 |
|
przejebie ten cały hajs, bawię się cały czas, pierdole cały świat nawet jak nienawidzi mnie, JESTEM SOBĄ
|
|
 |
|
niby leci, niby leci czas lecz on nie wyleczy ran które zadaje,
pytanie spychasz na drugi plan. pytanie które musi i pod którym musisz paść
jak masz żyć wiedząc że nie będziesz żyć drugi raz.
|
|
 |
|
nie wiem czy wieczność tu wymarzę nasze ślady,
wiem jedno że jak większość nie przestanę marzyć.
|
|
 |
|
świat to piękno i piekło, choć czasem chcę go przekląć
|
|
 |
|
czasem stoję na balkonie i palę papierosy, i mam dosyć. patrzę na nich z góry - karykatury i głąby, myślę wtedy, co tu zrobić, by do nich nie dołączyć
|
|
 |
|
nie chce wieszać łez tam gdzie trzeba mieć uczucia skryte
|
|
 |
|
każdy z nas spieprzył kilka niezłych opcji
|
|
 |
|
czy to ja nic nie rozumiem, czy oni zwariowali? czy ja jestem dziecko, a oni tak dojrzali?
|
|
 |
|
chcesz romantyka? dla ciebie będę chuj wie kim. jutro wieczorem, jeśli znów mi się nie urwie film. będę rycerzem, jeśli wcześniej się nie wkurwię i nie wyląduję gdzieś na mieście w jakimś klubie z kimś
|
|
 |
|
nie mów mi w co mam wierzyć, bo dziś to jebię. od paru lat już nie wierzę tu w nic prócz siebie.
|
|
 |
|
pół na pół, litra na dwóch. i tak do obrzygania, gdy znów wkurwi nas dół.
|
|
 |
|
W tym momencie jestem niczym. Stoję przed oknem i jestem nikim. Upadający człowiek. Melancholia. Brak kontaktu. Swój własny Matrix.
|
|
|
|