 |
Przetrwałam kolejny etap życia. Wytrwałam tą długotrwałą walkę o spokój, o szczęście. Wiem, że popełniłam wiele błędów po drodze, że nie dopuszczałam do siebie ludzi, że zaczęłam się oddalać, znikać od każdego, ale nie mogłam inaczej. Musiałam się czymś zająć. Musiałam zająć się pracą, która odgoniłaby ode mnie te opętane myśli, które demon zła na mnie zsyłał. Potrzebowałam tego, aby poczuć smak czystego, nieskażonego powietrza. Musiałam wiele rzeczy przemyśleć zanim obiecałam sobie, że wrócę. Lecz jeszcze nie doszłam do punktu, który sprawiłby, że mogę się cofnąć, że mogę powrócić do ludzi, do rozmów z Nimi pomimo, że i tak tęsknie za pewnymi osobami. To jeszcze nie ta chwila, kiedy mogą przeprosić za milczenie i prosić o nową szansę na zaistnienie w czyimś życiu. I tak, wiem, że zawiodłam, jako przyjaciółka, bo zamilkłam na długo. Jednak moje milczenie jest ciszą, którą muszę jeszcze zrozumieć. Jest czymś co powinno mnie jeszcze nauczyć pewności i dystansu.
|
|
 |
Uwielbiam siebie okłamywać, tak, zdecydowanie to uwielbiam. Robię to notorycznie, a może właśnie wczoraj przestałam? Wystarczyła szczera rozmowa, przemyślenie kilku spraw, aby dojść do pewnego wniosku, przed którym uciec nie można. Tak, stało się to przed czym się broniłam. Po niespełna roku od momentu, gdy leczyłam złamane serce, to ono znów zabiło. Zaczęło żyć z myślą o kimś, dla kogoś. I tak, zakochałam się. Naprawdę się zakochałam w człowieku, który okazał się kimś ważnym dla mnie. Może kogoś to śmieszy, ale jeszcze wiem co czuję. Można być ślepym, nie dostrzegać uczuć, miłości drugiej osoby. Można nie zdawać sobie sprawy z tego, że tuż obok jest osoba, której zależy, która się stara, która chce być blisko i osoba, która walczy na wszystkie możliwe sposoby o miłość, którą już dawno powinnam mu podarować. I chociaż gubiłam się w sobie, bo uciekałam przed tym, to dziś nie mogę powiedzieć, że oszukuję siebie. Dziś jestem szczęśliwa, bo wiem, że to uczucie może przetrwać wiele.
|
|
 |
Próbuję napisać do Ciebie list. Wyrywam kartę za kartką, bo czuję, że nic z tego nie wychodzi. Gubię się w słowach, waham się, mam pewne wątpliwości, że moje słowa kiedyś źle zostaną zinterpretowane, ale chcę, a wręcz pragnę opowiedzieć Ci tak wiele. Chciałabym, abyś wiedział coś więcej niż wiesz teraz, ale czy dobrze zrobię pokazując Ci fragment mojej przeszłości? Ty jesteś inny, nie chcesz tego poznawać, nie chcesz zagłębiać się w moje błędy, które popełniłam, bo wiesz dobrze, że sam wiele błędów popełniłeś. Nie chcesz znać mojej przeszłości, bo znasz ten ból, który niszczy wnętrze człowieka. Wiesz, jak może się skończyć, to o co się walczyło. Znasz dobrze życie i potrafisz akceptować, to co było i to co jest. I może słowa są zbyteczne w tej sekundzie, ale wiedz, że jesteś dla mnie kimś kogo potrzebowałam od dawna. Kocham Cię, pamiętaj, Kochanie.
|
|
 |
Może i chciałabym zapomnieć o tym co się dzieje, czasami może uciec, gdzieś, gdzie jest dobrze, gdzie nie ma walki z problemami, gdzie nie trzeba się o nic martwić, ale wiem, że nie mogę. Bo muszę tu być. Muszę zostać przy Nim i udawać, że jest dobrze, kiedy tak naprawdę nic nie jest dobrze, bo życie się wcale nie układa. To co dostałam od losu znów stoi pod znakiem zapytania, a ja nie wiem co mam robić, jak postąpić, jak się zachować. Momentami chciałabym przeskoczyć ten czas, te kilka tygodni i spojrzeć na życie z innej perspektywy, ale wiem, że nie mogę. Muszę zostać i czekać. Muszę, bo chcę, muszę, bo Go kocham i nie byłabym w stanie w jednej chwili zrezygnować ze szczęścia, które dostałam w mało oczekiwanych sekundach życia.
