścia, od wódy, browarów do ostrego zejścia,
od zmierzchu do świtu, od nocy do dnia.'
|
|
 |
Czas stać się lepszymi uczniami. Choć jeszcze tyle w nas słabości, powoli robimy postępy. Już dość normalnie wypowiadamy Nasze imiona i 'cześć' w swoje strony.
|
|
 |
Chciałbym byś w końcu mogła mi zaśpiewać: "prosze juz nie płacz, zobacz ja czekam...."
|
|
 |
Pewnego razu napomniała że źle sie czuje, że nie może sie doczekać jutra, że całe to otoczenie nie jest dla niej, ale jeszcze trochę wytrzyma. Nie rozumiałem niczego, choć złe przeczucia mnie nie opuszczały. Następnego dnia nie mogłem znaleźć sobie miejsca, byłem nieobecny duchem, w głowie miałem wciąż jej słowa. Na matmie nagle przyszedł sms : 'zerwij sie z lekcji dla mnie, ten ostatni raz, tylko szybko, proszę!' .Nawet nie wiem kiedy znalazłem się na szpitalnym parkingu, i w końcu pod jej pokojem, łapiąc za klamkę wstrzymałem oddech, moim oczom ukazało sie puste łóżko z zabraną pościelą, po chwili usłyszałem za sobą salową, 'przykro mi spóźniłeś się.. już jej nie ma' słowa zadziałały niczym pocisk prosto w serce, osunąłem się na ziemie, nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Otrzeźwił mnie dzwoniący telefon i wiadomość, właśnie z jej telefonu. " Marznę przed bramą do szpitala i czekam jak ta idiotka! rusz swą szanowną" -tak, zawsze lubiła przyprawiać mnie o zawał serca.
|
|
 |
Stoję przed lustrem i zastanawiam się co jest takiego we mnie, w moich oczach, a może w krwi, że zasłużyłem na karę, która ma trwać całe życie. Czemu zostałem skreślony jak źle napisany wyraz? Przecież to nie ja trzymałem długopis, nie ja pisałem każdą literę, nie ja źle się stworzyłem. Co sprawia, że ludzie widzą we mnie niepotrzebny przedmiot, który ciąży i zajmuje miejsce? Czemu tak się dzieje, że tak szybko zostaje oceniony, przez to, że ktoś mnie podarł na kawałki i wyrzucił jak śmiecia? Czemu teraz wszyscy widzą we mnie śmiecia i umieszczają mnie do w koszu? Czemu przez jedną osobę ludzie nie widzą we mnie człowieka? Przecież wyglądam jak oni. Jak każdy inny człowiek. Czemu błądzić jest rzeczą ludzką, mi nie wolno? Czemu każda moja porażka to Wasz powód do wbijania gwoździ do mojej trumny? Może i masz rację, może masz prawo wbić we mnie tusz robiąc we mnie dziurę, zgnieść i wyrzucić do kubła na odpady mówiąc: przecież to tylko śmieć.
|
|
|
|