 |
To walka pomiędzy sercem a rozumem. I to nie taka zwykła, która trwa pare minut. To walka która zdawałoby się, że trwa i nie ma zamiaru przestać. /peaaceandlove
|
|
 |
- w sumie to mógłbym zostać już dziadkiem.. - co Ty gadasz? jak Cię pierdolnę to zaraz ojcem trzeci raz zostaniesz. [ rozmowa mamy z tatą w trakcie oglądania filmu] / veriolla
|
|
 |
a gdy ktoś powie 'cierpienie'? zamhykam oczy i widzę: pogrzeb, otworzoną trumnę i Twoją bladą , ale tak bardzo spokojną twarz. widzę ten jeden pieprzony dzień, gdy czekaliśmy na wiadomość o tym czy przeżyjesz - tatę, siedzącego cały czas na dworze i płaczącego jak dziecko i mamę, która nie była w stanie wstać z łóżka. słyszę telefon i odgłos rzuconej na ziemię słuchawki, a po tym słowa: ' zawołaj tatę, i mu to powiedz - On nie żyje'. widzę też twarz taty, gdy odprowadzał mnie do samochodu, który zawoził mnie do szpitala. słyszę głos, którym pytałam sama siebie:' zobaczę Go jeszcze?'. czuję ból, który towarzyszył mi podczas rozcięcia głowy, czy też podczas rozwalenia dziąsła po upadku. to wszystko nigdy nie przeminie, i zawsze będzie boleć tak samo, gdy tylko ktoś o tym wspomni. / veriolla
|
|
 |
bo umiem wierzyć, umiem się cieszyć, umiem widzieć małe rzeczy i wiesz co?Umiem docenić to, że nie zabrał mnie beton. /endefis
|
|
 |
nie wiesz co czuje człowiek, nie czujący nic / endefis
|
|
 |
-popełniłam wiele błędów, ale nie żałuje. -jakto? -gdybym nie popełniła, nie umiałabym ich naprawiać /film
|
|
 |
Miłość to pole bitwy /film
|
|
 |
Chyba jednak serce dalej walczy, dalej próbuje sobie uświadomić, że Ciebie nia ma, bo ono ciągle wierzy, ze jednak jesteś. Głupie to serce, prawda? Bo Ciebie z nami nie ma i nie będzie już nigdy. / peaaceandlove
|
|
 |
Uciekając od problemów ich nie zatuszujesz. A rzeczywistość i tak zrobi to co ma w planach /peaaceandlove
|
|
 |
- ojej, łazienka .. jak u królów! piękna! - taaa, nawet tron jest. siada babcia, to się poczuje jak królowa. / veriolla
|
|
 |
po Jego śmierci? najpierw winiłam Boga, bo przecież jakim prawem mógł mi Go zabrać, przecież był mój , nie Jego. następnie winiłam lekarzy, bo Oni zawalili po całości i gdyby nie to, to może właśnie teraz bawiłabym się z Jego dziećmi, albo siedziała z Nim i Jego żoną, śmiejąc się. na końcu zaczęłam winić siebie, choć było to kompletnie bezpodstawne. nie mogłam wydarować sobie, że nie byłam przy Nim. wierzyłam, że moja obecność by mu pomogła , choć było to absurdem. dziś ? dziś winię i lekarzy i Boga i siebie - nadal. i choć zrozumiałam, że widocznie tak musiało być, to nadal nie potrafię pgoodzić się z faktem, że Go już tu nie ma. / veriolla
|
|
|
|