|
|
 |
I tak cholernie się boję następnej chwili, kolejnego jutra, niepewnego tygodnia, czy kolejnych miesięcy. Ciągle w mojej głowie pojawia się mętlik, od którego nie jestem w stanie uciec, od którego nie chcę się uwolnić. Przeraża mnie myśl odnośnie tego co będzie, jak potoczy się dalszy los. Czy będę w stanie przetrwać to co mi los szykuje? Czy uda mi się przezwyciężyć te chwile słabości, które otaczają mój umysł? Nie pozwolę sobie na to, aby ulec i odpuścić. Nie, nie teraz, nie po tym co przeszłam,nie po tym co zdobyłam, ale boję się, że mój świat nagle runie, że coś się wydarzy, co odmieni to wszystko. Nie chcę iść po raz kolejny pod górkę, nie mam sił na walkę z życiem, a szczególnie z przeszłością o kolejne jutro. Przerosłoby mnie to. Poddałabym się tuż na starcie.
|
|
 |
Cholera, to szczęście nie mogło pójść dobrze. Utopijna wizja świata skończyła się w momencie, kiedy odwróciłam się od wszystkich, by sprawdzić, czy ktoś będzie o mnie walczył. A teraz nikogo nie ma przy mnie, nawet ciebie. Cień uśmiechu cisnącego się z ironią na usta jest tylko swego rodzaju obroną przed złem, na które narażają mnie ludzie. Zobacz jak wiele się zmieniło. Jak dużo rzeczy my zmieniliśmy. Miało być tak pięknie, miało być tak jak powiedziałeś i tak jak to sobie wyobrażałam. I co? Wszystko się rozpadło. Rozpadło się zupełnie tak jak lustro, które upuściłam na podłogę i rozbiło się na miliony maleńkich kawałków, a każdy z nich ciągle pokazuje mi ciebie. I jest mi tak strasznie przykro, że biję pięścią w ścianę i chcę żeby bolało fizycznie, bo to mniejszy ból niż rozszarpywane serce. /dontforgot
|
|
 |
Znów to zrobił. Przejrzał moją duszę całkowicie. Spojrzał w moje obojętne z pozoru tęczówki i wyczytał wszystko, jak z otwartej księgi. Słuchałam go z podziwem, moje słowa i przytakiwania były zbędne, przecież znał mnie idealnie, pomimo tak długiej nieobecności. Nie zmieniło się nic. Jego wzrok wciąż wyrażał smutek i przygnębienie przemieszane z cudowną i czystą miłością, która wciąż iskrzy się bardziej chociaż nie podsycamy płomienia z prostych względów. Nieśmiało przytula mnie do siebie i szepcze do ucha, że już nigdy nie odejdzie, chyba, że będzie miał pewność jak bardzo mnie to uszczęśliwi. Nie odpowiadam, przytula mnie bardziej i pyta czy wciąż go kocham. W duchu przeklinam, bo mam wrażenie jakby chciał siąść na moją psychikę i sumienie. Odsuwam się i patrzę mu w oczy odpowiadając ciche "tak", uśmiecha się i kładzie dłoń na moim policzku a ja dodaję, że jako przyjaciela, unosi kąciki ust jeszcze wyżej i całuje mnie delikatnie w czoło. Uwielbiam jego wyrozumiałość.
|
|
 |
Leżymy razem w ten kolejny deszczowy dzień. Twoja głowa spokojnie spoczywa na moich kolanach. Oczy są skupione, a usta układają się w delikatny uśmiech. Twoje oddechy są tak miarowe, klatka delikatnie unosi się i po chwili opada. Tak zwyczajny dzień, tak zwyczajna pozycja, a jednak jest to wyjątkowa chwila. Cisza pomiędzy nami jest jak muzyka dla głuchej osoby. Nie trzeba wypowiadać słów by opisać to co czujemy, wystarczy nam milczenie. Potrafimy tak leżeć w ciszy i delektować się tą chwilą, która trwa. Jest nam ze sobą dobrze, jednak moje ciało zaczyna tęsknić za Tobą. Delikatnie się przekręcam i zabieram Ci książkę. Spoglądasz na mnie i prosisz bym Ci ją oddał. Podciągasz się do góry i spoglądasz mi głęboko w oczy. Chwila przemienia się w wieczność. Zaczynasz całować mnie namiętnie, a ja czuję jak moje ciało unosi się. Po chwili zbierasz mi książkę i dalej zaczynasz czytać, a ja z utęsknieniem czekam na znów nadarzającą się okazje. // nic_nieznaczacy
|
|
 |
Ktoś pyta co u mnie - Cholera, znowu zakładam kaptur i milczę. Co mam im wszystkim odpowiedzieć? Odmruczenie zwykłego "nic" już nie wystarcza. Biorę głęboki wdech chłodnego powietrza które przytrzymuję w swoich płucach. Boże, co ja mam im powiedzieć? Mam zwyczajnie opowiedzieć o tym co gra na dnie mojej schorowanej duszy? Nie zrozumieliby. Nie są w stanie dostrzec jak każdego dnia moje oczy wołają o pomoc, nie są w stanie zrozumieć dlaczego tak mocno cierpię żyjąc. Oni nie rozumieją, patrzą obojętnie, szepczą, że się zmieniłam. Zakładam słuchawki. Jak mogą mówić, ze się zmieniłam, skoro żadne z tych osób nigdy tak naprawdę mnie nie poznało? Nieważne, przecież opinia innych się nie przejmuję, na horyzoncie pojawia się On. Unoszę nieznacznie kąciki swoich ust a On już wyłapał iskierkę radości w moich źrenicach, odwzajemnia spojrzenie pełne ciepła i uczuć, które tak bardzo podnosi na duchu. Staje obok, rozumie i przytula mnie do siebie a ja czuję, że nie potrzebuję niczego więcej.
