 |
to ten jeden z dni, które w mojej pamięci będą na zawsze. ciepły wakacyjny wieczór - beztroski, w sumie leniwy. odebrałam telefon, a później wszystko działo się jak przez mgłę. podejście do okna, by zobaczyć przy Twoim bloku światła karetki i policji, podchodzące do oczu łzy i syndrom mówiący: "biegnij tam kurwa". sekundy, które nie pozwoliły zwrócić mi nawet uwagi w to co się ubieram. po chwili bieg, chyba najszybszy w życiu. lekki wiatr, który sprawiał, że przechodziły mnie dreszcze, i ta myśl:"błagam, żeby to nie było prawdą". płakałam, i biegłam - na oślep, nie patrząc na to, że biegnę przez ruchliwą ulicę, nie zwracając uwagi na gapiących się ludzi - i po chwili tam byłam. trzymana przez chłopaków, ze łzami w oczach i przeraźliwym krzykiem wydobywającym się z moich ust - leżałeś tam, bez grama życia, sam, pośród kałuży krwi...zostawiłeś mnie - samą, z trzęsącymi się rękoma, i ledwie bijącym sercem, pośród tłumu, którego przecież tak bardzo się boję. || kissmyshoes
|
|
 |
Jestem już zbyt zmęczona by dzielić się z Tobą nocami i sobą jednak mam rany, które tylko Ty możesz zalepić i nie mogę mówić o tym, że zaczynam się przejmować odejściem, które sama Ci zaproponowałam, za często zabierałeś mi pościel, nie obchodziło Cię, że marzłam, nie szukałeś mnie w ciemności, minęło dużo czasu odkąd świat widział mój uśmiech więc, może po prostu do Ciebie zadzwonię i opowiem Ci o... nie, nie, nie, może po prostu się upije i wszystko będzie miało jakiś sens.
|
|
 |
Nie obchodzi mnie to co o mnie myślisz. No chyba, że uważasz że jestem super. W tym przypadku masz całkowitą rację!
|
|
 |
Nie czujesz się tak samo, a może, może, może wiesz jak to jest gdy nie masz tyle odwagi żeby być szczęśliwą i tyle siły by płakać więc, siedzisz w bezruchu, w bieliźnie albo starych ciuchach i może nie możesz nic wymyślić, nic poradzić i ciągle zastanawiasz się co chcesz, czego pragniesz ale jeszcze może wiesz, jak to jest gdy chcesz Go zobaczyć ale tego nie robisz, bo za bardzo boisz się odrzucenia i odmawiasz towarzystwa by spędzić kolejny wieczór z książką i papierosami a im więcej myślisz tym bardziej nie wiesz i gorzej się czujesz, i ciągle szukasz kogoś kto Cię zrozumie ale nikt się nie pojawia, tracisz już resztki nadziei i pozostaje Ci siedzieć, siedzieć i nie czuć nic, nic tak wielkiego, że powoli zacznie Cię zabijać.
|
|
 |
Kolejny ranek, kiedy próbuję zgramolić się z łóżka, odsłonić okno i oprzeć się o parapet, poczuć powiem jesiennego wiatru, powodującego dreszcze na cienkiej skórze. 'Chyba czas zapomnieć' - powtarzam sobie w myślach codziennie o tej samej porze, jednak coś jest nie tak, bo nie potrafię zacząć od początku. Moczę usta w gorącej, prawie gorzkiej kawie i zmykam oczy. Pierwsze co odczuwam, to znów Jego spojrzenie, mimo, że jestem sama w pokoju czuję Go zawsze i wszędzie, to moje ulubione odczucie a zarazem jego zachowanie, kiedy myśli, że nie widzę. Jednak wszystko się nagle psuje, robi mi się chłodno i coś powoduje, że serce przyspiesza, na samą myśl, że nic z tego nie będzie, że mogę być nikim w Jego spokojnym życiu, że usłyszy za dużo na mój temat i nie będzie już nawet spoglądał. Zagryzam wargi i już czuję kropelki krwi, które pojawiają się na cieniutkich, wysuszonych ustach, zawsze to robię jak się denerwuję, boję. ~`pf
|
|
 |
Ale ja wiem, że oni odejdą, wiem to, wiem, że każdy z nich ode mnie odejdzie, i ta moja dusza nie chcę znowu się rozrywać choć chyba nigdy nie była cała, i jestem zrozpaczona, bo kurwa nie wiesz jak ja bardzo tego potrzebuje, tej całej czułości, gestów i żeby ktoś dużo do mnie mówił, dużo dotykał i jezu, ja taka samotna jestem, nie rozumiesz, nie rozumiesz co mam w środku, to czysta autodestrukcja, sama się krzywdę z tego bólu, całą się ranie i chciałabym przespać parę lat ale mi nie pozwalają, pytają, mówią, nie chcę tego, pusto mi ciągle, nadal nie wiem czemu jeszcze żyje, czemu tu jestem, ten skurwiały świat mnie wykańcza, nie mogę pozbyć się depresji, ciągle wraca jako jedyna, jeszcze Ty mój chłopcu od rozkoszy mnie opuść, opuść teraz po co czekać, nie chcę tej chorej przestrzeni, nie mam celu, ambicji, za to za dużo smutku, zamknijcie mnie w końcu, dajcie inne psychotropy, to nie jest dla mnie, ciągle mi źle.
|
|
|
|