 |
zajmij się swoim życiem, a nie moim, bo nawet nie zauważysz jak runie.
|
|
 |
otwarte okno, powiew zimnego wiatru wywoływał ciarki na całym ciele, jesienny wieczór spędzany siedząc na parapecie, pośród przerażającego ciszy, był już standardem w jej życiu. siedząc tak, przykurczała kolana do klatki piersiowej i opierając o nie swój podbródek, w myślach odtwarzała chwile, dzięki którym istniało szczęście. jego uśmiech, słowa i gesty przewijały się przez multum innych wspomnień, zatrzymanych gdzieś na dnie pamięci, tak po prostu nie dając spokoju i szansy na oddech każdego dnia. spływające po policzkach łzy, bezdźwięcznie odbijały się o podłogę, przypominając o sensie życia, który zniknął wraz z jego odejściem. | endoftime.
|
|
 |
Każdy facet to drań i nikt mi nie powie, że jest inaczej. /amnestia
|
|
 |
pamiętam, jak z blaskiem w oczach patrzył na mnie, tak jakbym to ja wypełniała każdą pustkę w jego sercu, jak łapiąc mnie w talii przyciągał do siebie i otulał me zmarznięte ciało swym zapachem. splatając nasze palce w jedną całość, lekkim ruchem swej dłoni podnosił podbródek do góry, podtrzymując tak, powoli przybliżał swe usta, delikatnie zatapiając ich smak, w moich. zaciągał się zapachem mego ciała, za każdym razem z taką samą fascynacją, dłonią dotykając policzka szeptał, o tym jak z dnia na dzień coraz bardziej pragnie być obok, jak bardzo marzy o tym, bym jego własnością była już na zawsze. | endoftime.
|
|
 |
za każdy fałsz na mój temat, wyrwany gdzieś z twoich ust, za każdy kit wciskany innym tylko po to, by zjechać mi reputację, mogę szczerze podziękować, pytasz dlaczego? bo akurat mnie to nie boli, właśnie dzięki temu, ja kształcę charakter, a ty tak po prostu w oczach innych, stajesz się kimś niewartym nawet jednego spojrzenia. | endoftime.
|
|
 |
wystarczy ułamek sekundy, jedna chwila a Nasze wspólne marzenia i sny, mogą tak po prostu prysnąć, jak bańka unosząca się gdzieś na wietrze. pytasz dlaczego? spójrz na to z tej strony, uczucia, których nie doceniasz i o które nie dbasz, z czasem tak po prostu wypalają się, bez konkretnego powodu stają się dla Nas niczym, chociaż kiedyś były najważniejsze, czymś czym oddychaliśmy razem, każdego dnia. | endoftime.
|
|
 |
nie pytaj jak jest, nadal nic nie rozumiem a może, tak naprawdę nie chcę rozumieć. co z tego, że raz jest dobrze a raz wszystko się pierdoli, raz jest przy mnie na każdym kroku, a raz nie ma Go w ogóle, raz zobaczysz na mej mordzie uśmiech a raz łzy, ale co z tego? co z tego, że coraz częściej ludzie zawodzą, a Ich obietnice nagle stają się marnym żartem? co z tego, że czasem za bardzo się przywiązuję, że ufam i nie potrafię tak po prostu zapomnieć o chwilach i ludziach, których imiona kiedyś mogłam podstawić pod definicję osobistego szczęścia. | endoftime.
|
|
 |
dzisiaj, kiedy staliśmy tak z ludźmi nad Ich grobami, szepcząc wspominaliśmy czas kiedy byli tutaj, obok przy Nas, zastanawialiśmy dlaczego tak jest, że życie zabiera Nam ludzi, którzy tak naprawdę niczym nie zawinili, dlaczego zamiast podarować jeszcze jedną szansę na oddech, zamyka Im powieki zatrzymując rytm serca, ciała zakopując pod ziemię. przez myśli kilkaset razy przewijały się Ich uśmiechy, słowa zatrzymane gdzieś na dnie serca i czyny zapisane w pamięciach. pomimo świadomości, że nie ma Ich już z Nami, że może już nigdy się nie zobaczymy, to w Naszych sercach trwają nadal, żyją przypominając o sobie każdego dnia. | endoftime.
|
|
 |
było fajnie ale wez teraz juz spierdalaj okey ?
|
|
 |
wtedy, gdy potrzebuję Go najbardziej, kiedy czuję jakby życie i to wszystko co mam, z czasem coraz bardziej traciło swój sens, tak cholernie brakuje mi Jego słów, ciepłej dłoni błądzącej gdzieś po mym zmarzniętym ciele, wywołując miliony dreszczy przeszywających na wylot. delikatnych muśnięć ust i bezpieczeństwa, które zapewniał za każdym razem, przytulając do swej klatki piersiowej. wtedy Jego już nie ma, znika bez powodu pozwalając by łzy stały się codziennością, a śmiech echem przeszłości. | endoftime.
|
|
 |
stoję zmarznięta. od kilku dni brakuje mi tego ciepła, które rozlewało się po moim ciele i stawiało mnie na nogi. stoję z kubkiem kawy, mimo późnej pory. spoglądam w niebo i myślę o Tobie. może Ty również przechodzisz obok okna lub wychodzisz właśnie z psem spoglądając w niebo i myśląc o mnie? brakuje mi w moich codziennych czynnościach Ciebie. tego jak każdego ranka pocałunkiem witałbyś mnie. jak w południe brałbyś mnie na spacer w miejsca odległe dla innych ludzi. a wieczorem, wieczorem spędzałbyś ze mną czas pod wspólnym kocem głaszcząc mnie po policzku. czasem wątpię w to, że może się udać. jestem tylko młodą dziewczyną, która na pewne sprawy patrzy przez różowe okulary.
|
|
|
|