 |
Unoszę głowę ku górze I to mnie nie opuszcza Znowu trzeba się nastukać Decyzja słuszna.
|
|
 |
Któregoś dnia podejmiesz decyzję Pójść na łatwiznę czy pokazać charyzmę To co wybierzesz bądź świadom już dzisiaj Będzie mieć wpływ na jakość twojego życia.
|
|
 |
Bo kiedy robisz coś, rób to dobrze, zapomnij o głupotach, trzeba zmądrzeć, masz potrzeby, realizuj cele, brak Ci wiary, pozostaniesz zerem.
|
|
 |
Już zapewne ktoś ci wspomniał zasługujesz na lepszego Na takiego co doceni twoje naturalne piękno.
|
|
 |
A Ty nie bój sie miłosci w końcu znajdziesz ja dziewucho Tylko rozstań sie z tym katem który nazywa cie suką.
|
|
 |
Wyczuwam Twój wstręt zanim zdążę Ciebie dojrzeć Świat fałszywych gestów, uśmiechów i spojrzeń.
|
|
 |
W najgorszych chwilach zawsze z tobą na słuchawkach Ostatnia deska ratunku żeby wyciągnąć cię z bagna.
|
|
 |
To jest moje życie nie ściemnione ideały, bez tego profilu, bo nikt nie jest doskonały, ziomek bez wyłamy nie pozbędę się wartości zawszę będę sobą tak dla Twojej wiadomości.
|
|
 |
Ilu wokół masz ważnych ludzi. Chcesz iść? Idź. Nie jestem zdziwiony.
|
|
 |
Najwyższy czas się obudzić, ocucić i skumać to, a nie się smucić.
|
|
 |
Moje dłonie są ciężkie, toczę ze sobą bitwy. Wiem jak trudno jest czasem złożyć je do modlitwy. Brakuje mi pokory, serce krzyczy litości. Ziomuś wiem, że nie jestem żadnym wzorem świętości.
|
|
 |
Przytul mnie, ukryjmy się pod kołdrą, wiem, że tego nie lubisz, bo Ci za ciepło, ale ja wciąż mam zimne dłonie i rób tak jak wtedy, wdmuchuj mi pomiędzy nie swój gorący oddech. Nie zostawiaj mnie w ciągu tych nocy. Znudźmy się sobą w końcu. Miejmy dosyć swojej obecności. Zacznijmy się kłócić. Pokaż mi, że mnie trochę nienawidzisz, że doprowadzam Cię do szału, nie rozumiesz mnie i najchętniej wymazałbyś mnie ze swojego życia. Proszę, bo zaczyna przerażać mnie, iż dotąd jedynie mnie kochasz.
|
|
|
|