|
|
 |
Znam go w całej okazałości. Wiem ile łyżeczek cukru daje do kawy, wiem jaki zapach go drażni. Wiem jak wyglądają jego oczy, gdy są przesączone bólem i tęsknotą a kontrastowo wiem również jak wyglądają jego źrenice przepełnione błogim szczęściem. Wiem o jaki serial ogląda o danej godzinie i co robi, gdy nie odbiera telefonu. Wiem jak bardzo boli go każdy minimetr ciała, gdy wyobijany wchodzi do swojego mieszkania. Wiem jak cierpi z powodu niespełnionej miłości. Wiem jaki jest czuły i wrażliwy pomimo tego, że stara się to idealnie maskować. Wiem co robi by odreagować złość, wiem jak rozsadzają go emocje, gdy któryś z jego przyjaciół wpadnie w kłopoty. Wiem jak boli go bezsilność. Wiem jak bardzo potrafi ranić. Wiem kiedy chodzi spać a w którym momencie cały przepełniony strachem drży. Wiem kim chciałby zostać, kogo chciałby poznać a co w życiu zmienić. Wiem kim był i wiem co zrobił, wiem bo był i będzie całym moim szczęście zamkniętym w jego imieniu, ciału i rozsypanej w proch duszy.
|
|
 |
Nigdy nie sądziłam, że można aż tak bardzo pokaleczoną duszę jeszcze jakoś naprawić. Nie wierzyłam, że ktokolwiek będzie w stanie mieć czas i determinację, by pozbierać miliony kawałków rozbitego serca i skleić je znów w jedną całość, używając do tego tylko tych najprostszych uczuć. Tak długo żyłam w przekonaniu, że nikt już nie będzie umiał pokochać chorych emocji wypełniających mnie po brzegi i zaopiekować się nimi jak swoimi własnymi. Byłam pewna, że to już finał. Że nie ma znaczenia jaką drogą pójdę, na jej końcu nie czeka mnie żadne szczęście. Szłam przed siebie ze spuszczoną głową, nie chcą nawet na chwilę podnieść wzroku i widzieć ludzi omijających mnie z pogardą. I w pewnej chwili zobaczyłam ciebie. W swoje bezpieczne dłonie zbierałeś, klęcząc, moje zimne uczucia, by przyciskając je sobie do serca dać im ciepło, o które tak bardzo prosiły. /dontforgot
|
|
 |
Czasami jedynie łzy są w stanie zastąpić słowa, które ranią krtań jak żyletki a blizny które pozostają wydają się być nie do zagojenia. Znów stoimy na przeciw siebie wpatrując się w swoje przeszklone oczy. Deszcz zmywa wszelką radość, szarość prozy codzienności zagłębia się w podświadomości naszych chorych umysłów, bo tak naprawdę przestaliśmy cokolwiek czuć. Smutek rozszarpał nasze martwe serca, rozpacz to tylko umowność pomiędzy nami. Wieczne pozory, brak poczucia własnej wartości jak i świadomości życia. Ta bezdenna otchłań zwana emocjonalną pustką. Przeszliśmy przez sześć stopni żałoby. Alkohol, papierosy, dragi, udawana radość, kłamstwa w sprawie samopoczucia i w końcu śmierć psychiczna. Nikt nie powie, że nie próbowaliśmy, bo walczyliśmy każdego dnia o nasze człowieczeństwo, które przestało mieć jakiekolwiek znaczenie dla społeczeństwa jak i dla nas. To nie życie, to ciągła walka o przetrwanie, a my to zrobiliśmy, przetrwaliśmy po to, żeby umrzeć po swojemu.
|
|
|
|