|
Powinnam w końcu oduczyć się nawyku tęsknienia za ludźmi, dla których nic nie znaczę.
|
|
|
„Nieprawda, że czas leczy rany i zaciera ślady. Może tylko łagodzi przykrywając wszystko osadem kolejnych przeżyć i zdarzeń. Ale to, co kiedyś bolało, w każdej chwili jest gotowe przebić się na wierzch i dopaść. Nie trzeba wiele, żeby przywołać dawne strachy i zmory. Gdyby nawet trwały w ukryciu, zepchnięte na samo dno, to przecież gniją gdzieś tam, na spodzie, i zatruwają duszę, zawsze pozostawiając jakiś ślad - w twarzy, w ruchach, w spojrzeniu - tworzą bariery psychiczne, kompleksy. Nie pomoże wódka, nie pomoże szarpanie się w skrajnościach, od usprawiedliwiania do potępiania.”
|
|
|
"Marzenie? Tak mam jedno - mieć marzenia"
|
|
|
"Stan umysłu co dzień wiąże mi ręce. Wiesz nie mam już sił, już tak, poniosłem klęskę. Nie chcę żyć tak, ale inaczej nie umiem. Cienka jest granica w nałogu, między muszę, a lubię. Miałem pole do popisu, zrobiłem pole bitwy z marzeń bliskich wszystkich. Raczej nic z tym nie mogę zrobić, tak kurwa, jestem słaby. Terapia? Sorry, ale odwyk źle mi się kojarzy. Jeśli sam nie dam rady nikt nie zrobi tego za mnie. Proszę spróbuj zrozumieć i nie miej mi tego za złe"
|
|
|
Mam destrukcyjną naturę. Nie wiem czy kiedykolwiek będę na tyle silna żeby się jej pozbyć, teraz jestem za słaba nawet na życie. Siedzę przy oknie, a promienie wiosennego słońca muskają moją skórę, pomimo tego, że na ziemi leży śnieg. Czasami mam wrażenie, że jedynym źródłem ciepła zostało dla mnie słońce, bo gdy on po raz kolejny mnie zawodzi to czuje się coraz bardziej nieswojo. Kiedyś walczył razem ze mną, a teraz.. Znów zostałam sama i sobie nie radzę. Łzy same cisną się do oczu, dreszcze na całym ciele, ból. Kolejny raz wołam o pomoc i kolejny raz jej nie otrzymuję. /incalculable/
|
|
|
Jestem odarta ze wszystkiego, tak jak chciałam, do szkieletu, do jego cienia. Gotowa zostać, odejść, żeby już tylko nie bolało.
|
|
|
"Wyjdę sam przeciw reszcie, niech boli – przejdzie. Nawet jeśli upadę to niżej się nie da i chyba nie mam już nic do stracenia"
|
|
|
Jaka dola taki otacza nas tłum./incalculable/
|
|
|
Nie wiem jak długo brnę swoją drogą, wciąż próbuję się zmieniać, choć częściej z opłakanym skutkiem.. mimo wszelkich starań los uparcie działa mi wbrew. Znasz to? Coraz więcej powodów do wkurwień, ludzi wokół coraz mniej, przykre./incalculable/
|
|
|
Zniszczymy wszystko bez wartości. To zniszczona ja do szpiku kości. Zmierzamy w stronę niedalekiej nicości, rozrywając od środka skotłowane wnętrzności. Umieramy w samotności krztusząc się ością ze spleśniałej miłości./incalculable/
|
|
|
Półmartwe, sine dłonie wędrują po zgniłym mroku, cuchnące siarkowodorem truchła przewalają się po całym leśnym runie. Tu jeziora nie są zwierciadłem, przemieniły się w bagna. Miliony fatum. Zero pomocy. Hektolitry krwi. Embriony zjadane przez hieny. Duszę się. Chcę uciec. 'Zwariowała, dokąd ucieka? Przecież już jest martwa!' słyszę chichot. 'Dajcie jej współczucie' mówi pierwszy, 'Dołóżcie do tego waleczność, zginie nim się obejrzycie' kwestionują o moim losie. Dlaczego oni? Przez mgłę sunie kolejny 'Dajmy jej w nim niepowodzenie, współczucie i waleczność. Będziemy patrzeć jak się zabija'. Fuzja, dym, obłęd, rzucam się w pogoń. 'Sama zadecyduję o moim losie' krzyczę. Wahadło się cofa, ja nie cofam się znad przepaści, wracam do tego co było, płacząc z bezsilności rzucam się w przepaść. Rozkładam ramiona, czuję ciśnienie napierające na ciało. Tu fizyka nie ma niedokończonych praw./incalculable/
|
|
|
"Pyta się co u mnie, patrzę jej w oczy i dociera do mnie, że u mnie nic [...] poddaje się i patrzy wprost, przeze mnie, poprzez tę dziurę, którą dla niej jestem"Bisz~Zero
|
|
|
|