 |
Wiesz dobrze ze bywają takie momenty, kiedy uśmiechasz się tylko po to, żeby się nie rozpłakać.
|
|
 |
miłość za hajs, to nie miłość.
|
|
 |
ja byłam dla Ciebie jedną z kilku, Ty dla mnie tym jedynym. ty sobie powtarzałeś jak nie ta, to inna, ja mówiłam ten albo żaden. ja byłam dla Ciebie niczym, a Ty byłeś dla mnie wszystkim. właśnie tym się różnimy.
|
|
 |
nie patrz na mnie tak, jakby tęsknota była grzechem.
|
|
 |
- wyrzuć to, nie będę się powtarzał. - mruknął z gniewem, wiercąc mnie spojrzeniem na wylot. czekał, a ja jedynie zaśmiałam Mu się w twarz. - chcę nabyć tego cholernego raka płuc. chcę, choć ten jeden raz, być taka jak reszta, nie wyróżniać się. na coś trzeba umrzeć, nie? a ja bardzo, bardzo nie chcę, żeby po mojej śmierci wspominali: "ta, która umarła z miłości", bo dla mnie to raczej: "umarła przez Ciebie". - zaciągnęłam się podczas, kiedy mruknął coś o tym, że bredzę. - nie mogą kojarzyć mnie z Tobą. niech kojarzą mnie z tym rakiem, z fajkami i zdemoralizowaniem, bluzgami i wyparzonym językiem. byle nie z Tobą. nie z człowiekiem przez którego nie warto, wręcz nie wolno umierać, a który zrobił wszystko, by nie było najmniejszego sensu, aby żyć. skutecznie.
|
|
 |
Miłość nie zwraca uwagi na wiek czy pochodzenie. Ona zjawia się znienacka i łączy dwójkę, już dawno przeznaczonych sobie, ludzi.
|
|
 |
najwyraźniej jestem upośledzona uczuciowo.
|
|
 |
Założę się, że teraz bycie z Tobą jest do kitu.
|
|
 |
spóźniałam się, myliłam słowa w swoich kwestiach, opuszczałam próby, wybuchałam śmiechem w środku generalnej próby. wywalili mnie; zwyczajnie biorąc za ramiona wyprowadzili na zewnątrz. gdy mój los, jakby przesądzony, wtedy, pod gmachem teatru, wygasał - wybiegł z budynku. księżyc błyszczał w Jego oczach, kiedy cieszył się, jak dziecko szepcząc, iż w końcu Jego słowa odnalazły sens. - bez Ciebie każda moja rola umiera, nie może istnieć, gnije. jak zatem mam żyć bez Ciebie? jak oddychać...?
|
|
|
|