 |
gdyby każdy fiut, którego żarłaś był z czekolady. miałabyś zapas cukru na kolejne trzy dekady.
|
|
 |
podaj mi dłoń, jeśli jesteś przy mnie. sama w noce i dnie, na dnie bezczynnie. nie mam siły już tak żyć. w objęciach mroku gnić.
|
|
 |
to nie amatorski układ, kolacja ze śniadaniem. to coś dla konesera, a ja jestem głównym daniem.
|
|
 |
charakteru się nie kupi, trzeba się z tym urodzić, a szacunek? szacunek zbierasz, kiedy nie zawodzisz.
|
|
 |
dawno chciałam stąd uciec, mieć wszystko w dupie, chyba tak zrobię, chociaż wiem, że to głupie.
|
|
 |
to odbicie, choć nieostre, to wydusiło szeptem, że nie ufasz sobie tak jak przedtem.
|
|
 |
już nie pamiętam twojej twarzy. może i dziwne. od kiedy zdjęcie pocięłam nożem i cyrklem. teraz twoje rysy na nim znaczą coś innego. posypane popiołem i skierowane w niebo.
|
|
 |
w złym miejscu o złym czasie. witamy w piekle, gdzie telefon traci zasięg.
|
|
 |
odseparowani od niepotrzebnych, negatywnych dla nas kwestii. porozmawiajmy bez żadnych sugestii.
|
|
 |
wciąż cię propsuję, kiedy ktoś o ciebie spyta.
|
|
 |
codzienność jest okrutna. życie to prostytutka, a szczęście w kartach i miłości - chyba tylko Bóg ma.
|
|
 |
nie ma środków, są skutki. i duma poszła w pizdu. jak u prostytutki.
|
|
|
|