 |
Cześć stary. Znowu jestem przy tobie i znowu nie było mnie tutaj tydzień. Kurwa nie mogę tak, nie potrafię przychodzić do ciebie bez poczucia winy i ze świadomością, że rozmawiam jedynie z obrazem, który sobie wyobrażam. Jesteś materialny poprzez mój umysł, który utrzymuje cię zawsze przy życiu i nie pozwala odejść w spokoju. Znowu spalam szluga za szlugiem i wzdycham w bezsilności. Seba, ty byś wiedział jak mam postępować. Na pewno w tym momencie dostałbym od ciebie po mordzie za to jakie życie znowu prowadzę. Wraca dawny Paweł. Widzisz to. Lubię przychodzić tutaj o 3 rano i patrzeć w niebo które jest w pełni ciemne i smutne jak ja. Zbij ze mną piątkę, to pomaga, powiedz, że wszystko się ułoży i bądź jakoś przy mnie, pomóż mi przetrwać, bo zostałem sam. Daj mi jakąś nadzieję, że może ona jeszcze do mnie wróci. A na razie bądź wciąż moim najlepszym przyjacielem i nieodłącznym kompanem. Dzisiaj nie mam whisky nie zostawię ci na grobie mam dwa szlugi, stary muszę je wziąć bo zwariuje.
|
|
 |
1)I co mi tak naprawdę zostało? Siedzę sam w pustym mieszkaniu trzymając w ręku l4, które uniemożliwia mi tymczasowo pracę. Mam wódkę, więc znowu piję: Za to, że za oknem pogoda nie przypomina zimy a wręcz wiosnę. Za to, że mam wolne. Za to, że świat znowu mi się burzy. Za to, ze wypuszczam z rąk szczęście. Za to, że jest tyle ludzi w okół a żaden nie potrafi okazać zainteresowania drugą osobą. Za to, ze moje starania nie przynoszą efektów. Za to, że wiatr nie potrafi donieść do niej mojego krzyku. Za utraconą nadzieję. Za każde wypowiedziane kłamstwo. Za każde złe słowo. Za każdą bójkę z premedytacją. Za każdy sprawiany ból. Za to, ze pościel wciąż pachnie jej perfumami. Za niespełnione obietnice. Za kobiety, które są lojalne od początku do końca. Za nieporozumienia. Za kłótnie, które zawsze uczyły czegoś nowego. Za to, ze obojętność zatrzymuje nasze serca. Za to, że w tych ciemnych zakamarkach zabijają mnie myśli. Za to, że demony opętały moją duszę.
|
|
 |
2) Za to, ze wciąż tutaj jestem i jakoś trwam w tym świecie. Za to, ze wciąż jest źle i wciąż nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. Za tęsknotę, która będzie już nieodłącznym elementem mojego życia. Za to, że z dnia na dzień jest gorzej i nic nie zmierza ku poprawie. Za priorytety. Za to, że serce się roztapia na jej widok. Za to, ze mój poziom wartości spada wraz z każdą upływającą minutą. Za nałóg, którym się stała. Za to, ze sens każdego uczucia względem niej wygasa. Za to, że już nigdy nie poczuję jej ciepłego dotyku na swoim ciele. Za to, ze nie usłyszę jej cichych szeptów, które niesamowicie odbijały się echem. Za to, ze postanowiłem dzisiaj ostatni raz rozmawiać sam ze sobą o tym całym bólu i toksynie zawartej w żyłach. Za to, że jej nie ma. Za miłość moi drodzy, spełnioną, szczęśliwą i za tą niezrealizowaną lub utraconą. Za was, wszystkich. Zdrowie.
|
|
 |
I brak mi jej uśmiechu, który rozświetlał najmroczniejsze dni. Brakuje mi jej nucenia piosenek, które aktualnie wpadły jej w ucho podczas porannego przygotowywania śniadania. Brakuje mi porozrzucanych farb po pomieszczeniu i pomiętych kartek ze szkicami. Brakuje mi tej ciszy, którą wieczorem zamieniała w śmiech a czasami poważne rozmowy o uczuciach, priorytetach, planach, przyszłości, o sobie i o mnie. Brakuje mi czułych pocałunków na dzień dobry i krzyków z kuchni, że kawa już zaparzona. Brakuje mi powrotów do wypełnionego jej miłością domu i witania jej kwiatami lub czekoladkami. Brakuje mi tych spontanicznych wyjazdów które organizowałem by zobaczyć w jej oczkach strach przemieszany z rządzą adrenaliny. Brakuje mi jej krzyków, w którym błagała i nalegała żebym wziął się w garść. Brakuje mi zapewnień, ze będzie już zawsze i nigdy nie odejdzie. Brakuje mi jej niebieskich oczu i długich kasztanowych włosów. Kochanie,proszę cię wróć bo brakuje mi wszystkiego co z tobą związane, tęsknie.
|
|
 |
Co miała w sobie? Sam do końca nie wiem. Urzekła mnie swoim perłowatym uśmiechem, który inicjował urocze dołki w policzkach, Urzekła mnie jej delikatność, która sprawiała, ze musiałem bardziej uważać na gesty i słowa. Może to przez tą pewność siebie, którą można było łatwo wyczytać z oczu? Urzekła mnie swoją innością. Swoim dobrym sercem, nie potrafiła przejść obojętnie obok bezdomnego lub jakiegoś zwierzaka błąkającego się po ulicy, odwiedza domy dziecka i nie potrafi nikomu odmówić pomocy. Urzekła mnie swoją dojrzałością i głębokim wnętrzem, które człowiek chce poznawać ciągle na nowo. Urzekła mnie swoim ciepłem, które posiada głęboko pod skórą i nigdy się nie wyczerpuje, nawet jeśli ona sama już nie potrafi sobie z niczym poradzić. A może to ta troska, którą jako jedyna potrafiła mnie obdarować wraz z ogromną wyrozumiałością. Może dusza artystyczna, którą posiada? Kocham ją za wszystko, za to jaka jest, jaka nie jest, za to ile jest w stanie poświęcić i dać od siebie drugiej osobie.
|
|
 |
Pojawiłaś się piękna jak zawsze. W swoim chaotycznie i niechlujnie ułożonym koku, swoich ulubionych podartych jeansach i o dziwo w jednej z moich bluz. Nie powiedziałaś mi, że tęskniłaś, że brakowało ci mnie przez ten czas w którym egzystowaliśmy z dala od siebie i bez kontaktu. Nie powiedziałaś, że ta miłość była dla ciebie bez znaczenia i że nie doceniałaś moich starań i podejmowania prób o dokonanie zmian. Wiem ze rzadko mówiłem o uczuciach, starałem się raczej tą miłość udowadniać poprzez czyny chociaż z marnym efektem. Starałem sie być zawsze obok, gdy zasypiałaś i gdy się budziłaś. Starałem się być zawsze, zwłaszcza w chwilach, w których twoj świat stawał w płomieniach. Tu nie było wątpliwości, tutaj oddziaływały szarpnięcia serca które swą siłą sprawiały ból. Ty jednak stałaś w miejscu. Nasze oczy próbowały przeniknąć dusze i znów stać się jednością mój jeden krok w przód oznaczał twój krok w tył. Powietrze stało się ciężkie, oddechy zamilkły i znów wyszłaś, znowu cie utraciłem.
|
|
 |
kocham Go. choć czasem nie mam pojęcia o czym mówi, to i tak uwielbiam go słuchać. patrzeć jak wczuwa się w to co mi opowiada, jak gestykuluje rękoma na lewo i prawo, i mało co nie wydłubie mi oczu. a ja zapatrzona w niego jak w obrazek, czuje jak w sercu robi się cieplej, i wreszcie pojawia się uśmiech, wreszcie jest łatwiej, wreszcie żyję. / solve
|
|
 |
i to uczucie gdy przed snem wspominasz wspólnie spędzony dzień z nim, kalkulujesz każdą chwilę, nie tracisz już czasu na rozpamiętywanie przeszłości, nie rozdrapujesz starych ran, wczoraj przestało się liczyć, ważne jest już tylko każde jutro w jego ramionach. / solve
|
|
 |
|
Miłość jest uczuciem, które sprawia, że cała Twoja uwaga skupia się na tej drugiej osobie. Robisz wszystko tylko dla niej, własne nią chcesz się opiekować i to jej szczęścia pragniesz najbardziej, czasem nawet wbrew własnemu szczęściu. Miłość często wymaga wielu poświęceń, bo to nie jest tak, że jeżeli kogoś pokochasz to automatycznie wszystko do końca życia będzie kolorowe i proste. Miłość czasem sprawia, że musimy odejść od ukochanej osoby, nawet pomimo tego, że sprawia nam to wiele bólu i cierpienia. Miłość powoduje, że jeżeli ukochana osoba wybrała życie bez nas, to my szanujemy tą decyzję i w końcu usuwamy się z jej życia. Miłość potrafi popchnąć nas do działań, o które nigdy byśmy się nie spodziewali. I nikt tego nie zrozumie dopóki tego nie przeżyje. / napisana
|
|
 |
Czasami mam takie dni, gdy trudno powiedzieć, że jestem. Zagłuszam się i chowam w ciemnym, nieznanym przez nikogo koncie. Jestem tam kilka minut lub godzin. Bywa, że można to określić jako kilkanaście. Chyba coś przełamałam w sobie, chyba stałam się innym człowiekiem. Tak jakby wyczuwałam to w ciele i w duchu. W krwi i kościach. W pękających myślach i uczuciach. Tak jakby stałam się niedozwolona. Nie chciałam nikogo do siebie dopuścić. Zero rozmów, zero bliskości, zero ciepła. Może zdałam sobie sprawę, że to i tak już nic nie zmieni i dlatego stało się tak a nie inaczej. Ale wiem... Wiem, że gdzieś głęboko we mnie płonie dalej ta naiwność, chęć zaczerpnięcia się świeżym powietrzem i zatrucia go chemikaliami będącymi w moim organizmie.
|
|
 |
2.To wszystko tak systematycznie by upadało, a ja rosłabym w energię zaczerpniętą z ludzi - już tych skażonych. Chyba muszę iść, uciekać. Żeby sama nie upaść przez nich. Chciałabym ze sobą kogoś zabrać. Mieć na chwilę. Ale kogoś wyjątkowego, dalekiego, wybranego przeze mnie. Kogoś komu nie ufam, lecz zaufam. Istotę z którą będę się dogadywać. Człowieka, który ulegnie mi pod każdym względem. Chociaż, nie pod każdym. Pragnęłabym, aby zatrzymał mnie, gdy będę chciała odejść. Kogoś, kto pomagałby mi w każdej kwestii i bronił nawet wtedy, gdy nie będę mieć racji. Chyba jestem potworem. Chyba za bardzo panuję. Chyba za mocno chcę. I to chyba przemienia się w napewno. Czuję, że to ostatnia nadzieja. Czy się podniosę? A może upadnę? Odpowiedz mi.
Odpowiedz Boże...
|
|
|
|